Deszczowy dzień przyniósł do mnie złe i smutne wieści. Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb Miu. Nie znałam jej zbyt blisko, ale była dobrą wilczycą. Jej śmierć nie poszła na marne. Cała wataha zebrała się na cmentarzu. Ze względu na to, że jestem Alfą, wzięłam do pyska kamienny krzyż z wyrytą datą śmierci i imieniem wadery. Kilka basiorów zakopywało drewnianą trumnę w ziemi, a kiedy podeszłam, zrobili ostatnie przeżuty ziemi i się cofnęli. Łzy zapiekły mnie w oczy, a kilka z nich spłynęło mi po policzku. Wbiłam krzyż przy grobie i zaczęłam śpiewać cicho:
Avril Lavinge - Slipped Away
Kiedy skończyłam cofnęłam się to tłumu. Toma patrzył na grób przegryzając wargę. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego sierść. Objął mnie czule i położył swój łeb na moim. Po jakimś czasie wszystkie wilki wróciły do swoich jaskiń, a ja zostałam na cmentarzu sama z Tomą. W końcu pożegnaliśmy się krótkim całusem i poszliśmy do siebie.
*****Wieczór tego samego dnia*****
Noc zapowiada się ciepła. Wyszłam z jaskini i pobiegłam na pustkowie, by obserwować gwiazdy. Drzewo podobne do akacji rosnące obok wyglądało solidnie, więc wspięłam się na nie. W pewnym momencie coś obciążyło gałąź za mną. Siedział na niej mój kochany tygrys - Dhiren. Widząc go zaniosłam się szlochem i przytuliłam go.
-Urazo, spokojnie...Pamiętaj, Miu bado ni katika mioyo yetu...-Położył swoją miękką łapę na mojej szyi przytulając mnie po swojemu.
-Pamiętam, ale...-To mówiąc spojrzałam na niebo-Po prostu tego nie czuję. Odeszła. Zostawiła nas samych...Chwila...-Zdawało mi się, że z gwiazd ułożył się pyszczek...Miu? Odsunęłam się od Dhirena i przyjrzałam się gwiazdom.
-Dhiren, spójrz!-Zdziwiony biały tygrys zbliżył się do mnie i spojrzał tam, gdzie ja.
-Co? Nie widzę...-Stwierdził.
-Zobacz, tam! Nie widzisz? To mordka Miu!-Zawołałam z dużo lepszym humorem.
-Urazo, proszę, wydaje Ci się, na niebo trafiają tylko dusze bohate...-Złapałam go łapami za policzki i skierowałam jego głowę w odpowiednią stronę. Jego źrenice zmniejszyły się lekko.
-Do stu tysięcy zbłąkanych dusz, ty masz rację! Tam faktycznie jest jej pysk!
-Mówiłam!-Zawołałam. Gałąź znów lekko się opuściła. Rozejrzałam się, a za nami, skulony siedział Freddy. Płakał nie mogąc przestać wycierać łez.
Razem z Dhirenem przytuliliśmy go, a on wyszlochał:
-Była moją właścicielką, powinienem był ją znaleźć i uratować...-Wytarłam mu łzy z policzków.
-Urazo?-Zapytał po chwili.
-Tak?
-Czy muszę umrzeć?-Jego pytanie bardzo mnie zdziwiło.
-Nie, nie, nie, nie, nie! Zajmie się teraz tobą...Yyyy...Celestia! Tak, Celestia!-Uśmiechnęłam się. Freddy przytulił mnie i pognał do jaskini siostry Miu. Łzy znów zapiekły mnie w oczy.
-Nie rozumiem, dlaczego pysk Miu jest na niebie? Przecież trafiają tam tylko ogromni, godni podziwu bohaterzy...-Przymknął kobaltowe oczy w zamyśleniu.
Mimowolnie uśmiechnęłam się przez łzy i znów spojrzałam na niebo spod przymrużonych powiek.
-Dhiren, nie rozumiesz...Miu jest bohaterką...
Ryczę :'3
OdpowiedzUsuń:'3
Usuń