-Wyłączając to, że trochę mi słabo, chyba jest okej. Duchowa wizyta w Tartarze trochę mi pomogła. - powiedziałam po chwili i spojrzałam na Jeff'a. - Rannyś.
-Co? - jęknął. Najwidoczniej nie zrozumiał tego, jakże prostego, słowa.
-Jesteś ranny. - powtórzyłam. - Trzeba ci to opatrzyć, bo może się wdać zakażenie. A to nic przyjemnego.
Zdjęłam z szyi szal. Wyrwałam z niego tę część, która nie była upaprana krwią i ciasno obwiązałam wokół ramienia wyższego ode mnie chłopaka, aby zatamować wyciek ciemnoczerwonej cieczy.
-Czemu tak?
-Tym sposobem mniej krwi ci się będzie lać z tej rany. Poza tym, chyba nie chciałbyś mieć kawałków włóczki w sobie. - mruknęłam, robiąc węzeł.
<Jeff?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!