Nie wiem czy powinienem aż tak zbliżać się do takiej dziewczyny jak Idalia. Nie ukrywałem, czego również nie robię teraz, że chyba poczułem do niej coś o wiele mocniejszego niż przyjaźń. Jedną ręką objąłem moje małe źródło szczęścia. Ale... W głębi duszy wiedziałem, że mogłem zmarnować jej życie, że nie byłem godzien damy. Bo powinna mieć kogoś, kto obroniłby ją, ale też kogoś, kto był stabilny. A ja? Nie kontrolowałem połowy ze swych umiejętności, a zwłaszcza wpadania w trans zabijania. Mogłem zrobić jej nieodwracalną krzywdę w amoku szału bojowego. Sięgnąłem po kołdrę. Łapiąc za jej koniec, naciągnąłem ją na mnie oraz pannę grającą na moich uczuciach. Zamknęła oczy, troszkę "mocniej" wtulając się we mnie. Pogładziłem ją po plecach. Na mej twarzy zagościł malutki uśmiech. To niesamowite jak bardzo można być szczęśliwym z powodu tylko jednej istotki.
- Kolorowych snów.- szepnąłem do będącej w pół-śnie
Sam nie chciałem, czy też nie mogłem, zasnąć. Zbyt dużo myśli pałętało mi się po głowie. Czy to naprawdę była miłość? Czy tylko słodki sen? A może i jedno, i drugie... No i kiedy powinienem powiedzieć jasnowłosej o tym, co czuję? Jeszcze nie teraz, to pewnie zbyt szybko. Jednak udało mi się nakłonić organizm do spoczynku.
<Idaliooo? Porażka xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!