-Jestem...-Zacząłem, ale usłyszałem hałas. Podobny do ryku samochodu. Rozejrzałem się. Nic nie dostrzegłem. Milczałem. Po chwili hałas się powtórzył.
-Co jest, do...-Przerwał mi kolejny ryk. Tym razem zobaczyłem dziwny cień. (Widziałem oooorłaaaa cieeeń!) Spojrzałem w górę. Zaschło mi w ustach, kiedy zobaczyłem smoka. Wyglądał jak typowy smok, od łba do ogona było jakieś 100 metrów. Dopiero po chwili zauważyłem mechaniczne skrzydła. Smok wylądował nieopodal, po czym przybiegł do nas. Zatrzymał się kilkanaście metrów od zdziwionej wadery. Zaryczał i uderzył ją łapą w bok. Przewróciła się. Zmieniłem się w człowieka i z krzykiem podbiegłem do smoka, by następnie wbić mu nóż w łapę. Smok uniósł łapę, a potem mnie nią uderzył. Kręciło mi się w głowie. Poczułem, jak coś spływa mi po boku. Spojrzałem na swój lewy bok tępym wzrokiem. Ogromna rana oszpecająca moje żebra obficie krwawiła. Smok zaryczał, uderzył mnie ogonem w głowę. Z trudem wytrzymałem ból i wstałem. Rzuciłem sztyletem w łapę smoka. Nóż jednak był bardzo celny. Uderzył go w zgięcie łapy. Smok zaryczał, sztylet wypadł z jego rany. Potwór po chwili odleciał. Wadera wstała, a ja upadłem. Po mojej skroni spływała krew. Zemdlałem.
<Amortencja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!