Opowiesc Wigilijna - Miu
Przygotowania do świąt trwały pełną parą. Wszędzie błąkały się chmary wilków, które pomagały w ubieraniu choinek, które okręgiem otaczały główny plac, na którym mieliśmy się spotkać. Pogoda póki co nie była jakaś idelana, ale miałam nadzieję, że do wieczora się poprawi. Przecież miałam razem z Celes i Blancą zrobić pokaz sztucznych ogni. Ciekawe, czy wadery przygotowały to, o co je prosiłam. Zagapiłam się i wpadłam na drzewko, które niósł Exceptio i Toma.
-Miu! - zganił mnie szary basior.
-Nie masz dowodów! - krzyknęłam i prześlizgnęłam się pod miniaturową wersją.. właśnie, czego? - A tak swoją drogą, co tam niesiecie?
-Jodłę.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-I z czego się śmiejesz? - burknął Toma.
-A, taki suchar. Czemu choinka nie jest głodna? - zadałam pytanie. Wilki spojrzały po sobie.
-No, czemu?
-Bo jodła! - odparłam i pokazałam basiorom język. - Róbcie to, co macie robić. Ja już nie przeszkadzam.
Przeskoczyłam przez drzewko i ruszyłam w stronę rzeki. Chciałam pójść do miasta, aby pokupować parę rzeczy. "Parę" znaczyło minimum 10. Mimo wszystko, stwierdziłyśmy z Blancą, Celes i Aeromerem, że zrobimy sobie własne święta, w naszym towarzystwie. Oczywiście liczyliśmy na to, że dołączą się do nas Exceptio z Cutt i Gołomp. Bez nich byłoby nudno. Przechodząc przez zamarzniętą wodę spotkałam Jeff'a.
-A ciebie gdzie ciągnie? - zapytał.
-Do miasta. - odparłam z uśmiechem. - A tak swoją drogą, Daniel cię szukał.
-Okej. - odpowiedział odwzajemniając uśmiech. Tak na zakończenie rzuciłam do basiora śnieżką, po czym ukryłam się w śniegu. Wilk zapewne darował sobie szukanie mnie i poszedł co "centrum".
~*~
Doszłam już do przedmieści i zmieniłam się w człowieka. Poprawiłam czarny szalik i włożyłam ręce do kieszeni płaszcza. Mimo, że okalały je ciemne rękawiczki, były zimne. Podeszwa w botkach nie była antypoślizgowa, przez co większość drogi po prostu przejechałam, jak na łyżwach. Gdy dotarłam do centrum handlowego w mieście było około 9:00 rano. Miałam dobre 5 godzin na buszowanie po sklepach. Zaczęłam zastanawiać się nad prezentami i dla wszystkich postanowiłam kupić czekoladę mleczną, milkę. Wydawało mi się, że będą zadowoleni. Dla wilków, z którymi łączyło mnie coś więcej, niż wspólna wataha, chciałam kupić coś więcej. Wiedziałam, że Amortencja ma manię, na punkcie pewnej gry. Kupiłam więc dla niej pluszaka. A żeby kupić prezent Urazie, musiałam iść do ponad 5 sklepów. W końcu znalazłam coś, z czego mogła się ucieszyć. Nie wiedziałam tylko, czy ona chodzi w naszyjnikach. Tenebris dostanie ode mnie bluzę. Nadzieja, że jej się spodoba, tkwiła w mojej głowie. Prezent dla Tomy był jak najbardziej wyjątkowy. Będzie zadowolony z możliwości zabrania kogoś na paint ball'a. Dla Cutt, Blanci i całej reszty wymienionej gdzieś na początku, prezenty były dokładnie ukryte w moim mieszkaniu w Adefilion.~*~
Była może 12:00, gdy dotarłam do lasu.-Miu! - ktoś wołał.
-Co? - zapytałam, odwracając się. W moją stronę podążał Aeromere.
-Weź nam z choinką pomóż.. - jęknął. - Nie możemy dać gwiazdy na samą górę.
-Myślisz, że ja ją tam dam? - zapytałam, z trudem powstrzymując śmiech. - Wydaje mi się, że jestem tak trochę za niska..
-Blanca cię podniesie.
-O.. Chyba, że tak.. - mruknęłam. - Zaraz tam przyjdę.
-Okej.
Wezwałam do siebie BonBon.
-Zanieś to do jaskini, oke? - zapytałam, dając towarzyszce reklamówkę z prezentami.
-Spoko. - odpowiedziała z uśmiechem.
-Miu, kurwa!
-No idę, idę! - krzyknęłam i ruszyłam w stronę niebieskowłosego chłopaka. Blanca, w postaci brązowowłosej dziewczyny wręczyła mi ozdobę i wzięła na barana. Nałożyłam ją <gwiazdę, nie Blancę :v> na szczyt drzewka i zeskoczyłam z pleców dziewczyny.
-To widzimy się dzisiaj u ciebie w mieszkaniu, prawda?
-Owszem. - potwierdziłam z uśmiechem i ruszyłam w stronę mojej jaskini. Będąc już odpowiednio daleko, odwróciłam się. Moim oczom ukazał się wspaniały widok. Placyk, pokryty śnieżnobiałym puchem, jaśniał od tysięcy światełek. W altanie coś połyskiwało. Pewnie obrusy stolików. Gwar rozmów było słuchać aż tutaj, a wilki w normalnej, jak i ludzkiej postaci, krzątały się po owym placu. Z oddali wyglądali jak mrówki. Ktoś się postarał, i nawet w lesie były światełka, które rzucały jasny, ciepły blask na łyse drzewa. Dzięki temu droga do mojej jaskini się "skróciła". Pierwsze, co w niej zobaczyłam, była BonBon. Spała, oparta o Freddy'ego, który również spał. Cerberka nie było w jaskini. Pewnie jest z Hadesem.
~ Coś, gdzieś około 20:00 ~
Wyszłam z jaskini. Prezenty dla towarzyszy były ustawione na niedużym stoliku, a te, które miałam wręczyć wilkom miałam ze sobą. Zmieniłam się w człowieka i poszłam w stronę miejsca, które było dziś tak piękne. Większość była w postaci ludzkiej. Dopatrzyłam Tomę, który jedną ręką obejmował Urazę, Ex'a, który wyplątywał Cutt igiełki z włosów, oraz Aberatę z Sauronem. Chłopak siedział na ławce, a dziewczyna siedziała mu na kolanach. Reszta była albo w większych grupach (Celestia, Blanca, Aeromere i Gołomp), albo była sama. Jak ja. Osoba, której wilcza postać ma poroże, podeszła do mnie.-To co z tymi fajerwerkami? - zapytała.
-Masz je?
-Owszem. - odparła z uśmiechem, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do środka polany, gdzie stała Uraza i Toma.
-Jako Alfy, chcielibyśmy serdecznie podziękować.. - zaczęła mówić. Ja jednak przestałam ją słuchać, gdyż zaczęłam oglądać misternie wykonane bombki na najbliższej (i największej) z choinek. Z "transu" obudziło mnie szturchnięcie w ramię i wyczekujący wzrok Blanci. Spojrzała ona na miescje, w którym miałyśmy rozpocząć pokaz. Obydwie rozpłynęłyśmy się w cieniu i pojawiłyśmy właśnie tam. Włożyłyśmy petardy i fajerwerki do pustych butelek i podpaliłyśmy. Pokaz był niesamowity.
Wybaczcie, musiałam ^^ |
948 słów. Jestem z siebie dumna xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!