- Znowu zgłodniałam! Mam ochotę na ludzkie żarcie. Idziemy do miasta~? -
rzuciłam, obejmując go łapą. - I okej, więcej Cię tak nie nazwę.
Dobrze~? - zrobiłam minę zbitego szczeniaka.
- A... Ty... Dobra, już nic. Możemy iść. - odpowiedział zdziwiony. Że
niby co ja miałam mu powiedzieć? Chcę to powtórzyć? No może tak, ale z
kimś innym. Minho ma już dość takich odpałów jak na ten rok. Zmieniłam
się ponownie w człowieka, on zrobił to samo. Złapałam go pod rękę.
- To prowadź, Panie Azjato! - zasalutowałam z uśmiechem. On, chyba jeszcze bardziej zestresowany, zaczął iść na północ.
Jakieś pół godziny później znaleźliśmy się w mieście, Adefilion. Jak to
on powiedział. Staliśmy na wzgórzu, więc widok był ładny. Muszę również
dodać, że ściemniło się dość wcześnie, jak na zimę. Adefilion było
pięknie rozświetlone.
- Ładnie tu. - powiedziałam zachwycona krajobrazem. - To co, gdzie idziemy? Do baru, galerii?
- Mówiłaś że chcesz coś zjeść. - zauważył. - Jak nie, to wracamy.
- Już mi się odechciało. I zostańmy jeszcze tu! Jesteś złą matką, ojcze. - westchnęłam.
Minho? Wena zdycha w rowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!