Usiadłem pod drzewem, już pogodziłem się z odejściem od Savey,Lili już dorastała i już sobie po woli radziła i orientowała się.
Jednak ten ból pozostał na miejscu, i żeby go złagodzić, piłem co chwilę, bez umiaru, i codziennie wracałem do jaskini nachlany.
Następnego jednak dnia,gdy siedziałem przy tym samym drzewie, przy butelce wisky, ujrzałem waderę, była nie co podobna do Savey,ale to chyba niemożliwe, więc nie zwracałem na nią uwagi, oparłem się o drzewo i pociągnąłem z flaszki, jednak zbliżyła się do mnie
-Dasz łyka?
W sumie czemu nie, to trochę grzech pić samotnie, podsunąłem butelkę pod nos wadery, po ciagnęła łyka
-Jak ci na imię?-spytała dalej
-Kazan-odparłem krótko i wziąłem butelkę
Wadera juz zaczęła coś mówić kiedy przerwałem jej podsuwając butelkę
<Savey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!