30 kwi 2016

Od Amor cd Nir'a

- No wspaniale. - stwierdziłam biegnąc do najbliższej jaskini.
- Wygląda na to iż grad będzie padać przez trzy dni. - powiedział Nir.
- No to niezbyt fajnie. - powiedziałam.
Położyłam się spać. Kiedy następnego ranka się obudziłam Nir czekał z urodziwym jeleniem.
- No chodź bo śniadanie ci wystygnie. - rzekł basior.
Usiadłam i zaczęłam pałaszować. Na polu nadal padał grad.
- Nie przestało padać? - zapytałam.
- Najwidoczniej nie. - odparł wilk.
<Nir?>

Od Nir'a cd Amor

Po kilku godzinach udał nam się znaleźć Eyeless'a w lesie Prabati.
-Eyeless!-Krzyknąłem.
Eyeless odwrócił się w moją stronę.
-Gdzie jest Reik?-Zapytałem.
-Spokojnie, nie musisz się o nic martwić. Pomogę Reik'owi.
Powiedział po czym pobiegł w głąb lasu. Byłem naprawdę skołowany...
-Nir, o co chciałeś mnie zapytać?-Zapytała Amor.
Już miałem zadać jej to pytanie. Dość ważne pytanie... Gdy nagle...
-Ał!-Jęknęła Amor.
-Co się stało?
-Coś uderzyło mnie w głowę...
Nagle zaczął padać grad.

<Amor?>

Od Say cd Reik

Obudziłam się rano. Na szczęście przestało padać. Zmieniłam się w człowieka i wyszłam z jaskini. Reik musiał wrócić do siebie. Może go odwiedzę...?
Poszłam w stronę domu Reika. W trakcie drogi znowu się rozpadało. Byłam za daleko jaskini, by wrócić więc pobiegłam w stronę ludzkiego domu Reika. Zapukałam i prawie od razu mi otworzył.
- Say! - wprowadził mnie do domu. Wysuszyłam się i wrzuciłam wodę przez okno.
- Nie sądziłam, że się rozpada... - popatrzyłam przez okno.
- Zostajesz? - spytał.
- Jeśli mogę...
- Jasne! - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na krześle.
- Przypominają mi się stare czasy. Kiedy mnie musiałeś tutaj trzymać na przymus - zaśmiałam się.
- Ta... nadal jesteś tak uparta - zaśmiał się - to się chyba nie zmieni.
- Gdybym nie była tak uparta nie byłabym sobą - usiadłam na kanapie i zaczęłam się bawić swoim kosmykiem włosów.
- Herbaty? - spytał.
- Nie dzięki - powiedziałam, a ten od razu usiadł koło mnie - sama sobie zrobię - wstałam i szłam w stronę kuchni.
- O nie jesteś moim gościem - wziął czajnik.
- Ej nie! Ty nie umiesz! - próbowałam sięgnąć po czajnik, ale jak na złość dał wysoko.
- Jesteś za niska - zaśmiał się. Klasycznie strzeliłam focha i poszłam na kanapę. Położyłam rękę na poduszce. Od razu wpadłam na pomysł.
- Nie obrażaj się... - usiadł koło mnie nic nie podejrzewając.
- Reik...?
- Hm? - spytał. Od razu dostał ode mnie poduszką w twarz, a gdy poduszka spadła z jej twarzy miał typowego pokerface'a. Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Tak się śmiała, że spadłam na ziemię i płakałam ze szczęścia.
- Ż... Żałuj, że nie widzisz swojej miny! - nie mogłam się przestać śmiać.

<Reik? xD>

Od Moon - Cd. Daniela

Szłam przed siebie, próbując dorównać kroku mojemu towarzyszowi. Niestety miał dłuższe nogi i przez to, takiej osobie jak ja, prawie nie udawało się za nim nadążyć. Wzięłam się więc na sposób i przeszłam na asfalt, z dala od reszty ludzi. Najwyżej mnie jakiś pirat drogowy pierdolnie, mała strata dla świata. Cisza, brak rozmowy, jakoś magicznie mnie uspokajały, wręcz przywoływały senność. Ech... Tak to jest, jeśli od kilku miesięcy śpi się każdorazowo po maksymalnie godzinę. Moją uwagę zwróciło pewne imię oraz towarzyszące mu pytanie. Jeff... W sumie to sama nie wiedziałam, jak nazywało się to, co kiedyś między nami zaszło. Przeskoczyłam na chodnik, tuż obok Dana.
- Jeffrey... Wiesz. Wyleczyłam się z niego. To było głupie zauroczenie, dałam się ponieść emocjom... Na całe szczęście nic między nami nie zaszło... Takiego, co mógłby mi wypominać- westchnęłam cicho, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie opowiadałam mu o... wszystkim.- Po części właśnie przez to zniknęłam. Musiałam to przemyśleć, ogarnąć się i od nowa nauczyć funkcjonować bez tego całego zauroczenia. Bo tamto nieoficjalne chodzenie ze sobą niszczyło mnie wewnątrz, robiłam się miękka, jednocześnie nie potrafiłam zapomnieć o swojej starej miłości. Jeff robił za takie... zastępstwo. Chyba nigdy tak naprawdę go nie kochałam. Widziałam tylko kogoś, kim nigdy by nie był.
I tu postanowiłam przystopować, bo się rozgadałam. Zupełnie jakby wstąpiła we mnie taka śmiała dziewczyna, co to potrafi spójnie i długo mówić, czyli nie ja. Po raz enty poprawiłam nieznośną grzywkę, tym razem szybko, jakby nerwowym ruchem. Bałam się, co Dan sobie o mnie pomyśli...

<Daniel?>

Od Ren'a - Cd. Venus

Patrzyłem chwilę za oddalającą się waderą. Coś mi mówi, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie. Spojrzałem w nadal lekko zachmurzone niebo, na którym obecnie malowała się piękna tęcza. Stałem tak chwilę jak ten kołek, wpatryjąc się w kolorową wstęgę, która zaczęła już powoli zanikać. Postanowiłem przejść się. Ruszyłem w stronę klifu, gdyż właśnie stamtąd najlepiej widać było całą okolicę. Po kilku minutach dotarłem na miejsce, lecz ku mojemu zdziwieniu ujrzałem tam Venus. Siedziała na krawędzi, patrzyła w niebo, płakała... Znowu. Czemu ona tak szlocha? Co jest? Ja powiedziałem coś wtedy nie tak? Może z innego powodu? Nie za bardzo interesowałem się innymi, ale muszę przyznać, ta oto delikatna istota naprawdę mnie zainteresowała. No, poza tym, jestem ciekawskim wilkiem, który lubi wtykać nos w nie swoje sprawy. Niestety, ona tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Sam nie wierzę, że to mówię, ale spróbuję jakoś się z nią dogadać, a nawet, postaram się zachować cierpliwość i nie zabić jej przy pierwszej okazji.
- Czemu płaczesz? - zapytałem, starając się na miły ton głosu, co i tak mi chyba nie wyszło.
<Venus?>

Od Jeff'a - Cd. Miu

- Nie wiedziałem,że skłaniasz się do kanibalizmu . - odparłem
chowając rękę do kieszeni. - Ale rękę zachowam. 
- Bym Ci jej kijem nie tkneła. - odmruknęła. 
- Huh..już nie raz Ci się zdarzyło. - pokazałem jej język. - Stosunkowo często łapiesz mnie za rękę.Poczułem na swoim ramieniu,piesć dziewczyny.Złapałem ją za nadgarstek. - Weź się na mnie nie wyżywaj! Bo nie długo już ni będziesz miała na kim. - odparłem z uśmiechem.
<Mju? x'D >

29 kwi 2016

Zakup przedmiotów

Miu kupuje Talizman Muonekano i Eliksir Złotego Głosu, płacąc przy tym 100 Kr. Od tego momentu stan jej konta wynosi 200 Kr.

Od Disapre Cd Nenyto

Przyjrzałam się basiorowi, by domyśleć się, co tak na prawdę oznaczało to pytanie. Tak po prostu zadane bez sensu? To nie jest do niego podobne. Znam go już dość dobrze i szczerze mu zaufałam, tak po prostu... Westchnęłam cicho, spoglądając na pustynie. Dobrze wiedziałam gdzie go prowadzę, ale jeżeli ten nie chce iść?
- Hades ale to nie o to chodzi prawda? - zapytałam, spoglądając na niego.
Odwróciłam się całkowicie w stronę Nena, by już po chwili, uważnie obserwować emocje na jego pyszczku. Wiedziałam, że coś jest nie tak ale co?! Może dam radę jakoś go tam zaciągnąć?
- Chciałabym ci pokazać jedno miejsce - szepnęłam.
- A nie da się tego jakoś obejść?
Pokiwałam przecząco głową, gdy nagle wpadłam na pewien pomysł. Sama nie wiedziałam, czy byłoby to możliwe ale warto spróbować!
- Xardes! - krzyknęłam.
Wtedy wzrok Nena, zmienił się w istne przerażenie, zdziwienie. Obok mnie pojawił się lew. Czarna kupa futra, która była cztery razy większa od zwykłego wilka. Tak, może jest przerażający, podły i rządny krwi, lecz w moich oczach był kimś więcej. Przyjacielem, który był przy mnie w tych trudnych chwilach... Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Xar bo... - zaśmiałam się i wskazałam na pustynie.
- Nie mów, że ty chcesz ten baldachim... Tak w ogóle kto to jest? - zapytał zbliżając się do basiora z mordem w oczach.
- Zostaw go, jest ze mną.
Ten tylko przeniósł wzrok na mnie, jakby mówił, że jak coś mi zrobi, to ten oderwie mu łeb. Warknęłam głośno i zerknęłam na niego.Ten tylko wypowiedział dziwne słowa, a nad moją głową pojawiła się wielka czarna chmura, pod którą był przyjemny chłód.
- Pasuje? - zapytał, zerkając na mnie, po czym zniknął.
Przeniosłam wzrok na Nenyto, by już po chwili zachęcić go do podejścia:
- No chodź!
- Jaką rasą byłaś? -starał się wyminąć.
Westchnęłam cicho, opuszczając przy tym pyszczek. Podeszłam do basiora, czując podążającą za mną chmurę. Jednak by obejmowała naszą dwójkę, musielibyśmy iść na prawdę bardzo blisko.
- Proszę - jęknęłam, patrząc na niego błagalnie - obiecuje, że jak dojdziemy na miejsce, to jakoś ci się odwdzięczę, podziękuje...
<Nen?>

Od Venus - Cd. Ren'a

Spojrzałam z przerażeniem na basiora, któremu najwyraźniej zależało na tym, abym dostała za chwilę zawału. Nie miałam zamiaru, ani ochoty na wykłócanie się z nim. Dlatego lekko skinęłam głową i schowałam się w głąb jaskini. Zauważyłam małe jeziorko, więc usiadłam przed nim. Leżałam na brzegu i patrzyłam się w wodę. Widziałam swoje odbicie. Miałam smutną minę. Cały czas myślałam o Neptunie. Nie wiedziałam co miałam teraz zrobić. ,,A może wróci...?" - pomyślałam. Zamiast jednak uśmiechu na mojej twarzy, po moich policzkach spłynęły łzy. Po chwili znów zaczęłam płakać. Cóż... mam dosyć słabą psychikę... Leżałam tak już dosyć długo, gdy nagle zauważyłam promień słoneczny, przedzierający się przez jedną szczelinę w skale. Powoli się podniosłam, a następnie skierowałam się do wyjścia. Po drodze zobaczyłam Ren'a.
- Jeszcze raz dziękuję... Gdyby nie ty, zapewne już by mnie na tym świecie nie było... - powiedziałam ocierając łzy - Nie zmienia to jednak faktu, że tak było by lepiej... - dodałam praktycznie niesłyszalnym głosem.
Basior uśmiechnął się lekko po tych słowach. Ja też zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, po czym po prostu wybiegłam z jaskini. Przez chwilę biegłam przed siebie, jednak później nieco zwolniłam.
< Ren? Przepraszam... >

Zakup przedmiotu

Wasz kochany Nenytuś zmienia głosik!
Zakupuje Eliksir Złotego Głosu.
Stan przed: 300 KR
Koszt: 60 KR
Stan po: 240 KR


 http://i1.memy.pl/obrazki/d1fd858419_uuuuu.jpg

Od Nenyto cd Disapre

Mijały kolejne dnie, lecz ja nie odpuszczałem spotkań z dziewczyną, która uratowała mnie przed nieszczęściem. Od pewnego czasu nie spędziłem z nikim tyle czasu jak z nią. Dziwnie, ale jednak.
Po pewnym czasie nadszedł moment, w którym musiała powrócić do "świata żywych". Ruszyć w przód, wyjść na zewnątrz. Uparta od dawna odmawiała, ale tym razem się nie dałem. Siedziałem nad nią, aż nie wyszła z łóżka. Miała zrobić już pierwsze kroki, gdy nagle upadła. Szybko zareagowałem i złapałem ją. Ta głupio się uśmiechnęła i wstała o własnych siłach. Wtem żartując kilkoma słowami pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
-I Jak się czujesz? - Spytałem tuż po wyjściu z jaskini.
-Długo nie widziałam tego, te chmury... słońce... Pięknie! - Zachichotała się z zachwycenia. Wzięła głęboki wdech, po czym powolutku zrelaksowała się przy wydechu. Była w niebo wzięta. Cóż się dziwić?  kurowała się w łóżku przez wiele tygodni.Najważniejsze jednak, że nic jej nie było.
-Ta... Zasadnicze pytanie. Dasz radę się zmienić? - Westchnąłem. Ostrożnym i powolnym ruchem ujawniłem swą postać jako wilk.
-Sprawdźmy. - Odsapnęła. Jej przemiana przebiegła bezproblemowo. W dodatku nie wiem czemu, ale zauważyłem a może to tylko przewidzenia, że Disapre bardziej się otworzyła na świat. A bynajmniej do mojej osoby.
-No i cycuś glancuś. - Dodałem z uśmieszkiem. Nie mogąc wpaść na temat rozmowy zaproponowałem spacer po terenach naszej watahy. Mało oryginalne, ale waderze przydałoby się przejść. To ona była przewodnikiem, więc podążałem za nią. Ku moim oczom ukazała się granica między lasem a pustynią Sihir. Odruchowo przystopowałem. Disapre nie widząc mnie obok siebie, zwróciła się ku mnie.
-Coś się stało? - Spytała.
-Hmm... jakiej jesteś rasy? - Wypaliłem pustym pytaniem. Ehh... nienawidzę ciepła, suchoty i słońca a co dopiero pustyni! Gdybym był cały z lodu jak moje moce... stopiłbym się. Jednak owe pytanie miało przeciągnąć nam czas, może by zapomniała gdzie chce iść. Lecz szczerze w to wątpiłem.
___________
Disapre?
Weź go tam zaciągnij,hahah xD

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Aj, zamknij się! - zawołałam zbulwersowana rzucając w niego papierkiem po Prince Polo, znalezionym w kieszeni płaszcza. Śmieć odbił się od ramiona Jeff'a i powoli spadł na ziemię. Chłopak patrzył się na niego z kpiną w oczach.
- Och nie. Umrę. - powiedział bez cienia emocji.
- Każdy kiedyś umrze. - odparłam, wzruszając ramionami. Z obojętną miną ominęłam blondyna i podniosłam papierek. Co jak co, ale środowiska zaśmiecać nie będę, o.
- Optymistka mimo wszystko, co? - mruknął, przelotnie się uśmiechając.
- Realistka, Jeff'ciu, realistka. - poprawiłam go, odwzajemniając gest. - Poza tym, pospieszmy się.
- Aż tak bardzo chcesz zobaczyć mój dom? - zaśmiał się cicho.
- Powiedzmy. Bardziej chcę opróżnić lodówkę. - odrzekłam, wyszczerzając się do jasnowłosego.
- Eh.. Ty i te twoje fetysze.. - mruknął, klepiąc mnie po głowie.
- Weź pan tę rękę, bo odgryzę. - zakomunikowałam, przeczesując włosy.

< Jeff? x'D >

Od Ren'a - Cd. Venus

Spojrzałem na waderę. Wyraźnie była przerażona. Nie trudno było się domyślić, co stanowiło powód, tego uczucia. Gonił ją jakiś stwór. Hm... to dziwne. Takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Mimo to, chyba ciekawie będzie sobie popatrzeć, na ich walkę. Ciekawe po ilu sekundach zostanie rozszarpana na strzępy. Sądząc po ranie na jej brzuchu, nie czekałbym na to widowisko więcej niż pięć sekund. Wadera widząc, że stwór nie odpuszcza, posłała mi błagalne spojrzenie. Ja mam jej pomóc? Ja? Z drugiej strony... Była zupełnie bezbronna, nie miała z nim najmniejszych szans. Tylko czy to moja sprawa? Byłem rozdarty. Nigdy nikomu nie pomagam, ale w jej oczach było tyle przerażenia, tyle nadzieji... Cóż, no a poza tym, zabicie go, może być niezłym osiągnięciem. Na mój pysk wpełznął szyderczy uśmiech. Ruchem łapy, dałem waderze znak, by odsunęła się. Ta natychmiast wykonała polecenie, chowając się za pobliskie drzewo. Stanąłem oko w oko z potworem. Stworzyłem kilka płomieni, które trafiły prosto w pysk stwora. Zawył głośno, ale nadal stał na nogach, szykując się do ataku. Wystrzelił na mnie fioletową kulę plazmy. Ja jednak zwinnie ominąłem jego atak. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi, skoczyłem na niego i szybko wbiłem mu zęby w szyję. Zwierzę padło martwe. Deszcz zmieszał się z jego krwią, przez co po ziemi spływał wąski, krwawy strumień. Spojrzałem w stronę wadery, która obecnie zwijała się z bólu, który sprawiała jej głęboka rana na brzuchu. Po chwili jednak zemdlała. Chciałem ją tak zostawić, ale coś mi nie pozwoliło. W końcu, zostawienie jej tutaj, w Lesie Samobójców, w takim stanie, to byłaby jej pewna śmierć. Podszedłem do niej i niechętnie przerzuciłem ją sobie przez grzbiet. Wróciłem do swojej jaskini. Waderę, której imienia nadal nie znałem, ułożyłem na posłaniu. Opatrzyłem jej rany, a nawet przekazałem dość sporo mojej energii życiowej. Poczułem się nieco zmęczony, przez utratę tej energii, ale za to jej rana była już prawie w połowie wyleczona. Od kiedy jesteś taki dobroduszny Ren? Zazwyczaj nawet znajomym nie pomagasz, a tu co? Zupełnie obca ci wadera, a ty jej pomagasz, ratujesz jej życie i jeszcze zabierasz do SWOJEJ jaskini. No tak. Nigdy taki nie byłem, to bardzo dziwne, ale coś mówiło mi, że muszę jej pomóc. Po jakimś czasie wadera zaczęła się przebudzać. Obudziły ją zapewne potwornie głośne grzmoty. Tak, na dworze teraz szalało istne piekło. Lał ulewny deszcz, wiatr można było porównać do huraganu, grzmoty dudniły niemalże bez przerwy, a błyskawice co chwila przecinały niebo. Nieznajoma rozejrzała się nieprzytomnie po jaskini. Na mój widok zaniemówiła.
- Spokojnie - mruknąłem. - Nie mam zamiaru cię skrzywdzić. Raczej.
Wadera podniosła się do pozycji siedzącej.
- Em... Ja... No... Bardzo dziękuję za ratunek... Jestem Venus - powiedziała niepewnie.
- Ren - odparłem krótko.
Venus spojrzała z przerażeniem na szalejącą za oknem burzę. Przełknęła ślinę.
- To... ja będę szła... - wyszeptała.
Widać było po niej, że bała się burzy.
- Nie po to cię uratowałem, żebyś ty teraz zginęła przez swoją głupotę - warknąłem. - Zostajesz tu do końca burzy. Mnie się nie bój, jeśli nie będę miał wyraźnego powodu, to cię nie zabiję - dodałem, starając się na taki ton, by nie przerazić wadery jeszcze bardziej.
<Venus?>

Betha!

Imię: Mów jej Betha. Dlaczego? Bo jej pełne imię to Anastazja Heren Torain Emilie Beather (czyt. Bifer). Nie przedstawia się pełnym nazwiskiem.
Pseudonim: Beth, Beti, Beather i Becia (nikt ją tak nie może nazywać, chyba, że ktoś jej bliski)
Wiek: 3 lata i 3 miesiące.
Płeć: Jasne, że wadera. A kto inny?
Rasa: 25% Wilk Gwiazd, 75% Wilk Nocy
Charakter: Beather jest poważną waderą. Jest odpowiedzialną waderą. Nie szaleje i nie chodzi na imprezy. Uśmiecha się, ale rzadko. Inteligentna i potrafi nawet być czasami romantyczna. Kiedy popełnia błąd nie przyznaję się. To chyba jedna z cech, którą uważa za potrzebną. Ma anielską cierpliwość (inaczej, by już zwariowała ze wilkami, które kochają żarty). Nie lubi, gdy ktoś robi jej kawał, więc  unika zabawowych wilków. Umie być miła, poważna i jest niezależna. Dotrzymuje wszystkiego, co obiecała. Kiedy trzeba skłamie. W głębi duszy jest inna, ale nikt nie widział jej serca od środka. Nie pokazuje swoich mocy, bo uważa to za marnowanie energii. Używa jej, gdy jest ostateczność. Kiedy zmienia się w nocną formę (nie jest zła!) staje się jakby drugim wilkiem. Wtedy nie odzywa się dla nikogo i gdzieś odchodzi bez słowa. 
Stanowisko: Zwiadowca
Głos: Klik
Konto: 300 KR
Orientacja: Hetero
Zauroczenie: Jeśli chcesz choć pomyśleć o tym, by z nią być... udowodnij jej, że nie jesteś chamem i samolubem. W ogóle ciężko jej zaimponować.
Jaskinia: Jaskinia Eosa
Potomstwo: To chyba logiczne, że nie ma
Rodzina:
Matka - Greenline
Ojciec - Shadowwing
Siostra: Ferani
Moce:
Gwiazdy:
- Może zgasić niebo 
- Iluzją może zrobić kształt wilka
- Może zrobić płomienne gwiazdy (jak na zdjęciu)
Noc:
- W pełni księżyca zmienia się w nocną formę
- Może kierować blaskiem księżyca w pełni
- Gdy światło księżyca (w pełni) pada na taflę wody może po niej chodzić

Ulubiony kolor: Fioletowy, czarny i biały
Motto: "Nie możemy zaprzeczyć temu, co mamy w środku"
Urodziny: 27 stycznia
Lubi: Cisze, mądre wilki, nie wymądrzających się i szczęście innych
Nie lubi: Imbecyli, "komików', przechwalanek i popisywania się
Historia: Betha mieszkała kiedyś na północ od watahy. Była wtedy śmieszką, ale rodzice ją nauczyli powagi. Siostra towarzyszyła jej prawie zawsze. Wszystko było po jej myśli i miała zostać Alfą jej domu jak i watahy. Lecz pewnego dnia wybuchł pożar. Jej rodzicie zginęli, a ona się obudziła w spalonym lesie. Widziała martwe wilki, martwych rodziców i zniszczony dom, a swojej siostry nie znalazła. Odeszła w swoje strony. To bardzo ją uderzyło na psychice. 
Inne: 
W czasie pełni: Klik
Jej siostra: Klik
Umiejętności: Potrafi tańczyć, śpiewać i grać na instrumentach
Ciekawostki:
Kontakt: ravenislime@gmail.com

Od Amor cd Bandery

- Hmmmm... raczej nie ale.. - zamyśliłam się.
- Tak? - zapytała Bandera.
- Cóż.. w Smoczej Opoce jest ukryty translacator.  Pomyślałam iż mogłybyśmy się po niego wybrać.. Po za tym planuję kolejną podróż.. Cóż zamierzam odkryć tajemnicę.. ale to potem. Wchodzisz? - zapytałam.
- Hm. Wchodzę. - stwierdziła wadera.
- Tylko jak załatwić transport.. Bahamut odpada -  za duży i niebezpieczny, Ashlin nie pociągnie nas obu, Chcica jedzie z nami, ale to animatron.. hmm. Może łania kerynejska? - zapytałam.
Wezwałam Ashlin  i Chicę. Obok konia pojawiła się inna klacz.
<Bandera?>

28 kwi 2016

Od Dis - Cd. Nenyto

Zerknęłam na Nena, po czym uśmiechnęłam się do niego. No dobra, może postąpiłam bezmyślnie ale jednak to miało głębszy sens. Najdziwniejsze jest to, że gdy powiedział te parę słów, ból tak po prostu ustąpił. Za to byłam mu również wdzięczna, jak również za to, że nie zostawił mnie na tym asfalcie. Zauważyłam jednak, że chłopak unika mojego wzroku.
- Neny - szepnęłam.
- Tak? - zapytał szybko, odwracając się w moją stronę.
- Dziękuję...
Ten tylko obdarzył mnie uśmiechem. Poczułam jak senność zaczyna opanowywać moje wnętrze. Westchnęłam  cicho, przenosząc wzrok na sufit. Właśnie wtedy przypomniało mi się jak Nenyto złapał mnie za rękę. To było bardzo przyjemne, a w jednej sekundzie po moim ciele, rozeszła się fala przyjemnego gorąca. Delikatny dotyk, a jednak miejący wiele na myśli, porozumiewanie się bez słów. Kolejne dni, spędzone w szpitapnym łózku, mijały mi w miłej atmosferze. Każdego dnia, odwiedzał mnie ten sam basior. Raz by porozmawiać, raz by po prostu pomilczeć w towarzystwie. Nadszedł jednak dzień, w którym miałam wyjść na słońce. Nie powiem bałam się, że nie będę w pełni sprawna, lecz Neny starał się mnie jakoś zmotywować:
- No wstawaj już! Ile można leżeć?!
- No weź,  jeszcze jeden dzień... - jęknęłam.
- Nie nie, wczoraj mówiłaś to samo! Więc mówię stanowcze nie!
Przewróciłam oczami i odepchnęłam się rękoma, od leża. Bez problemu zrobiłam dwa pierwsze kroki, czując na sobie, lustrujące spojrzenie basiora. Udałam, że się potykam, przez co chłopak starał się mnie złapać. Wyprostowałam się jednak w ułamku sekundy, po czym uśmiechnęłam szeroko.
- Dis!
- No co?! - zaśmiałam się - no chodź - dodałam, ciągnąc go za rękę, w stronę wyjścia.
<Neny?>

Od Tomaki'ego - Cd. Bandery

Czy wadera zaczeła się dusić? Pomyślałem w głębi duszy. Zaczołem powoli klepać ją po plecach, a wadera jedynie zaczeła kaszleć wodą, po chwili przestała. 
-Żyjesz!?
- Nie widać?- zapytała
- Widać- mruknąłem
Wsdera usiadła na trawie, a ja się do niej dosiadłem.
- Nie zostawisz mnie? -.zapytała
- Nie sądzę
Dziewczyna zaczeła znów patrzeć w górę, a ja jej to przerwałem.
- Bóg ci nic nie pomoże- wymamrorałem 
- A może pomoże?
- Może? - powiedziałem-Nie
- Czemu ty akurat spadłeś mi z nieba?- zapytała
- Po pierwsze nie spadłem, bo z czego? być może z dachu (XD), ale chociaż jestem wzorem!
Dziewczyna zbladła i zmrużyła lekko oczy, mówiąc.
- Wzorem? Chyba pomyliłeś się, z kimś innym nie sądzisz?- zapytała 
- Nie 
- Pff... wzorem bym cię nie nazwała 
- A czemu nie?- zapytałem dumny 
< Banderuś? Powodzenia >

Od Jeff'a - Cd. Miu

Wypiąłem dumnie pierś..
- Za mną poddana! - odrzekłem,zmieniając przy tym ton glosu,na bardziej mężny.
Miu pokręciła głową
- Jesteś idiotą. - mruknęła przyglądając się moim poczynaniom.
- Tak,tak..wiem że mnie lubisz. - odparlem,wzruszając ramionami.
- Jebło Cię coś? - powiedziała pół głosem.Uśmiechnąłem się szeroko.Uwielbiam ją irytować,nie wiem jakoś tak sprawia mi to przyjemność.
- A co panienka Miu,nie lubi Jeff'usia? - powiedzialem słodkim i zarazem irytującym głosem,pieciolatka.
<Miu? default smiley xd >

Od Reik'a Cd Say

Say wtuliła się we mnie i zasnęła. Kiedy spała wyglądała dość słodko... Rano nie padał deszcz ani nie było burzy więc postanowiłem pójść do swojego ludzkiego domu. Po kilku godzinach znowu zaczął padać deszcz i zaczęło grzmieć. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi a kiedy je otworzyłem zobaczyłem Say która była cała mokra.

<Say?>

Od Red'a - Cd. Omegi

Nadal nie byłem świadomy tego co robię..dalej byłem pod wpływem alkoholu.Gesty dziewczyny były bardzo miłe,to całe gladzenie po uszach.Przyjemność.Przejechałem jęzorem,po jej pyszczki..Łapiąc ją jednocześnie w talii i przyciągając do siebie.Łapami zjeżdżając w dół.Omega jednak w miarę szybko zareagowała i szybko walnęła mnie w łapy.Uśmiechnąłem się głupio..Pocałowałem ją w w szyję,lekko gryząc przy tym.
 -Podoba Ci się? - powiedziałem zalotnie,przejechałem łapą po jej podbródku.Nie stawiała najmniejszego oporu.
<Omega?>

Od Bandery - Cd. Amor

Obudziłam się, moim zwyczajem, tuż przed świtem. Amortencja spała najspokojniej w świecie kilka metrów ode mnie. Postanowiłam zrobić jej niespodziankę i przygotować śniadanie. Ognisko dopiero dogasało, więc przez jakiś czas chodziłam po lesie, szukając suchych gałęzi. Kiedy było ich wystarczająco dużo, wróciłam na miejsce naszego noclegu i zostawiłam tam patyki. Pobiegłam do pobliskiego strumienia i złapałam kilka ryb, które potem piekły się na ognisku. Zerwałam nieco soczystych winogron (to dziwne, co nie?) i wróciłam do Amor. Wadera o złotym futrze jeszcze się nie obudziła, toteż zaczęłam rozmawiać cicho z Polikarpem używając jednej z moich mocy. Moja pirania jak zwykle przebywała w kuli utworzonej z wody, ale tym razem również ja się tam znalazłam. Po jakimś bliżej nieokreślonym upływie czasu usłyszałam ziewnięcie, więc wyszłam z wodnej bańki, całkiem sucha. Amortencja przeciągnęła się.
- Dzień dobry – powiedziała nieco zaspanym głosem.
- Dobry – odparłam radośnie. – Ładny mamy poranek, co? Częstuj się.
Obie zasiadłyśmy do śniadania, na które składały się jeszcze ciepłe pieczone ryby, zebrane przez mnie winogrona, reszta dziczyzny z wczorajszego wieczora i oczywiście świeża, chłodna woda z pobliskiego strumyka. Kiedy napełniłyśmy brzuchy położyłyśmy się na grzbiecie na trawie i obserwowałyśmy chmury, komentując przy okazji ich kształt. Co Amortencji przypominało słonia, dla mnie wyglądało jak koń, albo to, co moja złotowłosa towarzyszka nazwałaby królikiem, u mnie ochczone zostałoby nazwą kangura. Miałyśmy przy tym świetną zabawę i nim się obejrzałyśmy, zleciało dobre półtorej godziny.
- Słuchaj, a może się gdzieś wybierzemy? – zaproponowałam. – Jestem pewna, że znasz jakieś ciekawe miejsca.
<Amortencja?>

Od Bandery - Cd. Tomaki'ego

No dobrze, zrobiło mi się miło, lecz nie powstrzymało mnie to od rzucenia Tomaki'emu chłodnego spojrzenia.
- Dziękuję – odpowiedziałam. Tym razem w moim głosie można było wyczuć nutkę szczęścia? Radości? Czegoś innego niż obojętność? Słowo mi uciekło… Chwila! Przecież on się już oto pytał! Ma tak słabą pamięć czy jak? I w dodatku mu odpowiadałam…
- Gadaj, dlaczego znów o to zapytałeś? – warknęłam.
- O co ci chodzi? – zapytał basior. Cóż, aktorem jest niezłym.
- Powinieneś wiedzieć. Pamiętaj, że dryfujesz po oceanie mojej cierpliwości, a on ma swoje granice. Więc lepiej mów po dobroci.
- No dobrze, ale o czym?
Jęknęłam, wznosząc oczy ku niebu. Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego? Tomaki nagle wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Z czego się śmiejesz? – zapytałam i przez chwilę czekałam, aż basior zdoła wydusić z siebie odpowiedź. Udało mu się dopiero po kilkunastu sekundach.
- Szkoda, że się nie widziałaś! – wykrzyknął, zwijając się ze śmiechu na ziemi. Potem zaprezentował moją minę tak dobrze, że mimo najszczerszej niechęci i ja zaczęłam się śmiać. Wpierw nie mogłam przestać, a potem jeszcze dostałam czkawki, której nie mogłam się w żaden sposób pozbyć. Wypiłam sporo wody z pobliskiego potoczka, wstrzymywałam oddech, a Tomaki usiłował mnie wystraszyć, ale wszystko na próżno.
- Ja *cikut* nie mo… *cikut* …gę! – wydusiłam z siebie. – Ratu…*cikut*…j!
<Tomaki?>

Od Venus - Do Ren'a

Był ranek. Mimo, iż nadeszła już wiosna, na dworze padał dzisiaj deszcz. Leżałam właśnie w mojej jaskini. Nie miałam na nic siły. Po moich policzkach spływały łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Osoba, którą tak bardzo kocham, zostawiła mnie. Bez żadnych wyjaśnień. Neptun był dla mnie wszystkim, a teraz? Teraz czułam taką... pustkę. Po pewnym czasie postanowiłam się przejść. ,,Trudno, przecież nie jestem z cukru" - pomyślałam. Chciałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Wyszłam na zewnątrz i wolnym krokiem skierowałam się przed siebie. Cały czas byłam zamyślona, więc nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam do jakiegoś lasu. W tym czasie na polu była już istna ulewa. Schowałam się pod jednym z drzew. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Okropnie się przestraszyłam. W tym momencie zrozumiałam, że jestem w Lesie Samobójców. Rozejrzałam się na wszystkie strony, jednak nikogo nie zauważyłam. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Serce biło mi jak szalone. Niespodziewanie jakiś stwór rzucił się na mnie. Musiałam się bronić, więc zaczęłam z nim walczyć. Albo przynajmniej próbowałam, gdyż był on ode mnie dużo silniejszy. Nagle mocno zranił mnie w brzuch, przez co upadłam na ziemię. Na szczęście podczas jego chwilowej nieuwagi udało mi się uciec. Popędziłam przed siebie jak najszybciej się dało. Biegłam ile sił w łapach. Miałam nadzieję, że go zgubiłam. Odwróciłam się na chwilę do tyłu, aby zobaczyć, czy nadal mnie goni. Niestety w tym właśnie momencie wpadłam na jakiegoś basiora.
- Przepraszam! - powiedziałam przerażona.
< Ren? >

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Od jutra będziesz ze mną chodził na treningi. - mruknęłam, lekko dźgając chłopaka w brzuch. - Trzeba to zrzucić.
- Toż to mięśnie!
- Taa, ukryte pod tłuszczem.
- Phi. - fuknął, udając oburzenie. - To jest erotyczna powierzchnia użytkowa.
- Dla kogo? Manekina czy dmuchanej lalki? - zapytałam z kpiną. Jeff znacząco poruszył brwiami i szeroko się uśmiechnął. - I ty twierdzisz, że to ja mam spaczone myśli..
- Zapomnij o tym. - odezwał się po chwili. - Ale ty na serio o tych treningach?
- Mhm. Parę kilometrów wokół watahy co dwa dni dobrze ci zrobi.
- Spoko. To o czwartej rano?
- Żartujesz sobie?
- Ty zaczęłaś. - stwierdził. Z cichym westchnieniem odczekałam jeszcze chwilę, aby Jeff mógł złapać oddech. - Idziemy?
- Prowadź, panie samcu alfa. - odparłam ironicznie, skrywając uśmiech.

< Jeeeeff? >

Od Omegi - Cd. Red'a

Red był pijany i przez to też bardzo nachalny, za wszelką cenę chciał mnie pocałować, posadził mnie na kolana i pocałował mnie znowu, a jego palec powędrował do mojego stanika
-Hej, Red...nie przesadzasz?-spytałam zabierając palca Red'a
Red tylko parsknął i powiedział
-Omega, noc już młoda, chodźmy się przejść i wracamy do tej watahy-powiedział i czknął
Poszliśmy na spacer do parku. Przeszliśmy przez długi park, Red od czasu do czasu pił wino, przez co bardziej stał się pijany
Wróciliśmy do watahy w wilczych formach, nad wodą Red dorwał się do mojej szyi
-Apetycznie smakujesz-ugryzł mnie lekko
Uderzyła mnie fala przyjemności,wykręciłam się i pocałowałam go, łapą gładziłam go po uszach, a później głaskałam go po policzku

<Red <3 ?>

Od Jeff'a - Cd. Miu

- Ty samcem alfa.. - dodała cicho Miu..
- Cicho siedź. - powiedziałem,próbując stłumić uśmiech..
Szliśmy tak,ja na przodzie,ona z tyłu..co mi bardzo odpowiadało.
Lubię taki układ.W pewnym momencie dziewczyna,mnie wyprzedziła i zaczęła biec,wtedy ja również ruszyłem do przodu..Okazało się,że ta co to mi próbuje zagarnąć stanowisko 'alfy',w tej chwili biegała nawet szybko.
W końcu jednak ją dogoniłem,dysząc. - Coś się tak zdyszał? - mruknęła.
- Ja? Nie. - powiedziałem zakłopotany.Ech,słaba kondycja.
<Miu? Brakowena default smiley xd >

Od Red'a - Cd. Omegi

Zdziwiłem się na słowa wadery..wydawała się być zaintrygowana wiadomością,że moje ukąszenie przestało ją tak cholernie piec,jak było z przed paru miesięcy.. - Nie dam rady Ci,tego tak po prostu wytłumaczyć. - mruknąłem,wzruszając ramionami. - Myślę,że po prostu czerpiesz teraz z tego więcej przyjemności,uważasz że jest to coś..dobrego i nie stawiasz dużego oporu. - dodałem,po chwili namysłu. - Teoretycznie,nawet jakbym spróbował zrobić Ci krzywdę,moim ukąszeniem..nie zdało by się to na tyle,co dajmy na to dwa miesiące temu. - Masz szczęście,bo i tak nie zamierzam. - odrzekłem szarmancko.Wziąłem łyk zimnego napoju..mimowolnie poczułem dreszcz.
Dawno nie czułem w ustach,alkoholu..Wypiłem bez opamiętania szklankę,a potem zamówiłem butelkę wina,które bardzo lubiłem.Po jednej szklance,nie widać było zbytniej różnicy w moim zachowaniu,jednak po paru kieliszkach czułem się dość dziwnie.Zacząłem pleść różne bzdety..Zwłaszcza w stosunku do Omegi byłem dość 'nachalny'.
<Omega? Upity default smiley xd ?

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Dlaczemu tak sądzisz?
- Bo zbyt dobrze wiesz gdzie masz iść?
- Hm.. Jakieś przeczucie.. - odparłam zaskoczona. Jeff miał całkowitą rację. Nie śledziłam go, jednak wiedziałam gdzie mieszka.
- Tak sobie wmawiaj. - burknął, pstrykając mnie palcem w czoło. - Cichociemna ninjo.
- Tego słowa się nie odmienia.
- Nie pyskuj!
- Stwierdzam fakty. - odparłam, pokazując mu język. Blondyn głośno westchnął, wyrażając swoją irytację.
- Ale ja w tej grupie jestem samcem alfa i to ja mam cię prowadzić do siebie, a nie ty mnie. - odezwał się po chwili.
- Okay, okay. Jak wolisz. - odparłam, unosząc dłonie w górę. Posłusznie podążyłam za Jeff'em, wpatrując się w jego plecy.

< Jeff? xD >

Od Daniela - Cd. Moon

Skinąłem lekko głową,otwierając drzwi i delikatnie podtrzymując je przed nosem dziewczyny,aby ta na nie,nie wpadła.Kierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania..wziąłem od towarzyszki tekturowe pudełko,w którym siedziała nasza kolacja..trzymając ją w obu dłoniach,szedłem do przodu..
Dopiero potem,zwolniłem tempa,aby Moon mogła swobodnie przechadzać się obok mnie..jakoś nie umiałem zacząć rozmowy,choć w większości sytuacjach w ogóle nie musiałem..temat sam się nasuwał.Spojrzałem na moje ubranie..powinienem jak najszybciej wybrać się do jakiegoś sklepu,odzieżowego.Stare potargane,czarne dżinsy i podobnie jak spodnie,czarna bluza tkwiły na mnie dosłownie od wieków.Choć..nie miałem najmniejszego zamiaru ich wyrzucać,były jakby częścią mnie.Sam powinienem bardziej wziąć się za siebie,choć trzymam się dość dobrze.
Dziewczyna kroczyła,stawiając długie kroki..na asfalcie.
- Moon..a co z Jeff'em? - zapytałem,słysząc o plotkach mówiących,że Moon i Jeff The Killer,znany jako JtK,byli razem.
<Muun? >

Od Jeff'a - Cd. Miu

- Jakoś Ci nie wierzę.. - mruknąłem. - Bo masz skłonności do takich myśli,nawet gorszych. - wtrąciłem,a ta uśmiechnęła się lekko. - A co do Twojego pytania,szedłbym na kebaba,ale jakoś chyba nie. - uśmiechnąłem się głupio.. - Ano to chodźmy do mieszkania,mego.Dziewczyna jakoś nie stawiała specjalnie oporu,także szliśmy dokładnie w kierunku budynku.
Dziwne,bo dziewczyna wiedziała dokładnie którędy iść. - Miu,co ty mnie śledzisz?
<Miuuu? default smiley xd >

Od Zen'a - Cd. Rose

Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie mnie swatającego dwójkę wilków.
- Nierealne marzenie.. - mruknąłem cicho, do siebie.
- Co?
- A nic, gadam sam do siebie.
- Jesteś chory na głowę?
- Nie wiem. Być może. - odparłem, wzruszając ramionami. Westchnąłem cicho, podziwiając okoliczne widoki. Mgła zniknęła prawie całkowicie odkąd spotkałem Rose. Słońce przyświecało w krople rosy, które mieniły się milionami kolorów.
- Rose.. - powiedziałem cicho.
- Tak?
- A nic.. Masz ładne imię. - odparłem, uśmiechając się przelotnie.
- Em.. Dzięki..?
- Tak swoją drogą, wiesz, że jestem magiem. Kim jesteś ty?
- A co to? jakieś przesłuchanie? - warknęła.
- Okay, okay. Nie wymuszam. - mruknąłem.

< Rose? Robię postępy w długości xD >

Od Omegi - Cd. Red'a

-No dobrze-powiedziałam-Ale tam obok granicy naszej watahy jakieś wilki założyły tam pub, pójdziemy tam?-spytałam
-Ale...miałem na myśli tak do ludzkiego świata
-Hmm... no niech ci będzie, w końcu ty tu jesteś basiorem-powiedziałam ulegle, obaj przeistoczyliśmy się w ludzi i poszliśmy do zatłoczonego miasta
poszliśmy do jakiegoś spokojnego pubu.
-Co zamawiasz?-spytał Red
-Em...colę-mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego w połowie
Dotknęłam na szyi ślad po ugryzieniu przez Reda, wcale szyja mnie nie bolała tylko dziwnie łaskotała i dawała przyjemne uczucie
Przyniósł mi colę a sobie piwo
-Red, mogę ci zadać jedno pytanie?-spytałam
-hem, no dawaj
-Czemu jak mnie gryziesz po szyi to zamiast bólu, czuję jakby mi tak okładał przyjemny zimny okład, czuję taką nieopisaną przyjemność, czemu...co ty w sobie masz, jakiś narkotyk?

<Red?>

Odejście

Pożegnajmy ową parę wilczków.


 
Mizuko | 4 lata | Wojowniczka / Strażnik graniczny
{Pełny Profil}
Poziom aktywności postaci - 4/10

Orion | 4 lata | Szaman / Medyk
Poziom aktywności postaci -5/10

Od Nenyto cd Disapre

-Cześć. - Powiedziałem z chrypką w głosie. Odchrząknąłem i rozglądnąłem się za Umei. Spostrzegłem, że zostawiła nas samych. Ponownie zerknąłem na pokaleczoną Disapre.
-Jak się czujesz? - Dodałem odwracając głowę ku niej.
-Prócz tego, że wszystko boli? Jest w porządku.
-Nie wiem po co skoczyłaś. To było bezsensowne. Jednakże dziękuję. - Mruknąłem spod nosa. W końcu uratowała mnie. Byłem jej coś winny, ale to przyjdzie z czasem.
-Czasem warto się do czegoś przydać...
-Ejej, sugerujesz coś? Przecież jesteś ważna. Dla każdego z nas.
-Nie ważne, to strasznie boli. Podobno byłam w ciężkim stanie. Jak mnie przeniosłeś? Dałeś radę?
-Wpadłem na pewien pomysł, martwią mnie jednak ludzie robiący zdjęcia. Zapomniałem usunąć je... - Oparłem się i złożyłem ręce na brzuchu. Spoglądałem na swoje buty wypowiadając bardzo ważne informacje. - Przeze mnie mogą się o nas dowiedzieć. Już nie tylko Łowcy z naszego świata, a normalni cywile. I przepraszam, że zaciągnąłem Cię do tego klubu. To było głupie. - Pokręciłem głową.
-Nic się nie stało. A zdjęciami zajmiemy się później. - Ułożyła dłoń na mój nadgarstek. Miała chłodne ręce, może powinienem dać jej odpocząć? Sam swoją dłoń odwróciłem i chwyciłem jej palce i przytrzymałem w pięści.
-Odpoczywaj. Niech ból szybko mija. - Za pomocą mocy, zmroziłem jej ciało. Jednak nie, to był nieodczuwalny chłód. A nawet rozgrzewający. Po prostu tylko wewnątrz ciała zaszła reakcja nie gojenia i leczenia, lecz znieczulenia. Owa dawka powinna jej pomóc na tą noc, może trochę dłużej. Powiedzmy, że to "zatrzaśnięcie" jej palców w mojej dłoni okazało się być magicznym dotykiem.
Gdy puściłem jej rękę spojrzała się na mnie z pytaniem w oczach. Ja zaś ze smutkiem w oczach obdarzyłem ją szerokim uśmiechem. Niestety poczułem się niezręcznie. Dlatego też skierowałem głowę ku ozdobionym ścianom.
______________
Disapre? :333

Od Red'a - Cd. Omegi

Uśmiechnąłem się lekko widząc nad brzegiem jeziora waderę,tą samą z którą z przed parę miesięcy 'kręciłem'.Przywitała mnie dość dziwnie,mianowicie wieszając mi się na szyi,trochę się obawiałem że po prostu spadnie,na twardy grunt,jednak na jej szczęście nic się nie stało.Starałem się opanować moje nawyki; wbijanie kłów.Tyle że gdy tylko spojrzałem na soczystą szyję Omegi..nie mogłem się jakby powstrzymać,był to pewnego rodzaju impuls.Oblizałem wargę,na której widniała czerwona kropla,słodkiej krwi.Omega przestała jęczeć z bólu,także wnioskuje że nie poczuła bólu,a jednak inne uczucie.Przybliżyła się lekko do mnie,wtulając w ciepłe futro.Następnie wisząc na mojej szyi..zaczęła delikatnie gładzić mnie po uszach.Takiego zachowania,generalnie mógłbym się po niej spodziewać. - Może gdzieś pójdziemy hmm? - szepnąłem,przerywając niezręczną ciszę. - Polecam klub. - wtrąciłem,mimo że dużo jest tam alkoholików,lubię to miejsce.
<Omega? :3 >

Od Say cd Reik

- Reik... mogę Cię o coś spytać? - zapytałam lekko zamieszana... nie wiem, czy by się zgodził na kolejny spacer, ale...
- O co? - spytał.
- Czy... - przerwał mi grzmot piorunów. Wystraszona zmieniłam się w wilka i schowałam za nim. Zaczęło padać tak mocno, że kropelki zadawały lekki ból. Ten widząc moją reakcję też się zmienił w wilka i mnie przykrył skrzydłem.
- Choć - powiedział i zaczęliśmy iść w stronę mojej jaskini. Może i jestem z wody, ale boje się piornów...
- Ale zaczęło padać... - pomyślałam. Gdy dotarliśmy do mojego "domu" wysuszyłam nas. Deszcz był tak mocny, że nic nie było widać. Zobaczyłam, że powoli zanosi się na burzę i to porządną.
- No. To do jutra - zaczął iść w stronę wyścia.
- Czekaj - zatrzymał się na moje słowo - mocno pada. Nie wolisz zostać? - spytałam - w końcu... kiedy była śnieżyca to ty mnie zagospodarowałeś więc...
- Czemu nie - uśmiechnął się. Znowu zagrzmiało i jak oparzona schowałam się pod jakimś małym łukiem kamiennym.
- To tylko burza... - powiedział.
- Która może spalić cały las w okolicy... - posmutniałam.
- To się zdarza raz na wieki - podszedł do mnie. Wyszłam spod łuku kamiennego i popatrzyłam na niego - a tutaj na pewno nic ci nie będzie.
- Byłam przy takim wypadku... - wymamrotałam i opusciłam głowę.
- Współczuję... - powiedział ciepło. Znowu zaczęło grzmieć. W tym momencie zostałam sparaliżowana ze strachu. Reik objął mnie swoim potężnym skrzydłem.
- Spokojnie... - powoli zaczął się kłaść i równocześnie kładł mnie. To mnie uspokoiło...
Nie wiedząc kiedy zasnęłam wtulając się w jego futro.

(Reik?)

Od Omegi - Do Red'a

Na reszcie wiosna, więc wzięłam głęboki wdech i poszłam nad rzekę aby się napić, tam spotkałam Red'a którego na jego widok ucieszyłam się, pomimo jego wrednego charakteru bardzo go lubię, i co lepsze...pokochałam go
owinęłam się wokół jego szyi
-Witaj, dawno cię nie widziałam-powiedziałam i wtuliłam się w niego,Basior był tak silny że, prawię zwisałam z jego szyi, miał takie miłe futro
-Witaj, księżniczko-rzekł żartobliwie i lekko ugryzł mnie w szyję, przyzwyczaiłam się do jego kąsania, nawet już mnie to przestało boleć

<Red <3 ?>

Od Rose - Cd. Zen'a

Westchnęłam cicho.
- Eh... kiedyś już należałam do tej watahy. Miałam przyjaciół, a nawet partnera. Ale odeszłam. Nie wiem ile minęło od tamtego czasu. Rok, dwa... a może więcej? W każdym bądź razie udało mi się tu wrócić - wytłumaczyłam, błądząc wzrokiem po wszystkim, co nie było Zen'em. - Zadowolony? - mruknęłam.
Ten tylko przytaknął, po czym pogrążył się w jakiś rozmyślaniach. 
- Jesteś magiem, prawda? - zapytałam.
- Tak, ale mógłbym być każdym! Wojownikiem, obrońcą, łowcą, strażnikiem, medykiem, nauczycielem, zwiadowcą, mógłbym nawet... nawet... o, pomagać w miłości! Tak, byłbym idealnym doradcą, albo... znajdywałbym innym ich drugie połówki! - oczywiście przez następne pół godziny chwalił się, jaki to on by nie był w czymśtam dobry. 
Raczej wątpię - mruknęłam w myślach, słuchając jego przemówienia, o tysiącach wilków, które dzięki niemu odnalazłyby swą miłość. Oczywiście, żeby nie być niegrzeczna, spokojnie słuchałam i potakiwałam głową, na każde jego zdanie.
< Zen? Ty i znajdowanie innym miłości? No ciekawe by to było XD >

27 kwi 2016

Od Disapre cd Nenyto

Białe światło, dziwna łuna, czy to już koniec? Jeżeli tak, to było watro uratować kogoś innego, mianowicie Nenyto. Szybki koniec? Może zupełnie nowy początek? Jednak nie, to coś zupełnie innego. Nagle obraz zaczął się wyostrzać, a moim oczom ukazała się znana postać dziewczyny. Te włosy, ten wyraz twarzy- Umei? Starałam się podnieść rękę, lecz to okazało się niemożliwe. Poczułam dotyk damskiej dłoni na ramieniu, powstrzymujący mnie od gwałtownego ruchu.
- Nie ruszaj się - powiedziała szybko - pamiętasz jak się nazywasz?
- Umei jeszcze asfalt mi klepki nie odebrał, Dispre będę zawsze - zaśmiałam się cicho.
- No dobra, widzę, że tutaj wszystko w normie - odpowiedziała, pokazując na głowę.
Podniosłam własną, chcąc zobaczyć co dzieję się z moim ciałem. Poczułam przeszywający ból kręgosłupa, brzucha i nóg, gdy wszystkie mięśnie pracowały. Syknęłam głośno, by już po chwili upaść na poduszki.
- Wszystko pozszywane, to co dało radę uleczyłam eliksirami. Miałaś połamane nogi, dużo zadrapań i do tego zmasakrowany brzuch.
- I poobijana - odparłam krzywiąc się przy tym.
- Nawet o tym nie mówię. Nogi są już zregenerowane, tylko ten brzuch - westchnęła.
- Jest aż tak źle? - zapytałam.
Ta tylko odwróciła się tyłem i przyniosła kolejne opatrunki. Wtedy przypomniało mi się o Nenym, który ostatnio bardzo często gościł w moich myślach.
- Z Nenym wszystko dobrze?
- Sama nie wiem przyniósł cię i powoli wyszedł...
W tamtym momencie usłyszałam kroki. Ktoś ewidentnie wszedł do jaskini. Lekarka odwróciła się, by już po chwili wyjść na spotkanie przybyszowi. Westchnęłam cicho i przeniosłam wzrok na sufit.
- Masz gościa - szepnęła Umei.
Zwróciłam głowę w stronę głosu, a moim oczom ukazał się znajomy chłopak. Uśmiechnęłam się do niego,wskazując na krzesło tuż obok. Gdy Nen usiadł,odwróciłam się delikatnie w jego stronę, kryjąc ból.
- Hej - szepnęłam, bardziej nakrywając się kołdrą.
<Nen?>

Od Reik'a Cd Say

-Reik!-Wstała i wybiegła z jaskini-nic ci nie jest?!-krzyknęła patrząc na mnie.
-Nie, nic, spokojnie. To ja powinienem się o to spytać.-Powiedziałem uśmiechając się.
-Znaczy... no nic mi nie jest-Say poprawiła włosy, które spadały jej na twarz.
Popatrzyłem się na niebo. Zapadła noc.
-Czas wracać...-Dodała Say.
Zaczęliśmy iść w stronę watahy. Nagle Say przyzwała ducha który wtulił się w jej futerko.
-Lubisz te duchy co?-Zapytałem.
-Tak... w sensie. Jako jedyne były przy mnie zanim tu dołączyłam.
Say przyzwała więcej duchów, a te znowu zaczęły grać jak wcześniej. Stałem z Say w kole, a duszki zaczęły wokół nas latać. Nagle pojawiła się na mnie czarna skórzana kurtka a na Say niebieska suknia. Wyciągnąłem w stronę Say rękę.
-Zatańczymy?-Zapytałem.
-N-no... nie wiem...
Duchy popchnęły Say tak mocno że wpadła prosto w moje ramiona. Say i ja zarumieniliśmy się. Od razu zaczęliśmy tańczyć. Tańcząc chodziliśmy po terenach, aż byliśmy przy morzu, a na wodę świecił księżyc w pełni. Weszliśmy na wodę i zaczęliśmy na niej tańczyć jakby to było podłoże. Owinąłem Say skrzydłami z uśmiechem.
-Cóż... moje duchy, chyba dostały bzika...-zaśmiała się lekko. Jednym ruchem nadgarstka odgarnąłem włosy z twarzy Say.
-Da się im zrobić tą przyjemność.
Say popatrzyła na mnie, ale nagle duchy zniknęły, nasze ubrania były normalne i wpadliśmy do wody.Wynurzyliśmy się i zaczęliśmy się śmiać. Wyszliśmy z wody.
-Odprowadzić cię?-Zapytałem.
-Tak.
Po kilku minutach staliśmy przed jaskinią Say.
-Reik... Mogę cię o coś zapytać?-Powiedziała Say.
-O co?

<Say?>

Od Nenyto cd Disapre

Głupia, po co to zrobiła? Aby mnie ratować? Idiotka!
Czym prędzej do niej podbiegłem. Nie zważałem na to czy zobaczą mą przemianę czy nie. Było to nierozsądne, ponieważ byli tam świadkowie. Pomimo wydarzeń bardzo "magicznych" jeden z nich zadzwonił po karetkę. Nie obyło się bez mdleń i chęci robienia zdjęć. Nie miałem jednak na nich czasu, nie w tym momencie.
Gdy Disapre odpływała, ja na szybkiego sprawdziłem poszkodowanych w aucie. Nic im nie było. Może mieli kilka zadrapań i ran. Nic więcej. Karetka powinna nimi się zająć. Była to jakaś para nastolatków ze starszą osobą.
Jednak ja i ona nie mogliśmy tak zostać. Wyciągnąłem rękę przed siebie. Pojawił się niebieski pył, który zamroził na moment ludzi. Nieodczuwalne zimno miało także sprawić aby zapomnieli o wydarzeniach sprzed chwili.
Nie miałem jak uciec z Dis. Dla komfortu dziewczyny przywołałem Dante'go. Zjawił się tuż pod moimi nogami. Wziął ją na swoje plecy. Sam też na niego wsiadłem, moje samopoczucie także spadło.
 Przytrzymałem Disapre i ruszyliśmy w górę. Dante szybko poruszał się w powietrzu, więc bez problemu dotarliśmy do medyczki Umei.
Kazała odstawić dziewczynę w kąt, na łóżko. Tak też zrobiłem. Opuściłem je na moment by nie spoglądać na badania czy też diagnozę.
-A jak to moja wina? Nie powinniśmy iść do tego miasta. W dodatku klub? Cóż ja narobiłem. - Skarciłem się przy Dante. Ten tylko spoglądał na mnie jakby wszystko rozumiał. Niestety był on tylko cząstką mnie, oferowałem mu jednodniowe życie. Ehh... musiałem odgonić się od myśli. Było ich za wiele. Takie papranie do siebie. Wszystko pomieszałem, wszystko co zrobiłem wydawało się winą. Ale nie mogę ulec uczuciom. Z drugiej strony...
-NIE! Gadam bzdury, o czym w ogóle mówię? Neny weź się w garść, weeeź... - Poprowadziłem monolog sam ze sobą. Miałem tego dość. Owe myśli postanowiłem zająć nauką kolorystyki lodu i śniegu. Brakowało mi tego od kilku miesięcy...
Niestety gdzieś w myślach pojawiała się Disapre.
__________________
Disapre?
Wiem, że poplątane... nie wiedziałem co napisać ._. (nie polecam)

Od Zen'a - Cd. Savey

- Prowadź, M'lady. - przytaknąłem. Sav lekko się uśmiechnęła i szybko mnie ominęła.
- Tak swoją drogą.. Kim ty jesteś w watasze?
- Magiem.
- Co? Kim? - dopytywała, odwracając się z zaskoczeniem w oczach.
- Magiem. - powtórzyłem. - Połączeniem alchemika, zielarza, szamana, lekarza i zabójcy.
- Nieomylne stworzenie? - zaśmiała się.
- Noo.. Nie do końca.. Ostatnio prawie zabiłem Elandiel, bo dodałem zbyt dużo naparu z serca hydry i o mały włos nie wysadziłem jej jaskini.. - wyznałem, z trudem powstrzymując się od uśmiechu.

< Sav? >

Od Zen'a - Cd. Rose

- Improwizowałem. - powiedziałem, przelotnie uśmiechając się do Rose.
- Umiesz coś jeszcze? Tylko nie demonstruj!
- Umiem. Tylko byłoby to zbyt niebezpieczne.
- Huh? Jak to?
- Tak to. - odparłem, wzruszając ramionami. - Nie chciałabyś chyba, aby przez twoje ciało przeszło 3000 voltów, co?
- Masz rację. - przyznała.
- Od jak dawna tu jesteś? - zapytałem nagle.
- Skąd cię naszło takie pytanie?
- Wydaje mi się, że skądś cię znam, ale nie wiem skąd. - odpowiedziałem. -  Więc się dopytuję. A ja jestem tak upierdliwą pierdołą, że nie dam ci spokoju.

< Rose? >

Ren

Trade with DarkKriz by Hioshiru
Imię: Ren
Pseudonim: Nie toleruje takowych ksywek.
Wiek: Dokładny wiek nie jest do końca znany, ale oficjalnie podaje się 4 lata i 3 miesiące.
Płeć: Basior/Samiec/Mężczyzna
Rasa: Nikt nie jest do końca pewny jego rasy, jednakże najpewniej jest to Demon.
Charakter: Ren ma dość skomplikowany charakter. Trudno go określić kilkoma zdaniami. Zrozumienie jego toku myślenia jest praktycznie niemożliwe. Jest tajemnicą. Zawsze chodzi własnymi ścieżkami. Nikt nie będzie mu mówił jak ma żyć. Jeśli się uprze, nie sposób wybić mu to z głowy. Jest dumnym basiorem, który nigdy nie da za wygraną. Zazwyczaj jest oschły i wredny. Nie obchodzi go dobro innych, myśli tylko o sobie. Uwielbia wszelkie walki, bójki i inne tego typu rzeczy. Pragnę również dodać, iż jest wspaniałym wojownikiem, a w walce nie ma sobie równych. Wspaniale włada zarówno bronią białą i palną. Jako człowiek, rzecz jasna, gdyż w swej naturalnej, wilczej postaci do walki używa kłów, pazurów, no i oczywiście swoich mocy. Jednakże nie używa swoich zdolności do pomagania innym. Woli dbać tylko o siebie. Uważa się, za lepszego od reszty społeczeństwa. Nie obchodzą go niczyje sprawy, woli zajmować się wyłącznie sobą. Lekkomyślny, uwielbia życie na krawędzi i wszelkie niebezpieczeństwa. Jeżeli jednak trzeba, potrafi być naprawdę odpowiedzialny. Czy szuka miłości? Nie. Jak na złość jednak, wszystkie panienki za nim szaleją. On je ignoruje, czasem tylko daje się ponieść i idzie przez ulicę z tłumem wielbicielek. Nocami często przebywa w różnych klubach, nieraz zdarza mu się upić. No dobra, co mogę o nim więcej powiedzieć? Nic. Sam przekonaj się, jaki jest.
Stanowisko: Zabójca
Głos: Klik
Konto: 240 KR
Orientacja: Hetero
Zauroczenie: Kpisz sobie?
Partner: Brak. I raczej już tak zostanie.
Jaskinia: Wybrał sobie jako dom Jaskinię Epimeteusza.
Potomstwo: Brak partnerki - brak szczeniąt.
Rodzina: Lepiej o nich zapomnieć...
Moce: 
  • Telepatia,
  • Czytanie w myślach,
  • Hipnoza; Może zahipnotyzować dowolne stworzenie,
  • Zabijanie duszy; Potrafi zabić kogoś od środka,
  • Zmiana w człowieka,
  • Paraliż; Może unieruchomić w ten sposób przeciwnika,
  • Wezwanie; Może wezwać duchy Demony,
  • Przekaz życiodajnej energii; Po prostu może "zabrać" komuś energię, przez co sam się regeneruje. Działa to także w drugą stronę, 
  • Niewidzialność; Staje się zupełnie niewidoczny dla każdego stworzenia. Ponadto, nikt go także nie słyszy,
  • Ogniste Kule; Może tworzyć kule stworzone z ognia,
  • Potrafi przywołać swoje bronie,
  • Furia; Staje się wtedy dużo silniejszy, niemalże nie do pokonania,
  • Żywioły; Tak, częściowo włada nad żywiołami, Wykreślona z powodu braku sprecyzowania.

Umiejętności: 
  • Wspaniale walczy,
  • Jest dobrym tancerzem, ale nie za bardzo lubi tańczyć,
  • Biegle posługuje się językiem francuskim i hiszpańskim.

Ulubiony kolor: Czarny oraz czerwony.
Motto: Nie kieruje się mottami.
Urodziny: 13.07
Lubi: 
  • Walki, 
  • Krew,
  • Burzę,
  • Jeszcze dużo by tego wymieniać...

Nie lubi:
  • Tchórzliwych panienek,
  • Braku akcji, 
  • Nudy,
  • Upału,
  • Tu także mogłabym jeszcze dłuuugo wymieniać.

Historia: Może ktoś inny poczyta ci bajeczki? On nikomu nie zdradza tajemnic o jego przeszłości.
Inne zdjęcia: 
  • Jako człowiek: X | X
  • Taki mały człek: X
  • Wersja bez uszu i ogona: X

Ciekawostki: --
Kontakt: Kama3007 (hw) | gwiazdkowa3007@gmail.com

Od Savey - Cd. Zen'a

Uśmiechnęłam się delikatnie do basiora. Nagle zorientowałam się, że przez jego pogawędkę, nie słyszałam nic. To było takie dziwne uczucie, nie zwracać uwagi na to, co przez całe życie tak bardzo cię dobijało. Chwyciłam kamień, na którym Zen położył łapę, przez co ten stracił równowagę.
- Przepraszam -powiedziałam.
- Już zabójstwo? - zapytał roześmiany.
- Nie jestem zabójca - odparłam ze śmiechem.
- Obrońca?
- Nie? 
- Nie wiem no dobra, hmm to może szpieg? - dopytywał.
- Nie też, może podpowiedzieć?
- Nie ja myślę! - odparł, kładąc łapy na skronie - Ammmm.
Zaśmiałam się głośno. Zen na prawdę umiał  mnie rozśmieszyć. Ta cała sytuacja na pewno wyglądała dziwnie ale co tam.
- Strażnik!
- Bingo! - zaśmiałam się.
Basior uśmiesznął się serdecznie, po czym wyjrzał na zewnątrz. 
- Chyba już wszystko minęło.
Podeszłam do niego powolnym krokiem, uważnie obserwując to co się działo w lesie. Przestało grzmieć, a deszcz tylko kropił.
- Idziemy gdzieś? - zapytałam, wychodząc na zewnątrz.
<Zen? Takie pokrecone>

Nieobecność: Cuttle

Cuttle zgłosiła nieobecność na czas nieokreślony. Tak więc zostaje zwolniona z obowiązków administratora oraz z pisania opowiadań do czasu powrotu.

Moon

Od Amor cd Nenyto

- No może... - zamyśliłam się.
Podeszłam bliżej. Nagle zza krzaków wyskoczył ogromny smok. Nenyto stał w osłupieniu, lecz ja przyjrzałam się "bestii".
- Bahamut! - zawołałam.
- No Nenyto pojechałeś. Za ciekawe miejsce obrałeś sobie "legowisko" Bahamuta. - powiedziałam.
- Co?.. - zapytał Nenyto.
- Ech.. potem ci wytłumaczę. - rzekłam.
Usiadłam pod drzewem i czytałam dalej.
- Na serio musisz ciągle czytać?! - zapytał podenerwowany basior.
- Tak. - odparłam i wróciłam do jaskini.
Spoglądałam na książki. Wzięłam opasłą fioletową i nową księgę. W sumie nie była nowa.. Kan- D podarowała mi ją zanim odeszła. Historia watahy, święta , osoby należące do watahy , drzewa genealogiczne...
<Nenyto?>

Od Tomaki'ego - Cd. Bandery

- Ja nic szzególnego- zaśmiałem się pod nosem
- To zmywaj się, z tąd- powiedziała
- Miła to ty nie jesteś
Wadera wstychneła i poszła dalej.
- Ej, gdzie ty tak lecisz?- zapytałem
- Daleko od ciebie
- Pff... Aż tak zły jestem?- zapytałem
Wadera gwałtownie zatrzymała się, mówiąc
- Nie, po prostu mnie irytujesz
- Naprawdę?- zapytałem - Pff... nudna jesteś
- Że co?!- warkneła - Ty jesteś nudny...
Wadera miała zamiar iść, gdy zapytałem.
- Jak cię zwą?
- Bandera- powiedziała - A co?
- Nic... Nic - powiedziałem - ładne imię- uśmiechnąłem się do niej
< Bandera? Brak weny xd >

Od Rose - Cd. Zen'a

Doszliśmy nad jezioro. Postanowiłam podjąć się wyzwania przerwania ciszy, która panowała już od dobrych kilku minut. 
- Czym się interesujesz? - zapytałam.
- Em... Głównie wnerwianiem innych - wyszczerzył się. - Zademonstruję - dodał i wepchnął mnie do lodowatej wody.
Natychmiast wyskoczyłam z niej jak poparzona, chociaż towarzyszyło mi zupełne przeciwieństwo tego uczucia. Drżałam z zimna. Zen w tym czasie jakoś magicznym sposobem przywołał silny powiew wiatru, który w zupełności wysuszył moją sierść.
- Rozumiesz już na czym polega moja specjalność?
- Ta, chyba mi wszystko dokładnie wytłumaczyłeś, a nawet pokazałeś - mruknęłam z udawanym oburzeniem.
<Zen?>

26 kwi 2016

Aktualizacja strony: Towarzysze

  26.04.2016r. zaktualizowana została strona Towarzysze. Nawiasem mówiąc, ponad godzina w plecy... Jest ona teraz bardziej czytelna i przyjemna dla oczu. Usunięte zostały bezpańskie pupile oraz te, które należały do byłych członków Watahy Niebieskiej Zorzy. Również wprowadziłam pewne zmiany, toteż ulepszenia:
  • Od dziś każdy towarzysz jest umieszczony w specjalnej kategorii właściciela.
  • Zmienione zostały nieco wyjaśnienia dotyczące formularza.
  • W formularzu zostały poprawione spacje przed dwukropkiem, aktualnie już ich nie ma.
  • Karta towarzysza, mam nadzieję, jest teraz czytelniejsza, dzięki pogrubieniu nazw punktów oraz liście mocy, w takiej samej formie dla wszystkich.
Wilki, które posiadają maksymalną ilość towarzyszy:
  • Amortencja
  • Miu
  • Uraza
  • Cuttle
Forma wstawiania formularza. Część posta przeznaczona dla administracji.
  • Zdjęcie towarzysza: rozmiar średni | wyrównanie (na środku).
  • Formularz: justowanie (wyrównanie do prawej i lewej).
  • Nazwy punktów: pogrubienie.
  • Nazwy mocy: kursywa.
Ponadto proszę o to, by usuwać postacie wraz z ich towarzyszami. To zapobiegnie ponownemu powstaniu bałaganu.

Moon

Od Rose - Cd. Zoy'a

Zachichotałam cicho, widząc naburmuszoną minę Zoy'a. Shira i Mira także wykazały jakieś zainteresowanie mą osobą. No bo w końcu, obca im osoba jest w ich mieszkaniu, po czym okazuje się, że to jest ich ciocia, o której istnieniu nie miały nawet pojęcia. Mori i Dikstra krzątali się w kuchni, przynosząc w najróżniejszy sposób przygotowane potrawy. Ja zaś zajmowałam się zabawianiem szczeniaków. Ich głównym elementem zainteresowania okazały się moje duże, białe skrzydła.
<Zoy?>

Od Disapre Cd Nenyto

Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Najpierw sam mnie przytulił, potem na znak wdzięczności chciałam postąpić tak samo, ale po prostu mnie odepchnął. To mogło znaczyć tylko jedno, trzeba było po prostu go nie dotykać, nic nie mówić, może tak by było lepiej. Może nie dostałabym słownego,lisica w twarz. Dis a może on ma zmienny charakter? Sama nie wiem. Rozmyślanie przerwał mi widok Nena, wkraczającego pod samochód. Bez zbędnego zastanawiania się, rozpędziłam się i wyskoczyłam w stronę basiora. W ostatniej chwili odepchnęłam go na bezpieczny chodnik. Przekręciłam tylko łepek w prawą stronę, a moim oczom ukazały się dwa światła. Udało mi się tylko zmienić postać. Zbliżający się samochód, mimo pisku opon, nie wyhamował. Poczułam najmocniejsze uderzenie w prawy bok, w moim życiu, przez co pisnęłam głośno. Dziwne uczucie, jakby ktoś wyrwał mi część brzucha, jakbym czuła wyrwę. Mocny upadek na asfalt, sprawił, że straciłam czucie. Poczułam jak nagle moje oczy opanowuje dziwna mgła. Oddech stał się o wiele płytszy, powieki same się zamykały.
- Dis! - to było ostatnie co usłyszałam, oprócz krzyków ludzi i pisku opon.
Czy tak będzie wyglądał koniec? A może to po prostu lepszy początek? Okropny ból głowy, smak krwi oraz tracenie czucia w całym ciele, opanowywały mnie w sekundę.  Opadłam na zimny asfalt, by już po chwili zemdleć.
<Nen?>

Od Nenyto cd Amor

Też mi coś. Dobrała sobie pogodę. A gdyby się tak wymsknąć od niej... może by nie zauważyła? Ale w co ja wierzę. Zresztą sama właśnie powiedziała, że dialog ze mną jest bezsensowny. Może przez mój humor i niechęć do zapoznawania się z obyczajami innych?
Moje przemyślenia dotyczące tej rozmowy i znajomości przerwała Amor.
-A Ty gdzie się wybierałeś?
-Chciałem wyjść na spacer, rutyna mnie nudzi. - Odpowiedziałem z sztucznym uśmieszkiem na ryjku. Nie chciało mi się oczekiwać na odpowiedź wadery. - Miłego dnia.
Odszedłem od niej czym prędzej. Gdy byłem po drugiej stronie kanionu odetchnąłem. Popodziwiałem piękne krajobrazy. Tam w oddali było widoczne szare, ciemne miejsce. Zaciekawiło mnie ono.
Urywając wątek podziwiania wróciłem po Amor.
-A Ty nadal w tej książce? Chodź tam. Fajne miejscem się wydaje.- Zarzuciłem i kiwnąłem pyskiem w stronę interesującego miejsca.
_________
Amor?

Od Nenyto cd Disapre

Będąc tak blisko siebie czułem dziwne uczucia ciepła. Ahh... chyba aż za mocne. Ostatnimi dniami stałem się takim czułym pocieszycielem. A przecież powinien  we mnie trwać mrożący w krew żyłach chłód.
Gdy dorzuciła słowo o pozostawianiu jej, coś mi zaświtało w główce. Tak po prostu poczułem niechęć do czegokolwiek. Delikatnie ją odsunąłem od siebie i cofnąłem o krok.
-Może, źle się zrozumieliśmy. Ale jak jestem miły, to nie musi znaczyć coś więcej, kej? A ta sytuacja mnie trochę przerosła. - Walnąłem bez wyrzutu sumienia. Poczułem się nieco lepiej, ale Disapre spoglądała na mnie pytająco.
-Dobra, wracajmy. - Dodałem przerywając ową ciszę. Dziewczyna przytaknęła z uniesionymi kącikami ust.
Podczas drogi powrotnej było ciemno, rozpadał się deszcz. W dodatku wiało, przez co tym bardziej ciemna noc stała się niebezpieczna.
Oboje szliśmy pod postacią wilczą. W końcu ciepłe futro zapewniało nam izolację przed zimnem. Szliśmy brzegiem ulicy, pewnie dla przejeżdżających był to dziwny widok. Dwa wilki maszerujące nocą, nie obawiające się śmierci pod kołami. To znaczy... ja tak sądziłem, nie wiem jak było z Disapre. Wyglądała na przemoczoną i zmarznięta. Nie miała "siły" nawet się odezwać, a może była obrażona?
W każdym bądź razie idąc przed siebie miałem opuszczony pysk. Tak, aby nie zawiewało mi w ryjec. Zdarzało mi się przymykać oczy, gdy powiew był silniejszy. W efekcie zszedłem bardziej ku środkowi asfaltu.
Usłyszałem dźwięk chodzącego silnika jak i tarcie kół na szosie. Podniosłem pysk, a tuż przede mną zjawiły się bardzo blisko, białe światła. Szybko zwróciłem głowę w lewą stronę, gdyż mnie to oślepiło. Był także inny powód. Samochód był niemalże przede mną. Tuż tuż, by mnie przejechał.
_____________
Disapre?

Zmiany, znowu..

Namieszałam. Za bardzo.
Tutaj prześlę specjalne przeprosiny dla Amor, Moon i Kahira.
Otóż wataha stała się taką wataszką w stylu "ojejciu napiszesz dwa opka na miesiąc, od razu będziesz Betą!" - nie, nie, nie!
Porobiłam z każdego hierarchię - żałuję.
Usuwam stanowisko Kappy, Kahir. Nadal tego za dużo...
Moje błędy uświadomił mi pewien jegomość na howrse - nie powiem kto, żeby nie robić gównoburzy.
Tutaj przepraszam Kahirka, ale... Stwierdziłam, że w sumie Moon i Amor bardziej się przykładały do watahy. Amor dodała ostatnio dużo rzeczy, a Moon - szablon, porządek... Prędzej bym jej oddała stanowisko Alfy, niż ją usunęła.
Tak naprawdę, to dodawałeś tylko opka, czasem podsuwałeś jakieś pomysły.
Więc, aby aż tak Cię nie krzywdzić - zostajesz sędzią.
Może niezbyt to do Ciebie pasuje, jednak Sędzia jest tylko jeden.
Jeszcze raz przepraszam. Jeśli to stanowisko Ci nie odpowiada, możesz je od razu zmienić.
-Uraza

Od Amor cd Bandery

- Nomnomnomnom. - powiedziałam śmiejąc się.
- No wiesz ja też tak potrafię. - stwierdziła Bandera.
Zaśmiałam się donośnie, aż z drzew spadło kilka patyków. Noc była coraz bliżej.
- No to czas na ognicho! - zawołałam uradowana.
Pozbierałam gałęzie i kamyki ze strumienia i ułożyłam z niech krąg. Wadera zaczęła rozstawiać szałas, a ja upolowałam zwierzynę i ryby. Po drodze znalazłam ziemniaki więc uczta była  bogata.
- No wiesz tak to można żyć. - rzekłam.
- Owszem, można. - odrzekła wilczyca.
Blask księżyca padał na nas. Śpiewając piosenki i opowiadając spędziliśmy kilka godzin. Kiedy wybiła północ położyłyśmy się spać. Następnego ranka wstałam ostatnia. Kiedy się obudziłam Bandera już czekała na mnie ze śniadaniem.
- Dzień dobry. - powiedziałam zaspana.
- Dobry. - odpowiedziała wilczyca.
<Bandera?>

Od Miry

Nareszcie nadeszła wiosna, moja ulubiona pora roku. Wokół pięknie, wszędzie kolorowo, śpiące rośliny znów budzą się do życia! Gdy tylko wstałam wybiegłam z szarej oraz nudnej jaskini. Wciągnęłam powietrze nosem i wypuściłam pyszczkiem. Pogoda była cudowna! Słońce delikatnie świeciło, wiał wiatr, ale to był ciepły, przyjemny wiaterek. Po prostu czułam się wspaniale. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle poczułam głód więc natychmiast pobiegłam w stronę Terenu Polowań. Ujrzałam pełno zwierzyny i wcale się temu nie dziwiłam. Jak widać nie tylko ja lubię taką pogodę. Zaczęłam powolutku skradać się do sarny...
<Ktoś? ^^ >

Od Bandery cd Amor

- Jakby co, to idę coś zjeść – oznajmiłam.
- Przecież niedawno polowałyśmy. – Amortnecja była nieco zaskoczona.
- Niedawno? Śpisz od dobrych dwóch godzin. Wydawało mi się, że zanudzę się na śmierć.
Wskazałam łapą stertę węzłów robionych na źdźbłach trawy. Złota wadera wyszczerzyła zęby w uśmiechu i wstała z ziemi.
- Poza tym nic wtedy nie zjadłam, nie pamiętasz? A, i jeśli idziesz ze mną, to jakby co robimy po mojemu.
- Czyli?
- Zobaczysz – szepnęłam tajemniczo i ruszyłam w stronę plaży, przenosząc Polikarpa i zrobione węzły w dwóch wodnych kulach. Droga przebiegała w milczeniu. Cały czas, wybierając kręte, rzadziej uczęszczane ścieżki, zmierzałam ku morzu. Można rzec, że szłam trochę naokoło, przez co podróż zajęła nam więcej czasu. Ale mogłam rozkoszować się wiejącym delikatnie wiatrem, zapachem kwitnących kwiatów i śpiewem ptaków. Przymknęłam oczy z rozkoszy i zaczęłam cicho nucić piosenkę z pewnej starej, odległej krainy. Przypominała mi podróże, nie tylko morskie ale i w czasie. To były zawsze niezwykłe chwile. Bardzo chciałam, aby droga jeszcze się ciągnęła, ale nie potrafiłam jej bardziej przedłużyć i w końcu dotarłyśmy na moją ulubioną część terenów watahy.
- Będziemy łapach kraby? – zapytała Amortencja, rozglądając się z zaciekawieniem i powątpiewaniem. Uśmiechnęłam się, kręcąc głową.
- Nie, na ryby. Dość łatwo je znaleźć.
Złota wadera kiwnęła lekko głową w namyśle, a potem na jej pyszczku zagościł uśmiech.
- Jeśli to oznacza pływanie, jestem za.
Weszłyśmy do wody i odpłynęłyśmy kilkanaście metrów od brzegu, tak, że nie potrafiłyśmy wyczuć dla pod łapami. Zanurkowałam i rozejrzałam się wokoło. Gdzieś z mojej lewej strony mignęło kilka ciemniejszych kształtów, więc skierowałam się natychmiast w ich stronę. Po dłuższym czasie udało mi się złapać dorodnego śledzia. Ze zdobyczą trzymaną w pysku podpłynęłam do Amortencji, która zanurzała się co chwila pod wodę.
- I jak tam? – zapytałam, przekładając rybę na chwilę do łap.
- Nic oprócz tego. – Wadera pokazała mi zabłąkaną sardynkę długości dziesięciu centymetrów.
- No, tym się raczej nie najesz, ale świetnie ci poszło. Proszę. – Podałam jej śledzia. – Ja złapię kolejnego.
Po piętnastu minutach wyszłam na brzeg, trzymając w pysku nieco mniejszy okaz. Amor pochłonęła już większość swojej ryby. Uśmiechnęłam się na ten widok i zabrałam się do jedzenia
<Amortencjo?>

25 kwi 2016

Od Zoy'a CD Rose

-Zoy, tyle razy ci mówiłam, żebyś nie chodził po drzewach-powiedziała mama i złapała mnie i dała na swój grzbiet-Dziękuję ci Rose
-Nie ma za co
Wyszliśmy z jaskini mojej cioci
-Mamo, czemu mi nie powiedzieliście, że mam ciocię?-spytałem i przytuliłem się do mamy
-Oj... nie zachodź w głowę, idziemy do domu bo obiad wystygnie, ojciec chodzi zadręczony myślą, że coś ci sie stało, no i miał przeczucie
-Mamo-westchnąłem i przytuliłem się

Wieczorem odwiedziła nas ciocia Rose, moje rodzeństwo przywitało się z nią, ja też
-Cześć wam, jak się wam powodzi?
-No z tego że, Zoy złamał łapę, jakoś dajemy sobie radę-odparł tata i łapą poczochrał mnie po głowie
-Oj tato...-burknąłem

<ciociu Rose?>

Od Rose - Cd. Zoy'a

Uśmiechnęłam się ciepło do szczeniaka.
- Tak Zoy, jestem twoją ciocią - odparłam.
Na pyszczku szczeniaka pojawił się promienny uśmiech.
- Ja nawet nie wiedziałem, że mam ciocię! - wykrzyknął radośnie.
- To dlatego, że kilkanaście miesięcy temu odeszłam stąd i wróciłam dopiero niedawno. Widziałam się już z Mori, ale ty widziałeś mnie ostatnio wkrótce po narodzinach - odpowiedziałam.
Zrobiłam szczeniakowi kakao, po czym wybiegłam z jaskini. Po kilku minutach wróciłam z jego mamą.
- Ma złamaną łapę, ale dobrze, że tylko to, bo taki upadek najczęściej kończy się urazem kręgosłupa, a nawet śmiercią - westchnęłam.
<Zoy?>

Od Moon - Cd. Daniela

Wzrokiem powędrowałam za bezczelnym pokurczem, zwanym potocznie dzieckiem z dobrego domu. Nie cierpiałam takich osób, właśnie przez to, że często wolały zwalić winę na innych, niż zebrać baty i brnąć dalej albo się czegoś nauczyć. Bez słowa uprzedzenia ruszyłam przez kolorowy miszmasz różnych osobistości, czasem pomagając sobie rękoma w przedarciu się przez tłum. Czy w soboty restauracje muszą być zatłoczone? Wszystkie? Nawet takie pizzerie? Witamy w mieście, Moon... W końcu, jakimś iście magicznym sposobem, udało mi się przedrzeć do (o ironio) niezbyt długiej kolejki. Dwie osoby... jedna... Stanęłam naprzeciwko pulchnej, niebieskowłosej dziewczyny, o znudzonym życiem spojrzeniu.
- Cztery sery- mruknęłam.
Wbiła cenę na panelu kasy, nawet nie podając mi ceny. Wyciągnęłam z kieszeni sfatygowany banknot, oddając go pod opiekę kasjerki. Cóż... Obyło się bez reszty. W sumie to chyba dobrze, nie lubię zbierać drobniaków, bo potem są wszędzie. Odeszłam o kilka kroków, ustępując miejsca pozostałym czekającym. Pizza pojawiła się szybko, schowana w tekturowym pudełku. Teraz gdzie jest Dan... Normalnie musiałam teraz wyglądać jak zagubiona owieczka. Na to porównanie znów uniosłam kąciki ust w grymasie uśmiechu. I nareszcie ukazała mi się ciemna czupryna, a potem cały chłopak.
- To teraz do ciebie. Prowadź, panie przewodniku- zaśmiałam się cicho.

<Dan?>

Od Zen'a - Cd. Morgiany

Uśmiechnąwszy się pod nosem, obróciłem się tak, aby Różowa tuliła się do mojej klatki piersiowej. Objąłem ją jedną ręką, drugą zaś trzymałem przed sobą, aby nie wjebać się jakieś dziwactwa.
- Ty o tym też masz nikomu nie mówić, jasne?
- O czym?
- Ok. - mruknąłem.
- Ten entuzjazm..
- Aj, nawet mnie nie denerwuj. Jebie tu na pół kilometra..
- Kiedy ostatni raz się kąpałeś?
- Morgiano, opanuj hormony.
- Nie w tym sensie, baka! - zawołała. Po chwili poczułem jej pięść na swojej piersi. No cóż.. Któż by się domyślił?
- Znajdźmy te kartki i stąd chodźmy.. W ogóle, po co jej jakieś, kurwa, kartki do zwierzęcia?
- Kto go tam wie...
Z cichym westchnieniem rozejrzałem się po wnętrzu stodoły. Wzrok powoli przyzwyczajał się do panującej tu ciemności, dzięki czemu mogłem dojrzeć belkę tuż nad moją głową. I roztrzęsioną Morgianę, którą nadal obejmowałem. Wystarczy, że to znajdziemy.. - pomyślałem.
- Gdzie one są? - zapytałem po chwili.
- W jakimś pudle. - odparła. W sumie, nie było to aż tak trudne do znalezienia. Wokół było samo siano, więc skrzynia była widoczna.
- Poczekaj tu chwilę.
- Sama?! - zawołała.
- Co ja z tobą mam.. - burknąłem, wzdychając. Przyklęknąłem na jedno kolano, tyłem do dziewczyny i pociągnąłem jej dłonie w przód. Ta, tracąc równowagę upadła mi na plecy.
- I co? Ulżyło ci?
- Tak, mój mały, słodki, worku pyr~♥

< Mor? xD >

Od Daniela Cd. Moon

Mimowolnie zaśmiałem się z trafnego spostrzeżenia dziewczyny..
- Masz rację..musiało to dość śmiesznie wyglądać.- Uśmiechnąłem się. - I nie przesadzaj nie jesteś żadnym potworo czymś.- mruknąłem,a w sprawie wcześniejszego pytania ; - Możemy iść do mnie,nie przepadam za tłumami w lokalach. - stwierdziłem,wchodząc do reastauracji.
Wszystkie miejsca były zapełnione,a dzieci biegały wokół stołów i wreszczały.Westchnąłem,gdy nagle zza rogu wyskoczył dzieciak,który rzekomo na mnie wpadł..co tu dużo mówić wywalił się i patrzył na mnie krzywo.
- Wybacz,mały.- mruknąłem.Ten się rozpłakał i pobiegł do swoich,jak sądzę rodziców. - Aż taki straszny jestem? - mruknąłem do Moon.
Nie zdziwię się,jeżeli zaraz wpadnie tu ochrona i wyprowadzi mnie,przez tego smarkacza,który zaczął mnie opisywać jakiejś kobiecie,a sam jej wyraz twarzy nie zwiastował nic dobrego.
Powinniśmy szybko zamówić jedzenie i zrywać się stąd,jak najprędzej.
<Moon?>

Od Morgiany CD Zen'a

http://cdn2.teen.com/wp-content/uploads/2012/12/ian-somerhalder-birthday-december-8-2012-volke-kawaii.gifWidząc znamię na plecach Zen'a otworzyłam szerzej oczy. Czemu mi wcześniej nie powiedział?
-S-sugoi-wyjąkałam. W moim mniemaniu moja mina była poważna, jak zwykle. Jednak uśmiech Zen'a sprawił, że zorientowałam się, że moja facjata wyglądała bardziej tak 
-Yyy... Mor, krew Ci leci z nosa-zauważył. Zawstydzona wytarłam krew nadgarstkiem.
-Spoko, nic mi nie jest-odparłam. Krew wciąż leciała, ale nie tak intensywnie. Wytarłam jeszcze raz krew.
-Eee... Może dam Ci chusteczkę, co?-Zaproponował Zen.
-Obejdzie się, ale dzięki-odparłam.
-Co ty, masz jakiś niedobór witamin, że tak nagle...-Pomyślał na głos Zen. Wzruszyłam ramionami z miną "wiem, ale będę udawać, że nie wiem, czemu". Omijając temat, zaproponowałam:
-Hey, może się przejdziemy?
-W sumie nie mam nic do roboty...-Uśmiechnął się, wziął klucze, otworzył drzwi i wyszedł, a ja za nim. Zamknął mieszkanie, a już po chwili snuliśmy się po ulicach Adefilion. Nagle zaczepiła mnie Cutt.
-O, hej-powiedziałam. Cutt gwałtownie złożyła ręce i zaciskając powieki odezwała się:
-Mogę prosić o pomoc? Miałam pomóc Urazie z Bahamutem, a do tego potrzebne są takie karteczki ze stodoły, stoi dwie przecznice stąd. Przynieślibyście mi je? Powinny leżeć w takiej szafce na wejściu. Idźcie tak, jak idziecie, a się natkniecie na taki budyneczek z napisem "jebać policję". To pomożecie?-Zapytała.
-No jaha-powiedziałam.
-Danke-powiedziała Cutt i odbiegła niczym Naruto, czyli z rękami do tyłu. Ruszyłam do przodu. Dość szybko ukazała się przed nami stodoła.
-Napis się zgadza-powiedziałam i wskazałam na grafitti.
-Nom-powiedział Zen i próbował otworzyć drzwi stodoły. Po chwili zauważyłam kluczyki pod krzakiem.
-Fajnie, że Cutt nas przestrzegła-powiedziałam i sięgnęłam po nie. Rzuciłam je do Zen'a, a ten otworzył drzwi. Włożył klucze do kieszeni. Przeciąg od razu zamknął drzwi, kiedy weszliśmy. Dopiero wtedy zauważyłam, że w stodole było cholernie ciemno. Boję się ciemności. Zadrżałam. Nagle Zen zwrócił uwagę na rozwiązaną sznurówkę. Wykorzystałam okazję i złapałam się za jego koszulkę od tyłu, prowizorycznie go tuląc. Zen spalił buraka i wyjąkał:
-Eee.. Mor, co ty...
-Nie wolno Ci nikomu o tym mówić-rozkazałam.
-Ty... Boisz się ciemności?-Zapytał nagle. Pokiwałam głową, mocno zawstydzona.
-Tak. Kiedy miałam kilka lat, byłam zamknięta w pralce na pięć godzin. Od tamtego momentu boję się ciemności-wyznałam.


<Zenie? XD>

Od Moon - Cd. Daniela

Kiedy mnie objął- poczułam się... po prostu dziwnie. To był taki szczery, niewymuszony gest z jego strony, który kompletnie mnie zadziwił. Mało tego, ciało na tę jedną chwilę odmówiło mi posłuszeństwa, przez co stałam się taką porcelanową laleczką. Dopiero śmiałe "Idziesz?" Daniela i zimny powiew wiosennego wiatru przywrócił mi panowanie nad sobą. Odpowiedziałam mu nieznacznym skinieniem głowy, zrywając się do biegu. Chuch... Trochę głupia sytuacja. Zrównawszy z nim kroku, przystopowałam, jednocześnie wkładając dłonie do kieszeni poszarpanych jeansów. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak musieliśmy wyglądać. Chłopak w czerni oraz glanówa-metalówa. Aż zaśmiałam się, zwracając tym samym uwagę niektórych przechodniów. Ich krzywe spojrzenia przypomniały mi o tym, że nie znajdowałam się na ziemiach neutralnych, gdzie nikt nie przejmował się takimi odpałami oraz elementami pokroju mnie. Nie. To siedziba ludzi, a oni potrafili wyśmiać każdego.
- Co cię tak cieszy?- zapytał Danny
- Wszystko- rozłożyłam ręce, pokazując jak wielkie jest to, co mnie śmieszy.- A zwłaszcza to, jak musimy wyglądać! Emo-metalo-glano-potworo-coś i wysoki, ubrany na ciemno facet. Wyróżniamy się w tłumie, zauważyłeś? Śmieszą mnie spojrzenia tych wszystkich ludzi. I cieszy to, że miałam okazję, by ponownie znaleźć się w miejscu, którego normalnie bym nie opuściła. No i to, że to koniec tej całej tułaczki... O, popatrz! Pizzeria. Zamawiamy na wynos i idziemy do ciebie czy jemy na miejscu?

<Dan? Wybieraj xD>

Od Zoy'a CD Rose

-Kim pani jest?-spytałem waderę która uśmiechała się
-Mmmm...przybraną siostrą twojej mamy-usiadła
Wstałem ale będąc myśli że, Rose to chyba moja...ciocia niestety stanąłem na tą łapę która jest złamana, pisnąłem cicho i upadłem
-Hej, ostrożnie...
Usiadłem i rozejrzałem się myśląc jak zadać to pytanie, cz zadać je spokojnie, czy tak z mostu
-Mam do pani jedno pytanie
-O co chodzi?-spytała
-Czyli, że oznacza...pani jest moją ciocią?-spytałem niepewnie

<Rose?>

(Te "Mmm", nie brzmi za dobrze xD) ~WcaleNieCutt

Od Rose CD Cutt

Spojrzałam na Cuttle. Miałam dziwne obawy. Nie wiem czemu... Spokojnie Rose, to tylko przeczucia. Jesteś zdenerwowana tym co się ostatnio działo, stałaś się nieco nadwrażliwa, to wszystko! Racja.
- Czemu nie - odparłam, zdobywając się na lekki uśmiech.
- No to może... nad Rwący Potok? - zaproponowała.
- Dobrze...
Wyszłyśmy z jaskini, ale całą drogę przebyłyśmy w milczeniu. Cały czas rozglądałam się dookoła, zahaczając wzrokiem o każdy szczegół otaczającego mnie świata.
< Cuttle? >

Od Daniela Cd. Moon

Posłałem Moon zdziwione spojrzenie..Dlaczego miałbym w ogóle,podnieść na nią głos? Nie potrafię..Nie mógłbym.Uśmiechnąłem się do siebie..Co gdybym?.. Objąłem delikatnie dziewczynę ramieniem,'zmuszając' ją do spojrzenia w moją stronę. 
- Też za Tobą tęskniłem,Moon. - zaśmiałem się jednocześnie,widząc jej zdziwioną minę.Mrugnąłem do niej porozumiewawczo. - A gdybyś następnym razem się gdzieś wybierała,daj mi znać,bo Cię samej nie puszczę. - uśmiechnąłem się,ukazując białe jak śnieg zęby.
Puściłem dziewczynę,aby dać jej trochę luzu i ruszyłem dalej,trzymając ręce w kieszeni,poprzez miasto. 
- Idziesz? - zapytałem,spostrzegając iż moja towarzyszka stoi w miejscu..jakby zamurowana.Hm,może nie powinienem?
Sam już nie wiem,z Moon jest trochę inaczej..Poprawiłem swoją czarną,jak smoła czuprynę,wykonując gest lewą ręką.
<Munciaa? :') >

Od Savey Do Roy'a

Łapy już same uginały się ze zmęczenia. Nieduża grupa nocnych strażników i paru zabójców, próbowała odepchnąć nadchodzącą watahę. Warknęłam głośno, stając między Moon oraz Miu, by już po chwili wyjść na prowadzenie. Rzuciłam się razem z białą waderą, na jednego z najbardziej niebezpiecznych przeciwników. Udało się nam położyć go na ziemi, lecz nie obyło się bez oporów. Zamachnięcie się przez niech łapą, spowodowało, że udało mu się zadać mi pierwszą, większą ranę tej nocy. Odskoczyłam kawałek, lecz Moon udało się przytrzymać przeciwnika. Widząc, że jest w wielkiej furii, zadałam za nią pytanie, podchodząc do pyska czarnego wilka:
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
Ten tylko zaśmiał się szyderczo, by już po chwili odejść do innej krainy. Odsunęłam się dwa metry i podniosłam łapę do góry, uważnie się jej przyglądając.
- Cwaniaczek miał zatrute pazury - zaśmiała się Moon, spoglądając na mnie.
Schowałam łapę za siebie i unikałam jej obecności, podczas powrotu do jaskini. Waderze udało się jednak wywęszyć obecność krwi. Szybkim ruchem, złapała mnie za przednią goleń i zaczęła jej się przyglądać.
- Drapnął cię!
- Nawet jeśli, nic mi nie będzie - powiedziałam spokojnie, z dość dużą delikatnością, próbując wyrwać łapę z jej żelaznego uścisku.
- Idziemy do Roya ale już!
Słysząc imię medyka, prawie krew mi odeszła. Nie to, że go nie lubiłam, gdyż potrafił każdego rozśmieszyć i wprowadzić w watasze wesoły nastrój. Bałam się jednak zabiegów. Nie, nie bolały, no może trochę ale bałam się, tego, że zawsze może pójść nie tak. Przewróciłam oczami i ruszyłam powolnym krokiem za waderą. Dochodząc do jaskini, Moon kazała mi usiąść w jednym rogu jaskini, sama jednak udała się głębiej. Z tamtej okolicy dochodziły do mnie tylko niektóre odpowiedzi:
- Tak zaraz do niej przyjdę - odparł najpewniej Białej, basior.
Towarzyszka, wyszła z jaskini uśmiechając się do mnie serdecznie, zostawiając mnie chwilę w samotności. Podniosłam łapkę i gdy już miałam polizać ranę, do moich uszu dotarł spokojny głos wilka:
- Nie liż.
Postawiłam łapę na ziemi i starałam się znaleźć Roya wśród ciemnych skał, co było nie lada wyczynem, lecz gdy ten podszedł bliżej, uśmiechnęłam się do niego:
- Hej, długo mnie tutaj nie było co? - zaśmiałam się.
<Royal?>