Ejme zrobiła krok do przodu, ale szybko wskoczyłem przed nią, zatrzymując ją.
- Nie idź tam sama. - powiedziałem.
Zdałem sobie sprawę, że stoję tyłem do tego nieznajomego, a tego mądry
wilk by nie robił. Zaczęliśmy więc iść obok siebie. Świecące ślepia w
mroku nagle zniknęły, usłyszeliśmy szelest i głośne wycie.
- Chyba nie jest przyjazny. - szepnąłem.
Wskoczyłem do krzaków. Nieznajomy już uciekł, ale na śniegu były ślady jego łap.
- Tędy! - krzyknęła Ejme, wyprzedzając mnie.
Ruszyłem za nią pędem. Przecież tajemnicze zwierzę nie może być bardzo
daleko. Wybiegliśmy na kolejną łąkę. Jednak ona była... Inna. Nie da się
tego opisać. Było w niej coś dziwnego. Coś, przez co miałem ciarki. Nie
było tam żywej duszy, oprócz nas i... Mordercy? Przed nami, tyłem do
nas, stał duży, ciemnoszary wilk. Usłyszeliśmy jak walczy.
- Tak sobie myślę, że mogliśmy jednak zostać i obserwować te gwiazdy. - odezwałem się.
< Ejme? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!