28 kwi 2016

Od Venus - Do Ren'a

Był ranek. Mimo, iż nadeszła już wiosna, na dworze padał dzisiaj deszcz. Leżałam właśnie w mojej jaskini. Nie miałam na nic siły. Po moich policzkach spływały łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Osoba, którą tak bardzo kocham, zostawiła mnie. Bez żadnych wyjaśnień. Neptun był dla mnie wszystkim, a teraz? Teraz czułam taką... pustkę. Po pewnym czasie postanowiłam się przejść. ,,Trudno, przecież nie jestem z cukru" - pomyślałam. Chciałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Wyszłam na zewnątrz i wolnym krokiem skierowałam się przed siebie. Cały czas byłam zamyślona, więc nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam do jakiegoś lasu. W tym czasie na polu była już istna ulewa. Schowałam się pod jednym z drzew. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Okropnie się przestraszyłam. W tym momencie zrozumiałam, że jestem w Lesie Samobójców. Rozejrzałam się na wszystkie strony, jednak nikogo nie zauważyłam. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Serce biło mi jak szalone. Niespodziewanie jakiś stwór rzucił się na mnie. Musiałam się bronić, więc zaczęłam z nim walczyć. Albo przynajmniej próbowałam, gdyż był on ode mnie dużo silniejszy. Nagle mocno zranił mnie w brzuch, przez co upadłam na ziemię. Na szczęście podczas jego chwilowej nieuwagi udało mi się uciec. Popędziłam przed siebie jak najszybciej się dało. Biegłam ile sił w łapach. Miałam nadzieję, że go zgubiłam. Odwróciłam się na chwilę do tyłu, aby zobaczyć, czy nadal mnie goni. Niestety w tym właśnie momencie wpadłam na jakiegoś basiora.
- Przepraszam! - powiedziałam przerażona.
< Ren? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!