Gdy zobaczyłam jak Chiffa wpada pod lód, przeraziłam się nie na żarty.
Próbowałam do niego pobiec ale się zaczepiłam. Już miałam odgryźć
materiał gdy kątem oka dostrzegłam Cuttle. Szybko wyciągnęła basiora na
brzeg. Jak strzała popędziłam do nich i przytuliłam brata.
-Tak się o ciebie bałam.- szepnęłam.
-Azzai, nie rób mi obciachu.- mały odepchnął mnie łapą.
-Lepiej idźcie po jakieś ciepłe koce bo maluch się przeziębi.- usłyszałam głos wadery.
Spojrzałam na nią chłodno.
-Poradzimy sobie, nie potrzebna nam twoja łaska... Ale dzięki za pomoc.-
dodałam cicho. Otuliłam Chiffa moim płaszczem i zaprowadziłam do
jaskini. Cały się trząsł więc rozpaliłam ognisko. Po jakieś godzinie
było mu już lepiej więc upewniłam się że na pewno śpi i poszłam poszukać
Cuttle. Znalazłam ją. Siedziała samotnie na plaży.
-Hej.- przywitałam się. Wadera odwróciła się lekko i mruknęła coś
niezrozumiałe.- Wiesz, chyba źle zaczęłyśmy naszą znajomość. Może
spróbujemy jeszcze raz?- spytałam w miarę miło. Cuttle była irytująca
ale może była szansa na coś w rodzaju przyjaźni...
<Cuttle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!