- Nosz kuźna, serio musisz mieć takie słabe życzenie?- syknąłem na rudego basiora. Uśmiechnął się tępo i pokazał mi język. Miałem ochotę go udusić, ale zasady to zasady, ma prawo do ostatniego słowa... Chociaż w sumie, nie muszę tego przestrzegać.
- Tak, dlatego masz wyczarować mi jaką waderę! Taką wiesz, co jest słodka i w ogóle... - rozmarzył się, a jego oczy zrobiły się maślane. Nie chciałem wiedzieć, o czym teraz myśli. Zerknąłem na jego łapę. Robiła dziwne ruchy... Zamachał dziwnie ogonem.
- Po pierwsze, do cholery jasnej nie czaruję. Po drugie, naprawdę jesteś takim debilem?- mruknąłem, wstając z ziemi. Kiwnął łbem na tak, przez co westchnąłem głośno, okazując swe niezadowolenie. Zniknąłem w krzakach, przeklinając pod nosem. Dziwne osoby ostatnio spotykam, może przejdę na dietę?
*
Zaczaiłem się na pagórku, obserwując dwie sztuki... Zdobyczy. Jedna z nich była błękitna, na zadzie miała granatowe gwiazdki. Rozmawiała z drugą samicą, szarawą taką. Miała złote oczy. Zaciągnąłem się ich zapachem. Poczułem znajomy mi zapach. Demon. Parsknąłem widząc, że jedna z nich to Cuttle, wadera, o której opowiadali mi znajomi. Nie znam jej osobiście lecz wiem, jakie przekręty robiła. Wiem też, że będzie idealna dla mojej ofiary. Boże, czemu nie grzmisz!? Co ja robię ze swoim życiem?
Podkradłem się bliżej, bacznie obserwując Cuttle i tą drugą. Na moim pysku pojawił się krzywy uśmiech. Wyczekałem moment, chwilę później znalazłem się na polance. Warknąłem ostrzegawczo, złapałem niebieską za ogon. Dzięki bogom, że była mniejsza ode mnie. Szarpała się, ale to nic. Kiedy towarzyszka Cutt chciała na mnie naskoczyć, użyłem tkania. Kazałem napastniczce położyć się na trawie i zasnąć. Moją niebieską demonicę ułożyłem w objęcia Morfeusza. Po prostu też sprawiłem, że jej organizm zapadł w lekką śpiączkę. Zostawiłem złotooką i ruszyłem swoim śladem do basiora, który czekał na swój, eh, prezent.
- Widzę, że masz to co trzeba! - wydarł się. Przewróciłem ironicznie oczami i ułożyłem waderę na ziemi, delikatnie, by się nie obudziła ani nie obiła.
- Tak, teraz powiedz jej pa pa~! - odpowiedziałem śpiewnie, mrużąc oczy. Wyłupiaste oczy wbiły się we mnie, a sam wilczek zbladł.
- J-Jak to? - jąkał się, przebierając łapami. Ile ja razy takich bubków poznałem. Podszedłem do niego bliżej, zgrabnie przeskakując nad Cuttle. Ze stoickim spokojem wbiłem w jego prawy policzek pazury, uśmiechając się szyderczo.
- Tak to, pamiętasz? Dusza za życzenie. - przypomniawszy sobie o tym, samiec chrząknął znacząco.
- Ech, słabe te umowy. - zanim zdążył coś powiedzieć, zapadł w błogi, wieczny sen...
*
- Gdzie jestem? - wymamrotała niebieskofutra. Siedziałem parę metrów od niej, odwrócony tyłem. Oblizałem się, a moje oczy stały się czerwone, kły dłuższe i ostrzejsze. A szpony gotowe zabić następną osobę. Truchło mojego obiadu walało się tuż koło niej.
- Co to za worek na ziemniaki!? - wydarła się. Nadal nic nie mówiłem. - Powiesz mi co się tu dzieje, dziwolągu? - wrzasnęła jeszcze głośniej. Z gardła wydobył się głuchy warkot.
Cuttl? :'D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!