Chłopiec dostał w bark. Zaśmisłam się lekko, przy tym rumieniąc się i patrząc na Zera. Nie wiem czy to był rumieniec "zimna", czy... Uczucia. Tak. Jestem pewna, że czuję coś do niego. I to nie była zwykła przyjaźń... Na sto procent.
Gdy skończyliśmy bitwę na śnieżki, chłopcy poszli do domów, zaś ja i Zero na spacer. Chwyciłam go za rękę i uśmiechnęłam się ciepło. Odwzajemnił ten drobny gest.
Wiatr lekko muskał niczym niewzruszone, brązek oblane gałęzie, których nagie ramiona okrywał biały śnieg. Lampy świeciły wokół, oświetlając mrok. Wszędzie pełno samochodów... A śnieg chrupał nad pod nogami.
- Zeroo...
- Hmm?
- Piękna ta noc, nieprawdaż? Jednak kiedyś trzeba wrócić do domu. - zachichotałam. - Wracajmy do hotelu, proszę.
- Dobrze. - uśmiechnął się.
- A, i jeszcze jedno...
- Tak?
Złożyłam mu na ustach lekki pocałunek.
<Zero? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!