Sam nie spodziewałem się tego, że uda mi się tak szybko wrócić. Wystarczyło uzupełnić zapasy o owoce, warzywa oraz wodę pitną. Wszedłem do domu i zająłem buty, aby nie wybrudzić wnętrza. Odstawiłem zakupy do kuchni, przechodząc obok Morgiany. Jej przyspieszony oddech mówił, że nie spała. Jednak nie chciałem jej niepokoić, więc przesiedziałem większość czasu na czymś, co przypominało miniaturowy balkon, chrupiąc przy okazji jabłko. Jednak zmuszony, damski krzyk z wnętrza domu nie pozwolił mi zbyt długo na chwilę relaksu. Wparowałem do pokoju tak szybko, jakby goniła mnie wkurwiona baba z okresem.
- Co się stało? - zapytałem, łapiąc oddech.
- Nic. - wymamrotała Różowa. Jednak siedziała skulona na łóżku, lekko drżąc.
- Koszmar? - ponownie zapytałem, trochę bardziej uspokojonym tonem. Mor nie odpowiedziała. Westchnąłem więc cicho i usiadłem na skraju materacu.
- Zrobić ci herbaty, czy coś?
- Co ty nagle taki miły się zrobiłeś? - bąknęła.
- Tak jakoś, Moja Pani. - odparłem głosem uniżonego sługi.
< Moor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!