Położyłem łapę na ramieniu Zan. Płakałem. Nieczęsto mi się to zdarzało.
-Ja..Znałem Newta od zawsze.-Wymamrotałem.
-Przepraszam-Rozpłakała się.
-On..Na pewno jest Ci wdzięczny..Ty..Jeszcze nie widziałaś Poparzeńca, który przekroczył granicę, prawda?
-Nie. To nie jest chyba takie złe.-Mruknęła przez łzy.
-Chodź.
-Dokąd?
-Do Jorge. Jest Hiszpanem, miał sporo do czynienia z Poparzeńcami.-Wytarłem łzy wadery. Poszedłem do przodu, w okolice jaskini Jorge. Niebieski wilk był u siebie. Oczywiście nie należy do żadnej watahy. Mieszka niedaleko.
-Cześć, Jorge.
Wilk zmarszczył nos. Taa, ma powody do nie przepadania za mną.
-Huh? Ah, no tak. Ty jesteś Minho. Ten, co się kiedyś na mnie rzucił?
-Taa, to ja. Ta oto tutaj pani chciała się dowiedzieć, jak zachowują się Poparzeńcy.
-Hm...Zależy, kiedy, Po przekroczeniu granicy...Gadają od rzeczy. Czasem sami zadają sobie ból. Jeden taki, Bartley, obecnie martwy, odciął sobie nos i rękę. Tak czy siak, nienawidzą odporniaków-Tutaj spojrzał na mnie.-Atakują wszystko. Zwierzęta, ludzi, innych poparzeńców. Jak psychopaci.
-A ty jesteś Poparzeńcem?-Zapytała Zan nadal płacząc.
-Nie, jestem Odporniakiem. A czemu płaczesz?-Nie miałem zamiaru dopuszczać Zan do głosu, więc powiedziałem:
-Kojarzysz Newta?
-Taa, ten blondyn?
-Tak. On...Zginął. Był chory na Pożogę. A Zan chyba go kochała.
<Zan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!