Obudziłam się dość późno. Liście noszone przez wiatr wbiły się do mojej jaskini. Dużo myślałam o Dijstrze. Wyszłam z jaskini i poszłam nad jezioro. Zaczęłam ćwiczyć moce na magicznych zwierzętach. Trafiłam na Qilina. Chciał mnie atakować, ale za pomocą lodu zamroziłam obszar jego mózgu, który odpowiada za moce. Tak więc czary zwierzęcia nie działały. Wykorzystam to na Dijstrze, pomyślałam, po czym odblokowałam moce Qilina i pomachałam do niego. Łagodne zwierzę uciekło. Odwróciłam się i zamroziłam jakiś kamień, a potem sprawiłam, że się rozpadł. Ruszyłam do jaskini Dijstry, który jeszcze spał. Użyłam mocy zablokowania jego czarów, po czym rozwaliłam jego pazury za pomocą lodu. Uśmiechnęłam się drwiąco i rzuciłam się na Dijstrę. Był zaspany, więc nie miał zbytnio sił walczyć. Próbował zrobić mi krzywdę z pomocą czarów, ale nic z tego. Po chwili całe łapy miałam we krwi basiora, który zostawił mi na policzkach, łapach i szyi sporo ran. Ignorowałam ból i drapałam Dijstrę. Drapnęłam go w oko, które obficie krwawiło. Drapnął mnie w brzuch tak, że mnie przytkało. Chciałam go skrzywdzić. Chciałam, by cierpiał. Chciałam go zabić.
<Dijstra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!