- Czekaj! - krzyknęłam.
- Co?
- Nie możesz tego zrobić... -jęknęłam. - Z tą chorobą na pewno da się żyć!
- Nie da!!! Umrę prędzej czy później!!!!
Nie wiedziałam co mam robić, jak odwlec go od tego pomysłu... Może i miał rację, może nie da się z tym żyć...
- Newt... Wiem, że może trudno jest z tym żyć, ale... Może ktoś kiedyś odnajdzie lekarstwo na tą chorobę... Proszę, zostań...
Basior na nic wziął sobie moje gadanie, przyłożył pistolet do skroni i odparł:
- Żegnaj, Zan...
Wtedy rzuciłam się na jego głowę, dosłownie wtedy, kiedy pociągnął za spust. To ja dostałam prosto w głowę i zaczęłam się wykrwawiać...
<Newt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!