Poczułem, jak ktoś mnie podnosi. Pewnie oni chcą mnie już zabić, pomyślałem. Otworzyłem powoli oczy. Ktoś ciągnął mnie po podłodze i bynajmniej nie był to porywacz, a... Miu. Zachwiałem się i spróbowałem stanąć o własnych siłach. Po chwili udało mi się ustać, po czym rozejrzałem się. Miu usunęła ostatnią deskę z okna, po czym przez nie wyskoczyła. Padły dwa strzały. Poczułem, że piecze mnie łydka. Zacisnąłem zęby, co nieco uśmierzyło ból. Miu przechodząc przez "ramę" okna zachwiała się i spadła na twarz. Ale ciota, pomyślałem, po czym wyskoczyłem przez okno, chwyciłem nadgarstek dziewczyny i pobiegłem przez niezwykle duże pole. Spojrzałem przez ramię. Grupka ludzi z karabinami wybiegła z budynku, próbując nas namierzyć. Miu przyspieszyła i mnie wyprzedziła. Chyba nie zauważyła porywaczy, a kiedy zorientowałem się, że nas nie widzą, rozkazałem:
-Padnij!-To mówiąc popchnąłem Miu tak, że upadła na twarz. Położyłem się na ziemi i nasłuchiwałem. Chyba odpuścili. Chyba. Tak mi się wtedy wydawało. Nagle padły kolejne strzały i krzyki porywaczy rozległy się jakieś dwadzieścia metrów od nas.
<Miu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!