Głód mocno przycisnął mój żołądek. Wyszłam więc z obszernej jaskini, uprzednio zauważając dwie wadery leżące na kamieniu. Bezszelestnie przemknęłam obok nich. Skierowałam się w stronę jeziora, jednak nie było tam żadnej zwierzyny. Zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam nieopodal las. Przeszłam przez ośnieżone miejsce (które w okresie letnim zapewne jest łąką) i doszłam do ośnieżonych drzew. Natychmiast spotkałam się z półmrokiem i dojmującą ciszą. Jedynym, co ją zakłócało, były moje kroki. Zmieniłam postać na ludzką, aby ciszej stąpać. Usłyszałam coś. Cichy szmer. Zbytnio się na nim skupiłam, gdyż wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Był wyższy ode mnie, z dużym ptakiem na ramieniu.
-Nic się panience nie stało? - zapytał.
-Nie, skądże. - odparłam. - Powinnam raczej zapytać o to samo i przeprosić.
<DT? A ja tasiemców nie umiem :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!