Nyah, wielki Raphael przybywa z pomocą! Co było dość dziwne, dotychczas ratowałem tylko tyłek Cuttle. Jak ja w ogóle znalazłem się na dachu, w mieście, na dodatek pod postacią człowieka, na te pytania jednak w ogóle nie znam odpowiedzi.
Jakaś dziewczynka, na oko dziesięcioletnia, wiła się pod rękami jakiegoś chłopaka. Przyparł młodą do ściany budynku, podduszając nieprzerwanie. Wydawała z siebie głuche wołania o pomoc. Ludzie, dlaczego nikt jej nie pomoże? Przecież tam, na ulicy, krząta się wiele osób, a żadna nawet nie spojrzy w tą stronę. Społeczeństwo w tych czasach jest okropne, że tak to pozwolę sobie ująć. Początkowo, westchnąłem cicho, zeskakując z krawędzi. Jakimś cudem robiąc przy tym salto, znalazłem się na prostych nogach tuż za napastnikiem. Wtedy też do zaułka wkroczyła jakaś kobieta, jej zapach był bardzo znajomy. Twarz ozdobił wredny uśmiech, a dłonie zostały schowane w kieszeniach kurtki. Spojrzałem na nią z ukosa.
- Cześć, Elandiel! - zwróciłem się do niej. Chłopiec natychmiastowo przestał gnębić swoją ofiarę. Odwrócił się do mnie na pięcie, zawzięcie obserwując. Skierowałem wzrok z powrotem na bachora, którego mina mówiła wszystko. Był jednocześnie zdenerwowany i zestresowany obecnością moją i towarzyszki z watahy. El wykonała szybki gest ręką, sekundę później mając już przestraszoną dziewczynkę w objęciach. Łkała cicho, nie mogąc się uspokoić.
- Byłeś zajęty, he? Ohohoh, przepraszam, na prawdę. Nie wiedziałem, że teraz tacy gówniarze jak ty zajmują się gwałtami na małych, bezbronnych... No, wiadomo o co chodzi. Idź pornole pooglądaj, a nie robisz to na żywo. - wymruczałem z jakże sztuczną uprzejmością. Zrobił jeden krok do tyłu, ale widziałem w jego oczach chęć przywalenia mi prosto w szczękę, lecz może mi się wydaje. Gwałtownie złapałem go za kołnierz, i nie chcąc, żeby było mu smutno, uderzyłem nim o ścianę. Jęknął pod nosem z bólu, zwijając się w kłębek. Przycisnąłem go do ziemi lewą stopą, opierając się o kolano. Wyczołgał się jednak spod niego w kąt. Mmm, słabe to.
- Rae, nie rób mu krzywdy, to tylko dzieciak. - syknęła na mnie Elandiel, nie puszczając młódki.
- Ale, no, mamo, proszę...? Przez takich się nudzę. - kiedy już miałem zabrać się za tamtego szczyla, ten dał nogi za pas. Uciekał tak, że aż się za nim kurzyło. Widziałem jeszcze, jak wpada na słup, potem w grupkę ludzi. Jeden z nich, który trzymał czarną teczkę, uciął sobie z chłopakiem głośną pogawędkę. Eh, jeśli chciałbym coś mu zrobić, później nie dali mi by spokoju. Na obecną chwilę nie chcę żadnych kłopotów.
Jasnowłosa wypuściła zapłakaną. Kobietka pomachała jej na pożegnanie, uciekając gdzieś w głąb uliczek.
- Mhw, i żadnej zabawy. - mruknąłem, wzruszając ramionami. - Mogę go gonić?
- Przynajmniej nikt oprócz jej nie ucierpiał. - podsumowała El, ignorując kolejne pytanie.
- Cześć, Elandiel! - zwróciłem się do niej. Chłopiec natychmiastowo przestał gnębić swoją ofiarę. Odwrócił się do mnie na pięcie, zawzięcie obserwując. Skierowałem wzrok z powrotem na bachora, którego mina mówiła wszystko. Był jednocześnie zdenerwowany i zestresowany obecnością moją i towarzyszki z watahy. El wykonała szybki gest ręką, sekundę później mając już przestraszoną dziewczynkę w objęciach. Łkała cicho, nie mogąc się uspokoić.
- Byłeś zajęty, he? Ohohoh, przepraszam, na prawdę. Nie wiedziałem, że teraz tacy gówniarze jak ty zajmują się gwałtami na małych, bezbronnych... No, wiadomo o co chodzi. Idź pornole pooglądaj, a nie robisz to na żywo. - wymruczałem z jakże sztuczną uprzejmością. Zrobił jeden krok do tyłu, ale widziałem w jego oczach chęć przywalenia mi prosto w szczękę, lecz może mi się wydaje. Gwałtownie złapałem go za kołnierz, i nie chcąc, żeby było mu smutno, uderzyłem nim o ścianę. Jęknął pod nosem z bólu, zwijając się w kłębek. Przycisnąłem go do ziemi lewą stopą, opierając się o kolano. Wyczołgał się jednak spod niego w kąt. Mmm, słabe to.
- Rae, nie rób mu krzywdy, to tylko dzieciak. - syknęła na mnie Elandiel, nie puszczając młódki.
- Ale, no, mamo, proszę...? Przez takich się nudzę. - kiedy już miałem zabrać się za tamtego szczyla, ten dał nogi za pas. Uciekał tak, że aż się za nim kurzyło. Widziałem jeszcze, jak wpada na słup, potem w grupkę ludzi. Jeden z nich, który trzymał czarną teczkę, uciął sobie z chłopakiem głośną pogawędkę. Eh, jeśli chciałbym coś mu zrobić, później nie dali mi by spokoju. Na obecną chwilę nie chcę żadnych kłopotów.
Jasnowłosa wypuściła zapłakaną. Kobietka pomachała jej na pożegnanie, uciekając gdzieś w głąb uliczek.
- Mhw, i żadnej zabawy. - mruknąłem, wzruszając ramionami. - Mogę go gonić?
- Przynajmniej nikt oprócz jej nie ucierpiał. - podsumowała El, ignorując kolejne pytanie.
< Elandiel? Tak, słabe, ale nie mam co robić ;Y >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!