Uraza patrzył na mnie z obrzydzeniem, wiem, co o mnie myślała. Z resztą, jak każda którą spotkałem, mój uśmiech znikł z twarzy. Młoda Alfa założyła mi medalion na szyję, i szybko się oddaliła. Natychmiast zawyłem z rozpaczą w głosie, byłem samotny. Patrzyłem w dół klifu, dostałem przebłysku wspomnień, jak to moi koledzy stali się moim koszmarami. To wszystko przez jedną głupią klątwę! Z moich czerwonych, jak krew, oczu, zaczęły ciec łzy, nie umiałem się powstrzymać przed płaczem. Zawsze wychodziłem na idiotę, przy waderach. Moje łzy spadały w czarną otchłań klifu, było słychać jedynie echo, mojego szlochu. Wiedziałem, że muszę się wziąć w garść, ale jak? Podniosłem się, i ostatni raz popatrzyłem się w ciemność. Przymknąłem oczy, dam radę, nie trzeba się zamartwiać. Odwróciłem się, i zacząłem biec nad strumyk, musiałem koniecznie opukać się oczy. To przecież wstyd, przyznać się komuś, że płakałem.
~~~''Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło''~~~
Dotarłem nad strumyk, powoli opadłem na głaz, popatrzyłem się na siebie. W tafli wody, widziałem potężnego basiora, z lekko potarganą sierścią i smutnym wyrazem pyska. Widziałem swoje alter-ego, postanowiłem uśmiechnąć się do samego siebie. Moje biały kły odbiły się w tafli, wyglądałem jeszcze gorzej. Uderzyłem w taflę swoją łapą, nie chciałem siebie widzieć, to było straszne. Zanurzyłem cały łeb w wodzie. Otworzyłem oczy, pod wodą wszystko było inne, takie tajemnicze. Rybki przepływały mi koło nosa, zupełnie się nie bały. Powoli zaczęło kończyć mi się powietrze. Uniosłem łeb nad powierzchnię, zaczerpnąłem jeszcze raz powietrza. Ale nie zanurkowałem, gdyż powstrzymała mnie... Uraza?
-Hej... Co tam u Ciebie?-mruknąłem lekko rozeźlony.
-U mnie? Gra i buczy!-wrzasnęła rozweselona.
-Posłuchaj, nie mam humoru, nie dość, że mi przeszkodziłaś w bardzo przyjemnym zajęciu, to jeszcze na dodatek, masz mi oddać przysługę, co do zwierzyny!-warknąłem w jej kierunku.
-Wiesz... Rozmyśliłam się.-odparła i szybko oddaliła się.
Zostawiła mnie samego jak palca. Znowu posmutniałem. Postanowiłem zacisnąć zęby i udawać, że nic się nie stało. Ale to było takie trudne...
~~~ Szesnaście godzin później~~~
Nie mogłem zasnąć, męczyłem się. Śniły mi się koszmary i z tego powodu byłem cały spocony. Postanowiłem się przejść, dla rozluźnienia. Wyszedłem z jaskini, bardzo cicho, skierowałem się na Łąkę Życia. Noc była piękna, gwiazdy świeciły, a w pobliskim lasku słychać było huczenie sowy. Komary chyba odpuściły, bo nie było ich słychać ani widać. Gdy dotarłem na ten tajemniczy teren, rozłożyłem się na trawie i zacząłem patrzeć w gwiazdy. Nagle, do moich uszu dobiegło:
-Hej Dios. Mogę się ''dosiąść''?
Okazało się, że te słowa wypowiedziała Uraza. Wadera położyła się obok mnie, po czym razem patrzyliśmy w gwiazdy.
-Patrz! To wygląda jak królik!- raz zawołała Uraza.
-O! Pieczeń!-to drugim razem wołałem ja.
Leżeliśmy w trawie i pokładaliśmy się ze śmiechu. Po chwili Uraza zapytała:
-A ten... Dios. Masz swoją ''wybrankę''?
-Nie szukam miłości...-odparłem sztywno, po czym przewróciłem się na bok.
-A dlaczego nie?-spytała zdziwiona samica.
-Nie pytaj!-warknąłem, a moje oczy ponownie się zaszkliły.
-Dlaczego?!-wrzasnęła zdziwiona Uraza.
-Bo...! To klątwa...!-krzyknąłem rozwścieczony.
-Jaka klątwa?!-zapytała zdziwiona Alfa.
Natychmiast zatkałem sobie pysk łapą.
(Urazo? xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!