Mała biedna sierotka czyli ja została złapana w pułapkę kłusowników gdzieś w lesie i nie mogłam się wydostać wiec zaczęła płakać. Ktoś wtedy przechodził i usłyszał mnie. Był to basior z watahy ,który odraz podbiegł i zobaczył mnie rozpłakaną .Ja przestraszona spojrzałam na niego i porosiłam o pomoc. On tylko podszedł do mnie , podniósł głos mówiąc ,, Nie mazgaj się!'' i po chwili mnie uwolnił ,wtedy ja bardziej przestraszona zamilkłam wycierając me łzy .Będąc wolna mogłam od basiora uciec ,ale on mnie zatrzymał mówiąc do mnie :
-na ciebie mówią duchem lasu?
-[Kiwnęłam głową na TAK]
--świetnie, potrzebuję pomocy... mój odpowiednik umiera i potrzebuję abyś się nim zajęła, ja się nie znam na leczeniu
Zaskoczona zgodziłam się i po chwili basior zaprowadził mnie do jaskini jego odpowiednika. Ja będąc już na miejscu i widząc kogoś cierpiącego podbiegłam szybciutko do niego .Przyjaciel basiora był blady jak śnieg a gorączkę miał do 42 stopni ,ale dało się go jeszcze uratować .
-Już dobrze....jestem tu...-przytuliłam cierpiącego
Wtedy właśnie , gdy cierpiącego przytuliłam weszłam do jego snu ,który okazał się koszmarem .Właśnie to był powód gorączki, choroby i cierpienia. W ostatnim momencie wygoniłam koszmar czyli ciemność ,która mogła opanować serce odpowiednika. Wyszłam ze snu i osunęłam się ,wtedy właśnie przyjaciel basiora obudził się zdrowy jak ryba.
( Dijstry?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!