14 paź 2015

Od DT

Dzień powoli mijał, pogrążając świat w coraz głębszej ciemności. Nigdy nie cierpiałem tej wszechobecnej czerni, a także tego, jak pokrywała każdy zakamarek. Ptaki na moich plecach zatrzepotały nerwowo. Westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się pod nosem, dzięki czemu automatycznie uspokoiły się. Jednak tropiona przeze mnie łania usłyszała je i uciekła w popłochu. Już dawno zapomniałem jak trudne do upolowania są zwierzęta nieobciążone odłamkami i mutacjami. Tutejsze były szybkie, zwinne i niedoścignione, te pochodzące z moich stron zwykle kulały, poruszały się niezwykle ociężale. Zdecydowanie tu nie pasowałem. A może to ten świat do mnie nie pasował? Ale to chyba ma podobne znaczenie. Od czasu pojawienia się tu, zacząłem odczuwać dziwną pustkę. Zupełnie jakby brakowało mi tamtego powietrza zmieszanego z pyłem, stopionych samochodów, placów zabaw tworzących dziwną, kolorową plamę. Życie w Świecie po Wybuchu było usiane niebezpieczeństwami, a przetrwanie stanowiło priorytet. A ja? Byłem tylko głupim dzieciakiem stopionym z ptakami, zdeformowanym... Jak każdy inny maluch. Poznawałem wiele osób podobnych do mnie, dzielących ten sam los. Uwielbiałem nocą siadać na dachu apteki (w której wtedy mieszkałem) i obserwować nieskazitelnie czystą Kopułę- jedyną budowlę, która przetrwała w nienaruszonym stanie. Mieszkali w niej Czyści. Wielu Nieszczęśników czciło budynek tak, jakby był jakimś bóstwem. Nieliczni, w tym OPR, szykowali się do ataku na nią. Podobno kobiety zamieszkujące odległe ziemie, nazywające mężczyzn Śmierciami, chciały samodzielnie przeprowadzić atak. Ale to było dawno i już nie jest ważne. Uklęknąłem na prawe kolano i poprawiłem "kokardkę" ze sznurowadła lewego trapera. Przeszyło mnie lodowate zimno, kiedy rozpuszczony śnieg ubabrał mi spodnie, jednocześnie powoli je mocząc i stykając się ze skórą.
- Eh... Brawo Dante, uwaliłeś nowe spodnie.- warknąłem sam do siebie
Podniosłem się z lekkim trudem, bowiem odłamki wtopione w kolano mocno mnie uwierały. Choć zazwyczaj nie dawały żadnego znaku "życia". Przyzwyczaiłem się do nich i nie wyobrażałem sobie mnie w wersji Czystego, idealnego basiora jakich było tu wiele. Po prostu dla mnie było to nierealne. Metal, ptaki, szkło- one były częścią mnie przez tak długi okres czasu. I zostaną ze mną na zawsze, jako jedyne mnie nie opuszczą. Głośny skrzek rozerwał wszechobecną ciszę. Coś ciężkiego usiadło mi na ramieniu i objęło je pazurami. Błękitno-niebieski łańcuszek wtopiony w ciało kruka zadzwonił leciutko. Pogładziłem czarne jak noc, a jednocześnie tak delikatne pióra mojej nieodłącznej towarzyszki. Wydała z siebie iście kocie mruczenie i otarła złotym dziobem o pieszczącą ją dłoń.
- Też nic nie złapałaś, co?- zaśmiałem się cicho
- Yyik!- pisnęła, co było równoważne ze słowem "nie"
- No to cienko. Kasy też już nie mamy.- kontynuowałem rozmowę z ciemnopiórą
Tym razem zaskrzeczała i pokręciła łbem. Obdarowałem ją uśmiechem.
- Damy sobie radę, co nie ślicznotko? Po Wybuchu jakoś żyliśmy na samych korzonkach i resztkach puszkowanego jedzenia i dalej żyjemy.
Ruszyłem wolnym krokiem przed siebie, niewielką dróżką wytyczoną przez jakieś zwierzęta. Musiałem wyglądać co najmniej śmiesznie w grubej bluzie, polowych spodniach, traperach i z ptakiem na ręce. Normalnie jak jakiś nowoczesny pirat. Włożyłem dłonie do kieszeni. Co i rusz oglądałem się na boki. Był to bezwarunkowy odruch, wcześniej musiałem cały czas mieć się na baczności, żeby nie zostać zaatakowanym i pożartym przez Grupony, Pyły lub krwiożercze Bestie. Tutaj podobno żyły ogromne gady zwane smokami i naturalne połączenia zwierząt- gryfy, iceryfy, hipogryfy, mantykory i inne tego typu stworzenia. Od wcześniej przeze mnie wspomnianych tym, że nie były w żadnym stopniu połączone cieleśnie z ludźmi. Szelest, odgłos kroków- odwróciłem się szybko i akurat w tym momencie poczułem silne uderzenie w klatkę piersiową. Ptaki na moich plecach zaczęły machać skrzydłami, ja zaś (przez siłę uderzenia) cofnąłem się o krok z zamiarem utrzymania równowagi. Druga postać postąpiła podobnie. Burza jasnych, długich włosów skrywała twarz jakiejś kobiety. Zadarła głowę w górę i wbiła we mnie spojrzenie. Była niezwykle urocza i wręcz piękna- tyle mogłem wywnioskować.
- Nic się panience nie stało?- zapytałem zmieszany

<Idalia? Masz tasiemca xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!