Ciężkie krople padały na liście, które uginały się pod ich ciężarem. Burza trwała w najlepsze, a ja, jako zagorzały sceptyk wyładowań elektrycznych i wody spadającej z nieba, zaszyłam się w jednej z pustych grot. Chcąc nie chcąc, musiałam spędzić tu trochę czasu, a deszcz maskował mój trop - rozmywał ślady i gubił zapach. Być może to było jego jedyną zaletą. Przeturlałam się na plecy, i wypatrując sensu życia w stropie jaskini. Tak, jak mi się wydawało - nie dowiedziałam się niczego. Z cichym westchnieniem rozłożyłam skrzydła. Zaczynały powoli drętwieć, a tego uczucia wręcz nienawidziłam. Coraz głośniejsze "bożenie" wyrwało mnie z gapienia się w górę. Wstałam, jakby mnie coś oparzyło i zaczęłam wpatrywać się w stronę, z której przyszłam. Mimo wszystko chmury i mgła skutecznie mi to uniemożliwiły. Siedząc sobie tak i wsłuchując się w kroki zbliżające się do mnie, straciłam nagle równowagę i poczułam na sobie coś ciężkiego. Z trudem udało mi się wyczołgać spod mokrego cielska.
- Ekhem - usłyszałam - Ja... E... Nie chciałem, nie wiedziałem, że ktoś tu jest.
- Wydaje mi się, że gdybyś wiedział, to byś zwolnił - odpowiedziałam, patrząc w stronę, z której dochodził głos. Po chwili zobaczyłam ciapatego basiora, który gapił się na mnie jak cielę w malowane wrota.
- Jesteś tu nowa? - zapytał.
- Tak. Jak na razie znam tylko alfę i Amorę... - powiedziałam cicho i cofnęłam się pół kroku.
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!