3 sie 2015

Od Diosa CD Amor

Nie wiedziałem za bardzo co się dzieje. Wpierw zdziwił mnie sam widok stworzenia, następnie jego szybka reakcja i atak na Amorę. Nie mogłem pozwolić by ją zabił! Wyszczerzyłem swoje ogromne białe kły, po czym donośnie zawyłem. Najeżyłem sierść na karku i bez chwili wahania rzuciłem się na tego, całego Spring Trapa. Był zdezorientowany, gdy naskoczyłem na niego z tyłu.
-Nie wiesz, z kim zadarłeś!-powiedziałem z nutą grozy w głosie.
-Mam się bać, Ciebie?-powiedział ochrypłym głosem.
Urwałem mu rękę, lecz zamiast krwi i kości, zobaczyłem przewody. Animatronik wkurzył się nie na żarty, najpierw ryknął okropnie, aż położyłem uszy po sobie. Następnie puścił ledwo żywą waderę i rzucił się na mnie. Chwycił mnie za gardło swoją zimną, żelazną łapą, następnie rzucił mną o skałę. Nie mogłem się podnieść, czułem ból w kościach, z mojego pyska strużką zaczęła lecieć krew. Amora podbiegła do mnie, podniosła łapą mój pysk i przerażona krzyknęła:
-Spring Trap! Ty... Jeszcze się...! Policzmy...!
Samica ledwo dyszała ze strachu, popatrzyłem jej głęboko w oczy.
-Kto... Był...?-nie mogłem normalnie układać zdań.
-Mój wróg...-odparła wściekle wadera.
Pokiwałem łbem, wiedziałem, że wróci. I musimy się z tym liczyć. Amora nie tracąc czasu powiedziała do swej towarzyszki:
-Chica, leć po kogoś, ja zostanę tu z Diosem, błagam Cię, szybko!
Odważna Chica, wypięła pierś po czym pędem zniknęła za drzewem. Wadera intensywnie patrzyła się na mnie, ciągle coś do mnie mówiła. Czułem się już lepiej, ale nadal nie przestawałem krwawić. Godzinę później, byłem na skraju wyczerpania. Już miałem zamknąć oczy, gdy zauważyłem Chicę szarpiąca za futro jakiegoś obcego basiora. Ten kiedy mnie zobaczył, szybko podbiegł. Ja nie miałem już sił, zamknąłem oczy.
~~~Po obudzeniu się~~~
Znajdowałem się w nieznanym dla mnie miejscu, powoli podniosłem łeb i rozejrzałem się wokół. Naprzeciw mnie siedziała Amora w całej swej okazałości, wraz z nią bohaterska Chica.
-Gdzie...?-zapytałem, ale wadera nie dała mi dokończyć.
-Jesteś w mojej jaskini, już dobrze, nie przejmuj się, wyliżesz się jakoś.
Pokiwałem łbem ze zrozumieniem, po czym bezsilnie położyłem łeb na łapach.
-Teraz będziesz się tłumaczyć...-powiedziałem, już trochę silniej.
Samica spojrzała na mnie i ledwo powstrzymała się od śmiechu. Jej towarzyszka także zachichotała, Amora zapytała:
-Ale z czego?
-Kto...To...Ten...S...Spring... Trap...!-wydusiłem.
Amora spuściła wzrok, z jej pyska znikł uśmiech.
(Amortencja? c:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!