Dosiadłam wierzchowca Amor. Bandaż na żebrach utrudnił mi tę czynność. Chwyciłam mocniej uzdę "oplatającą" pysk Onchao i ruszyłam kłusem za Amortencją. Nagle, znalazłam się na ziemi, tuż obok wierzgającego się konia.
-Amor? Co się stało? - zapytałam mocno zaskoczona. Jeszcze przed momentem jechałam za dziewczyną, a teraz leżałam w trawie.
-Onchao zobaczył węża i się wystraszył. Mocno uderzyłaś głową o jego łeb i spadłaś. Pewnie straciłaś przytomność.
-Dziwne.. - mruknęłam i wstałam. Oczywiście z bólem, jednak ten po chwili zelżał.
-Co?
-Drugi raz w ciągu jednego dnia straciłam świadomość. To nie może być przypadek.. - rzekłam cicho, pocierając lekko żebra.
<Amor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!