Gdy zobaczyłam Raphaela, byłam w szoku. Jednak szybko spostrzegłam, że klatka piersiowa mu się rusza. A poza tym było widać, jak mruga pod powiekami.
Postanowiłam dać Tomie nadzieję, że się nabrałam.
- Matko Święta! Rae!
Uklękłam przy nim.
- Aż mnie kusisz tą krwią... Spróbuję jej... - uśmiechnęłam się jadowicie.
Wzięłam "krew" na palec. Jednakże... To przecież nie była krew, tylko jakaś kredka.
- Mmm.. Dobra krew, Toma, dobra krew... - zaśmiałam się. - Rae, wstawaj! No już! Widzę, że żyjesz, FRYTKU.
Brak odpowiedzi, basior nie wstał.
- Wymyśliłam Ci plany.
Od razu się ożywił:
- SERIO!?
- Nie. Chciałam, żebyś wstał. - zachichotałam.
Spojrzałam nagle zabójczym wzrokiem na Tomę.
- Lepiej się pilnuj. - warknęłam. - Innym razem nie będę udawać, że się nabrałam.
- UDAWAŁAŚ!? I jak się domyśliłaś, że on żyje!? Przecież spróbowałaś PRAWDZIWEJ krwi!
- Jasne, że tak. Widziałam przecież, że Rae oddycha, idioto. Poza tym próbowałam jego krwi, a ta nie smakuje jak jego. Nie przechytrzysz chytrusa.
<Toma? :') >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!