3 paź 2015

Opowiadanie Wigilijne Od Newta

Siedziałem nad klifem wciągając nosem zimne powietrze. Byłem tam sam. To dobrze. Nie chciałem niczyjego towarzystwa. Było już trochę śniegu. Dlaczego teraz jest wigilia? Ona jest przecież, purwa, za trzy cholerne miesiące! Czemu oni są tacy niecierpliw...Zaraz, zaraz..Przecież dzięki temu może przetrwam te święta...Za trzy miesiące będę już leżał martwy od kilku tygodni. Te myśli mnie bolą. Nadal pamiętam głos Szczurowatego, kiedy czytał listę nieodpornych. To było dziwne, kiedy Thomas zemdlał po usłyszeniu mojego imienia. Nie zdawałem sobie sprawy z faktu, jak bardzo mnie lubi. Ja też go bardzo lubię. Tylko z nim mogę się zadawać. Jest Odporniakiem. Westchnąłem. Słone powietrze przy morzu lekko drażniło mój nos. Położyłem sobie pysk na łapach, dzięki czemu nie czułem soli, która unosiła się w powietrzu. Kichnąłem, po czym wsadziłem nos w trawę. Zeszkliły mi się oczy, bo przez chwilę nie oddychałem. Machnąłem ogonem i spojrzałem w dół. Klif był bardzo wysoki. A gdyby tak...Niee, innym razem, pomyślałem. W głazy na dole ciągle uderzały fale słonej wody. Jedne mniejsze, drugie większe. Niektóre zalewały całe głazy, a inne tylko ich części.
-Cześć, Newt-Usłyszałem za plecami. Szybko odwróciłem się. Za mną stała wadera. Chyba miała na imię Cuttle. Tak, z pewnością.
-Czego?-Zapytałem bezceremonialnie.
-Uraza mówi, żebyś przyszedł. Nie ma tylko Ciebie.
-Nie.
-Czemu? Uraza nalegała.
-Nie. Po prostu nie, no i tyle! Znikaj, idź świętować, Cuttle!-Zmarszczyłem brwi.
-Idziesz ze mną. No chodź!-Powiedziała.
-NIE!
-Dlaczego, kurwa?!-Zawyła.
-BO ZARAŻAM!-Wrzasnąłem i uciekłem z tamtego miejsca. Jeszcze tylko Poparzeńca brakuje im do szczęścia! Ha! Może będę nosił tabliczkę z napisem "UWAGA! Zaraża Flarowirusem!". Wtedy miałbym cholerny spokój! Pobiegłem poza tereny watahy. Czyli tak mają wyglądać moje ostatnie święta? Śmierć w samotności? W braku świadomości, kim jest twoja własna mama? Nie wiedzieć, czy ma się dziewczynę, psa, czy chomika? Uderzyłem łapą w ziemię tak, że mnie zabolała. Byłem wściekły na wszystko. Na DRESZCZ, na Flarowirus, a już w szczególności na tego krótasa, który mnie zaraził. To okropne! Jakiś tępy fuj przylazł do kina i co, purwa? Pewnie sobie myślał "O jenyy, nic się nie stanie, to przecież tylko Pożoga"!
-Purwa!-Zawyłem i wbiłem pazury w ziemię. Klej, Poparzeniec..Nie brzmi to tak źle. Niedługo i tak umrę. Chociaż...Ja też mogę być bohaterem! Przed śmiercią zrobię coś cudownego! TAK! Wstałem i z niepewnym uśmiechem pobiegłem po jakieś kartony. Znalazłem około 50 kartonów. Większość była całkiem spora, ale było kilka małych. Zacząłem szukać najciekawszych rzeczy, które mógłbym komuś sprezentować. Szczególnie myślałem o waderach. Może naszyjnik dla każdej? Udałem się do gór, gdzie spotkałem jakiegoś mnicha. Niemal za darmo rozdawał bransoletki, naszyjniki, jakieś ozdóbki...Wziąłem ich jak najwięcej, a potem kupiłem kilka sztyletów, jakieś pięć kołczanów i kilka innych rzeczy dla basiorów. Pieczołowicie układałem przedmioty w pudełkach aż do wieczora. Związałem każdy wstążką. Aby nie było nudno, każdy prezent miał inną wstążkę. Od czerwieni, poprzez tycjany, odcienie złota, limonkowe i ciemne zieleni, cyjany, aż po mocne róże. Ostatecznie brałem po kilka prezentów i kładłem przez jaskiniami. Na każdą jaskinię przypadało tyle prezentów, ile wilków mieszka w każdej jaskini. Zajęło mi to jakieś 3 godziny. Z wczesnego poranka zrobiło się popołudnie. Uśmiechnąłem się kładąc ostatni prezent dla Zan i pobiegłem nad klif. Nie podpisywałem prezentów. Tak tylko nie będę miał spokoju. Nie chcę, by mi dziękowali. To ja im powinienem dziękować. Wstałem po jakiejś godzinie. Niektóre prezenty były nietknięte, ale kilka było otwartych. Z tego, co pamiętam, to prezenty przy jaskini Żywiołu Wody, oraz większość tych, które były przy jaskini Kryształów były otwarte. Uśmiechnąłem się i poszedłem dalej. Nagle zaczepiła mnie Miu.
-Siema, ktoś dał wszystkim prezenty, a ty co dostałeś?-Zapytała miło.
-Taki sztylet...-Skłamałem.
-Jak myślisz, kto je dawał?-Zapytała.
-Nie wiem-Znów skłamałem.
-Coś kręcisz...-Powiedziała cicho.
-Jaa? Nieee, po prostu jestem zamyślony.-Powiedziałem i odszedłem. Miu nie szła za mną. Ufff...Położyłem się znów przy klifie. Cieszę się, że komuś się to spodobało...



622 Słowa XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!