Rozejrzałam się po niedużej grocie, która posłużyła nam za schronienie. Ogólnie były całkiem przytulna i odpowiadałaby moim potrzebom, gdyby nie to, że po prostu była jaskinią. Nie lubię zamkniętych przestrzeni. Polikarpa zostawiłam w morzu, po tym przebywaniu w słodkiej wodzie dobrze mu zrobi słona kąpiel. Położyłam się na ziemi i przez wylot groty obserwowałam, jak moja łódka kołysze się na coraz to większych falach. Co jakiś czas do wnętrza jaskini wpadał zimny podmuch wiatru. Gdzieś w oddali dało się słyszeć grzmot. Ogólnie całkiem ładna pogoda, o ile nie chce się żeglować.
- Tam musi być nieprzyjemnie – stwierdziła Amortencja, widząc lecące z trudem mewy.
- Pewnie tak – zgodziłam się. Na pewien czas zaległa cisza, zakłócana jedynie przez fale, wycie wichru i co jakiś czas przez przybliżające się grzmoty. Po około godzinie wiatr ustał, burza oddaliła się, a morze stało się niemal tak gładkie jak stół. Słońce wyszło zza chmur i posłało ciepłe promienie na plażę. Wyszłam z groty i wciągnęłam do płuc powietrze. Lubię jego poburzowy zapach.
- Popływamy? – zaproponowałam, odwracając głowę w stronę wadery.
- Chętnie – odparła z uśmiechem. Obie weszłyśmy do morza i przez chwilę po prostu pływałyśmy. Potem zaczęłyśmy się chlapać. W pewnym momencie utworzyłam wody niedużą kulę i rzuciłam prosto w pysk Amortencji. Kiedy ta przez chwilę nie mogła patrzeć, udałam, że wpadam do wody. Wstrzymałam oddech i z niemal całkowicie zamkniętymi oczami przestałam się ruszać. Złota wilczyca dostrzegła to po kilku sekundach i wyciągnęła mnie z wody. Kiedy zobaczyła, że nie oddycham, przeraziła się nieco. Chyba chciała zabrać mnie do lekarza czy coś, ale nie wytrzymałam i widząc jej minę, wybuchłam śmiechem.
- Żebyś… się… widziała! – wydusiłam w końcu.
<Amortencja?>
20 kwi 2016
Od Bandery - Cd. Amortencji
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!