25 kwi 2016

Od Savey Do Roy'a

Łapy już same uginały się ze zmęczenia. Nieduża grupa nocnych strażników i paru zabójców, próbowała odepchnąć nadchodzącą watahę. Warknęłam głośno, stając między Moon oraz Miu, by już po chwili wyjść na prowadzenie. Rzuciłam się razem z białą waderą, na jednego z najbardziej niebezpiecznych przeciwników. Udało się nam położyć go na ziemi, lecz nie obyło się bez oporów. Zamachnięcie się przez niech łapą, spowodowało, że udało mu się zadać mi pierwszą, większą ranę tej nocy. Odskoczyłam kawałek, lecz Moon udało się przytrzymać przeciwnika. Widząc, że jest w wielkiej furii, zadałam za nią pytanie, podchodząc do pyska czarnego wilka:
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
Ten tylko zaśmiał się szyderczo, by już po chwili odejść do innej krainy. Odsunęłam się dwa metry i podniosłam łapę do góry, uważnie się jej przyglądając.
- Cwaniaczek miał zatrute pazury - zaśmiała się Moon, spoglądając na mnie.
Schowałam łapę za siebie i unikałam jej obecności, podczas powrotu do jaskini. Waderze udało się jednak wywęszyć obecność krwi. Szybkim ruchem, złapała mnie za przednią goleń i zaczęła jej się przyglądać.
- Drapnął cię!
- Nawet jeśli, nic mi nie będzie - powiedziałam spokojnie, z dość dużą delikatnością, próbując wyrwać łapę z jej żelaznego uścisku.
- Idziemy do Roya ale już!
Słysząc imię medyka, prawie krew mi odeszła. Nie to, że go nie lubiłam, gdyż potrafił każdego rozśmieszyć i wprowadzić w watasze wesoły nastrój. Bałam się jednak zabiegów. Nie, nie bolały, no może trochę ale bałam się, tego, że zawsze może pójść nie tak. Przewróciłam oczami i ruszyłam powolnym krokiem za waderą. Dochodząc do jaskini, Moon kazała mi usiąść w jednym rogu jaskini, sama jednak udała się głębiej. Z tamtej okolicy dochodziły do mnie tylko niektóre odpowiedzi:
- Tak zaraz do niej przyjdę - odparł najpewniej Białej, basior.
Towarzyszka, wyszła z jaskini uśmiechając się do mnie serdecznie, zostawiając mnie chwilę w samotności. Podniosłam łapkę i gdy już miałam polizać ranę, do moich uszu dotarł spokojny głos wilka:
- Nie liż.
Postawiłam łapę na ziemi i starałam się znaleźć Roya wśród ciemnych skał, co było nie lada wyczynem, lecz gdy ten podszedł bliżej, uśmiechnęłam się do niego:
- Hej, długo mnie tutaj nie było co? - zaśmiałam się.
<Royal?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!