9 kwi 2016

Od Zen'a

Odkąd Różowa dała mi spokój, dni mijały o wiele milej. Choć szybciej. I nudniej. Kolejny raz prawie wysadziłem jaskinię Elandiel, jednak ta skwitowała to męczeńskim westchnięciem i rozkazem opuszczenia jej. Obecnie kierowałem się w stronę Lasu Irtraze, w którym rosły lecznicze zioła. Jako, że wiosna dopiero się zaczyna, te nawet nie zdążyły porządnie wykiełkować. Usiadłem nieopodal jednego z drzew i oparłem się o jego pień, wsłuchując się w cichy szum rzeki. Takie rzeczy orzeźwiały umysł i pozwalały trzeźwo myśleć. Z cichym westchnieniem zmusiłem się do wstania i opuszczenia lasu.
- Zen? - usłyszałem czyiś metaliczny głos. - Ty jesteś Zen?
Odwróciłem się, lekko mrużąc oczy.
- Zależy. Kto pyta?
- Kuroi. Tenebris i Elandiel cię szukają.
- El nie mogła przyjść osobiście? - mruknąłem. Nie uzyskawszy odpowiedzi ponownie westchnąłem. - Dobra, już idę..
- Okay. - odparła i wzniosła się na czymś, co przypominało skrzydła.
Ciekawe, po co mnie wołają. Chyba nie zabiłem Elandiel jakimiś prochami, a ona zmartwychwstała i chce się zrewanżować.. - pomyślałem.
- Help me! - usłyszałem. - Help. Me. NIGGA!
- Ej! Kogo tu nazywasz murzynem?! - zawołałem w przestrzeń, rozglądając się na wszystkie strony.
- O.. Ktoś mnie usłyszał.. Weź pomóż, bo tu dół a ja z niego wyjść nie mogę..
- Spoooko. - zanuciłem i skierowałem się w stronę miejsca, z którego usłyszałem głos.

< Ktoś? >

2 komentarze:

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!