Otworzyłem powoli zaspane oczy i rozejrzałem się po jaskini. Ognisko paliło się, ale nikogo nie było, zaniepokoiłem się.
-Azzai? Jesteś tu?- siostra nie odpowiedziała. Wstałem i od razu
poczułem ból w mięśniach. Pływanie w lodowatej wodzie to nic
przyjemnego, zwłaszcza dla kogoś kto włada ogniem. Wyszedłem na
zewnątrz. Tylko śnieg, puch i jeden samotny drozd. Ruszyłem powoli do
lasu bo mój brzuch głośno domagał się jedzenia. Zacząłem tropić. Szybko
złapałem zapach małego stadka saren. Namierzyłem najsłabszą i ruszyłem w
pogoń gryząc ją co chwilę po nogach. Przy moich lisich rozmiarach nie
łatwo było złapać tak duże zwierzę. W końcu udało mi się zabić rogacza.
Zacząłem jeść gdy nagle usłyszałem za sobą skrzypienie śniegu.
Postawiłem pionowo uszy. Kroki były coraz bliżej. Obróciłem głowę i
warknąłem cicho na przybysza. To był wilk.
-Czego tu chcesz?- spytałem ostro.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!