12 paź 2015

Od Newta CD Zan

Bez zwlekania zabrałem pistolet i Zan do lekarza. Tenebris na szczęście była na miejscu. Na widok mojej zakrwawionej mordy i dziury w głowie Zan, cicho krzyknęła.
-Tene, to nie tak, jak uważasz. Ja..Chciałem się zabić, a ona próbowała mnie ratować mimo, iż wiedziała, że mi się nie da pomóc. Nie pytaj, o co chodzi. Po prostu ją uratuj-Powiedziałem.
-Dobrze, wyjdź-Powiedziała. Posłusznie wyszedłem, po czym wyszeptałem do medyczki:
-Błagam. Uratuj ją. Ona jako jedyna mnie akceptuje, ze względu na...To.-Spojrzałem na medyczkę smutno i wyszedłem.

********5 Godzin Później*********
Z jaskini wyszła Tenebris.
-Witaj, Newtonie. Na szczęście kula trafiła pod kątem, więc czaszka nie uległa uszkodzeniu. Może jednak mieć problemy z pamięcią i może skarżyć się na bóle głowy.-Skąd ja to znam, pomyślałem.
Bardzo cieszyłem się, że Zan żyje.
-Gdzie ona jest? Muszę się z nią zobaczyć!-Spoglądałem do jaskini przez ramię Tenebris. Wadera bez słowa pozwoliła mi wejść. W rogu jaskini siedziała Zan. Gruba warstwa bandażów zakrywała jej czoło. Spojrzała na mnie.
-Dlaczego mnie tu przywlokłeś?-Wymruczała. Usiadłem obok niej.
-Zan, ja..Nie mogłem pozwolić, byś umarła. Błagam, powiedź teraz, co o tym wszystkim myślisz.
-Jak to?-Zapytała, lecz po chwili sama zrozumiała.
-Zależy mi na tobie. Nie możesz umrzeć-Zeszkliły jej się oczy.
-Nie o tym..-Zamilkłem na chwilę-Dlaczego chcesz umrzeć?
-Bo..Nie chcę, żebyś mnie opuścił.
-Naprawdę?-Uniosłem brwi.-To nie jest jedyny powód. Wiem to.
-Nie. To jedyny-Skłamała.
-Kłamczysz. Powiedź mi prawdę! Przecież mi ufasz! Chyba.
-Moi bliscy nie żyją, a to znaczy, że ja nie zasługuję na szczęście.
-To JA nie zasługuję na szczęście. To JA jestem jebanym Poparzeńcem!-Prawie płakałem.
-Zan, jak głowa?-Zapytała nagle Tenebris.
-Już bardzo dobrze. Prawie w ogóle nie czuję bólu. Dziękuję.-Wymamrotała. Tenebris wyszła.
Schowałem pistolet tak, że nie był widoczny.
-Możesz wstać?-Zapytałem. Zan nie odpowiedziała i bez trudu się podniosła. Noga wywinęła jej się, przez co się wywaliła. Wyciągnąłem do niej łapę, oferując pomoc, ale ona po prostu odepchnęła moją łapę. Poszliśmy na polowanie. Zan normalnie funkcjonowała. Bandaż czasem ją wkurzał. Nagle znów Pożoga zaczęła się objawiać. Rzuciłem się na Zan, ale objawy szybko ustały.
-Przepraszam-Spuściłem łeb i wyjąłem pistolet. Zeszkliły mi się oczy. Spojrzałem na Zan. Skierowałem z nią pistolet.
-Zan. Błagam, błagam, błagam, błagam! Zabij mnie.
-Newt, nie mogę!-Rozpłakała się.
-Błagam, błagam, błagam. Zrób to dla mnie. Nie chcę być tym potworem, w którego zmienię się niedługo. Nie pozwól mi zarażać. Błagam. Zabij mnie. Zabij mnie. Zabij mnie.-Powtarzałem płacząc.
-Newt, ale ja nie mogę!!!-Krzyknęła.
-BŁAGAM, ZAN! Zabij mnie! ZABIJ MNIE!!! Jeśli kiedykolwiek byłaś moją przyjaciółką, zabij mnie!-Powiedziałem. Podałem jej pistolet. Przyłożyła mi lufę do głowy. Płakała. Było mi jej żal. Ale nie mogę zabić całej tej watahy przez swój egoizm. W końcu powiedziałem:
-Zrób to. Teraz. Błagam-Jęknąłem, po czym dodałem-Powiedź Minho, Thomasowi i reszcie, że przepraszam.
Zan załkała po raz ostatni i pociągnęła za spust.


<Zan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!