- Patrz jak się rozbestwiły, skurwysyny małe! - zawołałam oburzona.
- Nie narzekaj, tylko uciekaj póki masz na czym! - warknął Marco, ciągnąc mnie za nadgarstek.
- Mam nogi, dzikusie!
-Jeszcze!
Przerwróciłam oczami, wyrażając to, czego powiedzenie zdeprawowałoby młode dusze, i przywołałam M5, który groźnie błysnął w prawej dłoni. Na szczęście było w nim jeszcze parę naboi. Przeładowałam broń i ponownie puściłam się biegiem za chłopakiem.
- Tędy! - wykrzyknęłam nagle, popychając Marco w pobliską uliczkę.
- Miu, mamy problem..
- Jaki? - wymamrotałam.
- Nie przejdziemy dalej.
- No i huj, mają nas ominąć, a nie wbiegać tutaj. Poza tym - tu urwałam, przenosząc wzrok na nogę chłopaka. - Trzeba ci to opatrzyć, bo może się wdać zakażenie.
< Marco? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!