1 kwi 2016

Od Cutt CD Rae'a

Nie wiedziałam co powiedzieć. Raphael? Tutaj? A co jeśli na prawdę już nie żyje? Co, jeśli nie zginął tą samą śmiercią co ja? Co, jeśli już nigdy się nie wybudzi...? - jeszcze nigdy się tak o NIKOGO nie martwiłam. Próbowałam się  wydostać z krzesła, do którego byłam przywiązana  <liną oczywiście xD>. Nagle poczułam z tyłu luzy.  W tym momencie chciałam się odwiązać i poderżnąć gardło Rodrick'owi,  bowiem bez powodu zabił moich rodziców. Jednak w ostatniej chwili powstrzymałam się od tego pomysłu, poczekam aż zaśnie.
- Noo,  proszę, proszę... Zjawił się Twój książę z bajki. - zażartował Rodrick.
- Przestań, nędzna namiastko wilka. - warknęłam. U Rae'a zobaczyłam taki... Przebłysk w oku, który mówił tylko o zemście. Raphael chyba się jakoś dowiedział o tym, że to wszystko wina Rod'a.
- Rae, nie.
Spojrzał na mnie z ukosa.
- Ale...
- Nie. - odpowiedziałam oschle. - Mam z nim jeszcze jedną sprawę do wyjaśnienia.
Basior posłał mu spojrzenie, przez które Rod aż się wzdyrgnął. Lekko podniosłam swe kąciki ust w górę.
- Idę... Się ogarnąć. A Ty, ciemnoto - zwrócił się do Rae'a - idziesz ze mną, żeby Ci na myśl nie przyszło, aby ją odwiązać.

~*Po bardzo nudnej chwili później*~

Gdy już poszli, zostałam sama, samiutka, samiusieńka... Wyśmienicie! Nareszcie mogę się uwolnić od tego krzesła! Ugh.. Już u Sedessy było mi wygodniej. W końcu ona była wielką królową (ta, sedesów chyba) i miała na krzesłach poduszki. A tu? Same drewno! Dobrze, że tu nie czułam bólu, bo inaczej bolałoby jak cholera. Dobra, to jak się teraz stąd wydostać? Było ciemno, nic nie widziałam, a drzwi były gdzieś ukryte. Zaczęłam ich szukać po omacku. 
- Och, to bez sensu, i tak nic nie znajdziesz! - odezwało się coś w mojej głowie.

 Rodrick? Nie, to nie mógł być on! Ma zupełnie inny głos, a to coś wręcz piszczało, omal mi uszy nie wybuchły! 

- Serio? - odpowiedziałam i bez dłuższego zastanowienia włączyłam przed chwilą, świeżo, znalezioną latarkę.

- Czysty przypadek. - burknął głos w głowie.

- Dobra, teraz tylko znaleźć drzwi, Rae'a i szybko się stąd wynosić, bo z tego, co wiem, ta trucizna tak wolno zabija, bowiem daje jeszcze 12 godzin na uratowanie zatrutego. - westchnęłam. - I jak widzę, mam jeszcze 3 godziny, inaczej po prostu umrę. - powiedziałam, patrząc na taki jakby zegarek, który odmierzał czas mojego życia na ciele {KLIKNIJ TU, A ZOBACZYSZ O CO MI CHODZI}. - No nic, nadzieja matką głupich, mam na razie tylko ją...

Dobra, Cutt.  Weź znajdź te drzwi i wynoś się stąd. Przecież znalezienie ich nie może być aż tak trudne...
- Jest!  - wykrzyknęłam, znajdując coś w rodzaju klamki. Otworzyłam drzwi,  wyłączyłam latarkę i weszłam do oświetlonego pokoju. Nagle jednak, w pomieszczeniu światło zgasło, a ja pod wpływem emocji po prostu puściłam latarkę. Cholerna zmyłka! Szukałam przedmiotu wszędzie, ale nie udało mi się go odnaleźć. W tym samym czasie, mój wzrok przyzwyczaił się do ciemnego wnętrza. Potem, nadal szukając latarki,  nadziałam  na coś swój palec. Cóż, nie bolało, bo jeszcze żyję i jestem tu tak na prawdę tylko w "odwiedzinach", ale z tą różnicą, że nie mogę się wydostać. Wysiliłam wzrok i uważnie przyjrzałam się  mojemu palcowi. Spływała po nim jakaś ciecz. Krew? O matko, na co nadziałam ten palec?
Wytężyłam wzrok i spostrzegłam jakąś maszynę...? Ooo... Było tam nawet jakieś wiertło. To chyba na to się nadziałam...
Usiadłam pod ścianą. Jedyne, co teraz oświetlało ten pokój, to ten zegar, wręcz wetknięty we mnie. Pozostały mi tylko 2 godziny i 27 minit źycia. Wtedy mój krwawiący palec zaczął lekko pobolewać. Cholera... Zaczęło się. Ta, niedługo będę czuć tak okropny ból, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. A co, jeśli Rae mnie nie odnajdzie? Co wtedy? Nic. Dlaczego ma mnie niby uratować? Po co? I tak już wszyscy o mnie zapomnieli tam, na górze...
<Rae?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!