3 kwi 2016

Od Sav CD Kaz'a

Gdy Kazan wszedł do jaskini nie dowierzałam w to co się dzieję, był kompletnie pijany! Podbiegłam do niego i przytrzymałam zanim zdołał się wywalić.
- Gdzieś ty był? - zapytałam.
- Nigdziee, po prostu mam problemu z rodziną - powiedział bełkocząc.
- Słucham?
- Nie radzę sobie! - ryknął mi w twarz.
Odskoczyłam od niego i zaczęłam się cofać do wyjścia, chcąc uciec. Wiedziałam, że to wszystko przeze mnie, przez tą całą ciążę, przez moją nieuwagę.
- Ja sobie nie dam rady, z niczym - wybełkotał.
Wtedy do moich oczu napłynęły łzy, samoczynnie na wspomnienie jego byłej partnerki. Na nią na pewno się wtedy nie wydzierał, na pewno jej nie obwiniał, a tym bardziej nie straszył.
- Za co? - zapytałam jak idiotka, myśląc, że odpowie mi w pełni rozumu, każdy wie jednak, że po alkoholu zawsze mówi się to co chciało skryć - Na nią na pewno się nie wydzierałeś! - krzyknęłam starając się opanować rozpacz.
- Sav kurw..
- Jestem tą kolejną tak?! - przerwałam mu - ciekawe co tak na prawdę myślałeś mówiąc, że mnie kochasz!
W tamtym momencie wybiegłam z jaskini. Na zewnątrz panowała okropna śnieżyca, przez co nic nie widziałam. Chciałam po prostu zniknąć, wyparować, nie czuć tego bólu w sercu. Może na prawdę byłam dla niego udręką? Sama nie wiem. W tamtym momencie poczułam, jak ziemia pode mną opada, w ostatniej chwili złapałam się krańca trawy, starając się wydostać na zewnątrz. Desperackie próby okazały się bezsensowne, gdyż i tak zostałam uwięziona w pułapce. Wylądowałam na nogach, starając się nie zranić brzucha. Położyłam się na ziemi zakrywając pyszczek łapami. Trzęsłam się z zimna, jak nigdy dotąd, czując rozpuszczające się płatki śniegu na moim futrze. Zamknęłam po prostu oczy, mając nadzieję, że to wszystko się zaraz skończy...
< Kaz? Emmm no to masz....>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!