14 paź 2015

Od Kaai

Czułam się wyjątkowo źle, ale nie wiedziałam, dlaczego. Czy to było po serii zastrzyków od Miresai, czy dlatego, że nie mogę pomóc Nanami. W każdym razie chciałam jej pomóc stąd uciec.
- Kaai! Gdzie cię znowu wywiało, co? – krzyknęła Miresai. Bardzo się bałam tego, co zrobi tym razem. Poszłam w jej stronę tak, aby się nie niecierpliwiła. Gdy do niej doszłam, była wyraźnie zdenerwowana. Na ziemi leżało kilka igieł – dokładnie tych, którymi godzinę temu wstrzykiwała mi coś – pewnie po tym tak się czuję.
- Co to ma znaczyć? – zapytała wskazując na igły. – Kazałam ci je posprzątać, prawda?
Zaprzeczyłam – nie kazała mi tego zrobić. Przynajmniej nie wtedy, kiedy byłam w stanie to usłyszeć. Wtedy mnie przewróciła i wbiła jedną z tamtych igieł we mnie. Była wręcz wściekła. Po chwili wzięła jedną z igieł i zaczęła nią mocno szarpać robiąc mi dość sporej wielkości ranę, która mocno krwawiła. Próbowałam powstrzymać się od krzyczenia z bólu, jednak to nie wychodziło. Wolałam już, aby mnie od razu zabiła. Ale dlaczego nas nienawidzi? Co jej zrobiłyśmy? Podobno już przy porodzie lekarze mieli problem z uratowaniem jej, ale czy to dlatego?
Zostawiła mnie dopiero po godzinie. Było już ciemno i zimno na zewnątrz. Podeszła do mnie Nanami.
- Nic ci nie jest? – szepnęła. Po chwili wstałam, a siostrzyczka wzięła jakieś opatrunki i próbowała opatrzyć mi rany. Miresai to też zauważyła i natychmiast ją ukarała za to. Próbowałam ją obronić, ale niewiele to dało. W końcu nas zostawiła i poszła spać.
- Może uciekniemy…? – szepnęła do mnie.
- Dobry pomysł… Tylko musimy być cicho… - odpowiedziałam równie cicho.
Cicho poszłyśmy w stronę wyjścia, ale przy okazji strąciłyśmy coś i zaczęłyśmy biec przed siebie. Od razu zauważyłyśmy naszą siostrę, która była zdenerwowana. Dość szybko nas dogoniła – po około dwóch kilometrach dość szybkiego biegu - a następnie zaczęła dźgać Nanami jakimś sztyletem. Ponownie próbowałam ją obronić, ale było za późno. Przeraziłam się – była w bardzo ciężkim stanie.
- Proszę… uciekaj… - szepnęła Nanami. Po chwili Miresai się na mnie rzuciła. Z trudem ją odepchnęłam, po czym zabrałam siostrę i zaczęłam biec, jednak czułam mocny ból w łapach. Robiłam wszystko, aby jej pomóc i znaleźć dla niej schronienie przed naszą własną siostrą. To było straszne – dlaczego nasza własna siostra nas nienawidzi?
Po chwili upadłam. Wtedy poczułam bardzo mocny ból i jak coś na mnie wskakuje. Nanami tylko pisnęła z bólu. Jeszcze poczułam, jak na mnie zleciały jej łzy i spora ilość krwi. Z trudem wstałam, ale wtedy znowu mnie przewróciła, a następnie zrzuciła ze mnie waderę wyrzucając ją na kilka metrów od nas. Próbowałam się bronić, ale nie byłam w stanie. Po chwili inny wilk zrzucił Miresai ze mnie i ją przegonił. Spróbowałam wstać i sprawdzić co się stało z Nanami, ale gdy do niej doszłam, rozpłakałam się. Była cała pokryta ranami, w tym jedną, która krwawiła najmocniej, a jak się okazało po chwili, przechodziła przez nią na wylot.
- Dziękuję… siostrzyczko… - zdążyła jeszcze szepnąć. Po chwili skonała. To spowodowało, że rozpłakałam się jeszcze mocniej. Wtedy wrócił tamten wilk. Spróbowałam powstrzymać się od płaczu, co nie wychodziło dobrze. Miałam wyrzuty sumienia z powodu śmierci Nanami.

<Ktokolwiek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!