Kończąc ostatni kawałek, popatrzyłam na chłopaka który właśnie zawołał
kelnera. Zrzuciliśmy się po połowie i z dość głośnym "do widzenia"
wyszliśmy z lokalu. Szliśmy ulicą gdy nagle, brunet zatrzymał się przed
wejściem do niewielkiego baru. Podeszłam do niego i zadałam szybkie
pytanie:
- Chcesz wejść?
- Właściwie - odparł, po czym z impetem otworzył drzwi.
Weszłam tuż za nim i rozejrzałam się po lokalu. Było coś koło
dwudziestej drugiej a większość ludzi była już, dość mocno wstawiona.
Przewróciłam oczami i zajęłam miejsce przy barze tuż obok towarzysza.
Zamówiliśmy po piwie i zaczęliśmy rozmawiać, głównie o tym co dzieje się
teraz w watasze. Wszystko było w normie, do czasu gdy Nena, nie złapała
jakaś panienka. Typowa klubowa blondynka, za dużo botoksu w ustach i
tym podobne rzeczy. Chłopak bez słowa odwrócił się do niej i zaczął z
nią gorączkową i przesłodzoną kłamstwami, rozmowę. Popatrzyłam na
barmana, który tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową. Bez słowa
wyjaśnienia wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę łazienki. Gdy już
miałam otwierać drzwi wejściowe, ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam
się z impetem, lecz przytrzymana została druga ręka. Wysoki blondyn,
przywarł do mnie całym ciałem i zaczął szeptać do ucha przeróżne słowa.
Na początku mnie sparaliżowało ale po chwili, udało mi się ocknąć.
Poczułam się tak jak w dzieciństwie, właśnie dlatego nie mogłam się
ruszyć. Próba wyrwania się, skończyła się tym, że mężczyzna uderzył mnie
pięścią w twarz. Poczułam tylko rozrywanie się skóry w kąciku ust i
metaliczny smak krwi.
- Zostajesz! - powiedział i znowu przygniótł mnie do ściany.
Popatrzyłam w stronę towarzysza, lecz ten dalej zajmował się przesadzoną
blondi. Kopnęłam mężczyznę w klejnoty, przez co upadł na ziemię.
Wyrwała się biegiem do przodu, przepychając się przez tłum. W drzwiach
zatrzymałam się i odwróciłam do tyłu, dopiero wtedy Nen na mnie spojrzał
i tak jakby ocknął się ze snu. Odwróciłam wzrok, zmywając krew z
twarzy, która i tak nie przestawała płynąc. Pchnęłam drzwi i spojrzałam
na ulicę. Padał deszcz, jak to wczesną wiosną bywa. Rzuciłam się pędem
przez pasy i ustałam dopiero za drugą przecznicą. Znalazłam małą
szczelinę między budynkami. Wcisnęłam się tam, po czym oparłam rękę o
zimny mur, by już po chwili ułożyć na niej głowę.
- Nie płacz... - skarciłam się na głos.
<Nen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!