Dnie leciały jak krew z nosa, a szczeniaki rosły jak na drożdżach
A i obrazów moich przybywało w miarę.
Odkąd Szczeniaki się urodziły zająłem się tylko szkicowaniem i miłosnymi igraszkami z Mori, i znowu szkicowanie... praktycznie nie jadłem,nie czułem głodu...za to piłem dużo, pomysły na szkice bardzo mnie wysuszały.
Mori pewnego dnia przyszła z jeleniem
-Kochanie,zjesz coś?-spytała
-Nie dzięki kochanie, myślę
-Nie, możesz ciągle myśleć, musisz coś zjeść,bo się zmarnujesz...
-Ale...
-Jak nie chcesz jeść dla mnie, to zrób to dla szczeniąt,w końcu potrzebują zdrowego i silnego tatę
Posłuchałem ją i razem zjedliśmy
<Mori?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!