Nie, nie, nie... Daniel nie mógł dla mnie tyle ryzykować. Może chciał się wykazać, ale nie w taki sposób! Łzy zebrały się w kącikach moich oczu. Były one słodkie czy słone? Nie wiedziałam, nie miało to znaczenia. W nagłym odruchu połączyłam biała magię z mocami czasu i dosłownie zamroziłam napastnika. Nie mógł się ruszać, a nawet czuć. Po prostu zatrzymał się na chwilę w przestrzeni. Złapałam chłopaka za nadgarstek i pociągnęłam w stronę głównej ulicy. Ten, zapewne jeszcze zdezorientowany, poddał się mi i posłusznie biegł za mną. Zatrzymałam się dopiero pod witryną sklepu. Neonowy napis w krzykliwych barwach głosił "Moda!". Spojrzałam zatroskana na Daniela. Bez słowa wyjaśnienia zaczęłam oglądać jego dłonie, ręce, szyję i twarz. Na koniec przytuliłam się do niego cała roztrzęsiona. Bałam się o niego...
- Mój Boże... Tak się cieszę, że nic ci nie jest...- wyszeptałam, prawie płacząc
<Danieel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!