30 kwi 2016
Od Amor cd Nir'a
- Wygląda na to iż grad będzie padać przez trzy dni. - powiedział Nir.
- No to niezbyt fajnie. - powiedziałam.
Położyłam się spać. Kiedy następnego ranka się obudziłam Nir czekał z urodziwym jeleniem.
- No chodź bo śniadanie ci wystygnie. - rzekł basior.
Usiadłam i zaczęłam pałaszować. Na polu nadal padał grad.
- Nie przestało padać? - zapytałam.
- Najwidoczniej nie. - odparł wilk.
<Nir?>
Od Nir'a cd Amor
-Eyeless!-Krzyknąłem.
Eyeless odwrócił się w moją stronę.
-Gdzie jest Reik?-Zapytałem.
-Spokojnie, nie musisz się o nic martwić. Pomogę Reik'owi.
Powiedział po czym pobiegł w głąb lasu. Byłem naprawdę skołowany...
-Nir, o co chciałeś mnie zapytać?-Zapytała Amor.
Już miałem zadać jej to pytanie. Dość ważne pytanie... Gdy nagle...
-Ał!-Jęknęła Amor.
-Co się stało?
-Coś uderzyło mnie w głowę...
Nagle zaczął padać grad.
<Amor?>
Od Say cd Reik
Poszłam w stronę domu Reika. W trakcie drogi znowu się rozpadało. Byłam za daleko jaskini, by wrócić więc pobiegłam w stronę ludzkiego domu Reika. Zapukałam i prawie od razu mi otworzył.
- Say! - wprowadził mnie do domu. Wysuszyłam się i wrzuciłam wodę przez okno.
- Nie sądziłam, że się rozpada... - popatrzyłam przez okno.
- Zostajesz? - spytał.
- Jeśli mogę...
- Jasne! - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na krześle.
- Przypominają mi się stare czasy. Kiedy mnie musiałeś tutaj trzymać na przymus - zaśmiałam się.
- Ta... nadal jesteś tak uparta - zaśmiał się - to się chyba nie zmieni.
- Gdybym nie była tak uparta nie byłabym sobą - usiadłam na kanapie i zaczęłam się bawić swoim kosmykiem włosów.
- Herbaty? - spytał.
- Nie dzięki - powiedziałam, a ten od razu usiadł koło mnie - sama sobie zrobię - wstałam i szłam w stronę kuchni.
- O nie jesteś moim gościem - wziął czajnik.
- Ej nie! Ty nie umiesz! - próbowałam sięgnąć po czajnik, ale jak na złość dał wysoko.
- Jesteś za niska - zaśmiał się. Klasycznie strzeliłam focha i poszłam na kanapę. Położyłam rękę na poduszce. Od razu wpadłam na pomysł.
- Nie obrażaj się... - usiadł koło mnie nic nie podejrzewając.
- Reik...?
- Hm? - spytał. Od razu dostał ode mnie poduszką w twarz, a gdy poduszka spadła z jej twarzy miał typowego pokerface'a. Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Tak się śmiała, że spadłam na ziemię i płakałam ze szczęścia.
- Ż... Żałuj, że nie widzisz swojej miny! - nie mogłam się przestać śmiać.
<Reik? xD>
Od Moon - Cd. Daniela
- Jeffrey... Wiesz. Wyleczyłam się z niego. To było głupie zauroczenie, dałam się ponieść emocjom... Na całe szczęście nic między nami nie zaszło... Takiego, co mógłby mi wypominać- westchnęłam cicho, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie opowiadałam mu o... wszystkim.- Po części właśnie przez to zniknęłam. Musiałam to przemyśleć, ogarnąć się i od nowa nauczyć funkcjonować bez tego całego zauroczenia. Bo tamto nieoficjalne chodzenie ze sobą niszczyło mnie wewnątrz, robiłam się miękka, jednocześnie nie potrafiłam zapomnieć o swojej starej miłości. Jeff robił za takie... zastępstwo. Chyba nigdy tak naprawdę go nie kochałam. Widziałam tylko kogoś, kim nigdy by nie był.
I tu postanowiłam przystopować, bo się rozgadałam. Zupełnie jakby wstąpiła we mnie taka śmiała dziewczyna, co to potrafi spójnie i długo mówić, czyli nie ja. Po raz enty poprawiłam nieznośną grzywkę, tym razem szybko, jakby nerwowym ruchem. Bałam się, co Dan sobie o mnie pomyśli...
<Daniel?>
Od Ren'a - Cd. Venus
Patrzyłem chwilę za oddalającą się waderą. Coś mi mówi, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie. Spojrzałem w nadal lekko zachmurzone niebo, na którym obecnie malowała się piękna tęcza. Stałem tak chwilę jak ten kołek, wpatryjąc się w kolorową wstęgę, która zaczęła już powoli zanikać. Postanowiłem przejść się. Ruszyłem w stronę klifu, gdyż właśnie stamtąd najlepiej widać było całą okolicę. Po kilku minutach dotarłem na miejsce, lecz ku mojemu zdziwieniu ujrzałem tam Venus. Siedziała na krawędzi, patrzyła w niebo, płakała... Znowu. Czemu ona tak szlocha? Co jest? Ja powiedziałem coś wtedy nie tak? Może z innego powodu? Nie za bardzo interesowałem się innymi, ale muszę przyznać, ta oto delikatna istota naprawdę mnie zainteresowała. No, poza tym, jestem ciekawskim wilkiem, który lubi wtykać nos w nie swoje sprawy. Niestety, ona tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Sam nie wierzę, że to mówię, ale spróbuję jakoś się z nią dogadać, a nawet, postaram się zachować cierpliwość i nie zabić jej przy pierwszej okazji.
- Czemu płaczesz? - zapytałem, starając się na miły ton głosu, co i tak mi chyba nie wyszło.
<Venus?>
Od Jeff'a - Cd. Miu
- Nie wiedziałem,że skłaniasz się do kanibalizmu . - odparłem
chowając rękę do kieszeni. - Ale rękę zachowam.
- Bym Ci jej kijem nie tkneła. - odmruknęła.
- Huh..już nie raz Ci się zdarzyło. - pokazałem jej język. - Stosunkowo często łapiesz mnie za rękę.Poczułem na swoim ramieniu,piesć dziewczyny.Złapałem ją za nadgarstek. - Weź się na mnie nie wyżywaj! Bo nie długo już ni będziesz miała na kim. - odparłem z uśmiechem.
<Mju? x'D >
29 kwi 2016
Zakup przedmiotów
Od Disapre Cd Nenyto
- Hades ale to nie o to chodzi prawda? - zapytałam, spoglądając na niego.
Odwróciłam się całkowicie w stronę Nena, by już po chwili, uważnie obserwować emocje na jego pyszczku. Wiedziałam, że coś jest nie tak ale co?! Może dam radę jakoś go tam zaciągnąć?
- Chciałabym ci pokazać jedno miejsce - szepnęłam.
- A nie da się tego jakoś obejść?
Pokiwałam przecząco głową, gdy nagle wpadłam na pewien pomysł. Sama nie wiedziałam, czy byłoby to możliwe ale warto spróbować!
- Xardes! - krzyknęłam.
Wtedy wzrok Nena, zmienił się w istne przerażenie, zdziwienie. Obok mnie pojawił się lew. Czarna kupa futra, która była cztery razy większa od zwykłego wilka. Tak, może jest przerażający, podły i rządny krwi, lecz w moich oczach był kimś więcej. Przyjacielem, który był przy mnie w tych trudnych chwilach... Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Xar bo... - zaśmiałam się i wskazałam na pustynie.
- Nie mów, że ty chcesz ten baldachim... Tak w ogóle kto to jest? - zapytał zbliżając się do basiora z mordem w oczach.
- Zostaw go, jest ze mną.
Ten tylko przeniósł wzrok na mnie, jakby mówił, że jak coś mi zrobi, to ten oderwie mu łeb. Warknęłam głośno i zerknęłam na niego.Ten tylko wypowiedział dziwne słowa, a nad moją głową pojawiła się wielka czarna chmura, pod którą był przyjemny chłód.
- Pasuje? - zapytał, zerkając na mnie, po czym zniknął.
Przeniosłam wzrok na Nenyto, by już po chwili zachęcić go do podejścia:
- No chodź!
- Jaką rasą byłaś? -starał się wyminąć.
Westchnęłam cicho, opuszczając przy tym pyszczek. Podeszłam do basiora, czując podążającą za mną chmurę. Jednak by obejmowała naszą dwójkę, musielibyśmy iść na prawdę bardzo blisko.
- Proszę - jęknęłam, patrząc na niego błagalnie - obiecuje, że jak dojdziemy na miejsce, to jakoś ci się odwdzięczę, podziękuje...
<Nen?>
Od Venus - Cd. Ren'a
- Jeszcze raz dziękuję... Gdyby nie ty, zapewne już by mnie na tym świecie nie było... - powiedziałam ocierając łzy - Nie zmienia to jednak faktu, że tak było by lepiej... - dodałam praktycznie niesłyszalnym głosem.
Basior uśmiechnął się lekko po tych słowach. Ja też zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, po czym po prostu wybiegłam z jaskini. Przez chwilę biegłam przed siebie, jednak później nieco zwolniłam.
< Ren? Przepraszam... >
Zakup przedmiotu
Od Nenyto cd Disapre
Po pewnym czasie nadszedł moment, w którym musiała powrócić do "świata żywych". Ruszyć w przód, wyjść na zewnątrz. Uparta od dawna odmawiała, ale tym razem się nie dałem. Siedziałem nad nią, aż nie wyszła z łóżka. Miała zrobić już pierwsze kroki, gdy nagle upadła. Szybko zareagowałem i złapałem ją. Ta głupio się uśmiechnęła i wstała o własnych siłach. Wtem żartując kilkoma słowami pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
-I Jak się czujesz? - Spytałem tuż po wyjściu z jaskini.
-Długo nie widziałam tego, te chmury... słońce... Pięknie! - Zachichotała się z zachwycenia. Wzięła głęboki wdech, po czym powolutku zrelaksowała się przy wydechu. Była w niebo wzięta. Cóż się dziwić? kurowała się w łóżku przez wiele tygodni.Najważniejsze jednak, że nic jej nie było.
-Ta... Zasadnicze pytanie. Dasz radę się zmienić? - Westchnąłem. Ostrożnym i powolnym ruchem ujawniłem swą postać jako wilk.
-Sprawdźmy. - Odsapnęła. Jej przemiana przebiegła bezproblemowo. W dodatku nie wiem czemu, ale zauważyłem a może to tylko przewidzenia, że Disapre bardziej się otworzyła na świat. A bynajmniej do mojej osoby.
-No i cycuś glancuś. - Dodałem z uśmieszkiem. Nie mogąc wpaść na temat rozmowy zaproponowałem spacer po terenach naszej watahy. Mało oryginalne, ale waderze przydałoby się przejść. To ona była przewodnikiem, więc podążałem za nią. Ku moim oczom ukazała się granica między lasem a pustynią Sihir. Odruchowo przystopowałem. Disapre nie widząc mnie obok siebie, zwróciła się ku mnie.
-Coś się stało? - Spytała.
-Hmm... jakiej jesteś rasy? - Wypaliłem pustym pytaniem. Ehh... nienawidzę ciepła, suchoty i słońca a co dopiero pustyni! Gdybym był cały z lodu jak moje moce... stopiłbym się. Jednak owe pytanie miało przeciągnąć nam czas, może by zapomniała gdzie chce iść. Lecz szczerze w to wątpiłem.
___________
Disapre?
Weź go tam zaciągnij,hahah xD
Od Miu - Cd. Jeff'a
- Och nie. Umrę. - powiedział bez cienia emocji.
- Każdy kiedyś umrze. - odparłam, wzruszając ramionami. Z obojętną miną ominęłam blondyna i podniosłam papierek. Co jak co, ale środowiska zaśmiecać nie będę, o.
- Optymistka mimo wszystko, co? - mruknął, przelotnie się uśmiechając.
- Realistka, Jeff'ciu, realistka. - poprawiłam go, odwzajemniając gest. - Poza tym, pospieszmy się.
- Aż tak bardzo chcesz zobaczyć mój dom? - zaśmiał się cicho.
- Powiedzmy. Bardziej chcę opróżnić lodówkę. - odrzekłam, wyszczerzając się do jasnowłosego.
- Eh.. Ty i te twoje fetysze.. - mruknął, klepiąc mnie po głowie.
- Weź pan tę rękę, bo odgryzę. - zakomunikowałam, przeczesując włosy.
< Jeff? x'D >
Od Ren'a - Cd. Venus
- Spokojnie - mruknąłem. - Nie mam zamiaru cię skrzywdzić. Raczej.
Wadera podniosła się do pozycji siedzącej.
- Em... Ja... No... Bardzo dziękuję za ratunek... Jestem Venus - powiedziała niepewnie.
- Ren - odparłem krótko.
Venus spojrzała z przerażeniem na szalejącą za oknem burzę. Przełknęła ślinę.
- To... ja będę szła... - wyszeptała.
Widać było po niej, że bała się burzy.
- Nie po to cię uratowałem, żebyś ty teraz zginęła przez swoją głupotę - warknąłem. - Zostajesz tu do końca burzy. Mnie się nie bój, jeśli nie będę miał wyraźnego powodu, to cię nie zabiję - dodałem, starając się na taki ton, by nie przerazić wadery jeszcze bardziej.
<Venus?>
Betha!
Pseudonim: Beth, Beti, Beather i Becia (nikt ją tak nie może nazywać, chyba, że ktoś jej bliski)
Wiek: 3 lata i 3 miesiące.
Płeć: Jasne, że wadera. A kto inny?
Rasa: 25% Wilk Gwiazd, 75% Wilk Nocy
Charakter: Beather jest poważną waderą. Jest odpowiedzialną waderą. Nie szaleje i nie chodzi na imprezy. Uśmiecha się, ale rzadko. Inteligentna i potrafi nawet być czasami romantyczna. Kiedy popełnia błąd nie przyznaję się. To chyba jedna z cech, którą uważa za potrzebną. Ma anielską cierpliwość (inaczej, by już zwariowała ze wilkami, które kochają żarty). Nie lubi, gdy ktoś robi jej kawał, więc unika zabawowych wilków. Umie być miła, poważna i jest niezależna. Dotrzymuje wszystkiego, co obiecała. Kiedy trzeba skłamie. W głębi duszy jest inna, ale nikt nie widział jej serca od środka. Nie pokazuje swoich mocy, bo uważa to za marnowanie energii. Używa jej, gdy jest ostateczność. Kiedy zmienia się w nocną formę (nie jest zła!) staje się jakby drugim wilkiem. Wtedy nie odzywa się dla nikogo i gdzieś odchodzi bez słowa.
Stanowisko: Zwiadowca
Głos: Klik
Konto: 300 KR
Orientacja: Hetero
Zauroczenie: Jeśli chcesz choć pomyśleć o tym, by z nią być... udowodnij jej, że nie jesteś chamem i samolubem. W ogóle ciężko jej zaimponować.
Jaskinia: Jaskinia Eosa
Potomstwo: To chyba logiczne, że nie ma
Rodzina:
Matka - Greenline
Ojciec - Shadowwing
Siostra: Ferani
Moce:
Gwiazdy:
- Może zgasić niebo
- Iluzją może zrobić kształt wilka
- Może zrobić płomienne gwiazdy (jak na zdjęciu)
Noc:
- W pełni księżyca zmienia się w nocną formę
- Może kierować blaskiem księżyca w pełni
- Gdy światło księżyca (w pełni) pada na taflę wody może po niej chodzić
Ulubiony kolor: Fioletowy, czarny i biały
Motto: "Nie możemy zaprzeczyć temu, co mamy w środku"
Urodziny: 27 stycznia
Lubi: Cisze, mądre wilki, nie wymądrzających się i szczęście innych
Nie lubi: Imbecyli, "komików', przechwalanek i popisywania się
Historia: Betha mieszkała kiedyś na północ od watahy. Była wtedy śmieszką, ale rodzice ją nauczyli powagi. Siostra towarzyszyła jej prawie zawsze. Wszystko było po jej myśli i miała zostać Alfą jej domu jak i watahy. Lecz pewnego dnia wybuchł pożar. Jej rodzicie zginęli, a ona się obudziła w spalonym lesie. Widziała martwe wilki, martwych rodziców i zniszczony dom, a swojej siostry nie znalazła. Odeszła w swoje strony. To bardzo ją uderzyło na psychice.
Inne:
W czasie pełni: Klik
Jej siostra: Klik
Umiejętności: Potrafi tańczyć, śpiewać i grać na instrumentach
Kontakt: ravenislime@gmail.com
Od Amor cd Bandery
- Tak? - zapytała Bandera.
- Cóż.. w Smoczej Opoce jest ukryty translacator. Pomyślałam iż mogłybyśmy się po niego wybrać.. Po za tym planuję kolejną podróż.. Cóż zamierzam odkryć tajemnicę.. ale to potem. Wchodzisz? - zapytałam.
- Hm. Wchodzę. - stwierdziła wadera.
- Tylko jak załatwić transport.. Bahamut odpada - za duży i niebezpieczny, Ashlin nie pociągnie nas obu, Chcica jedzie z nami, ale to animatron.. hmm. Może łania kerynejska? - zapytałam.
Wezwałam Ashlin i Chicę. Obok konia pojawiła się inna klacz.
<Bandera?>
28 kwi 2016
Od Dis - Cd. Nenyto
- Neny - szepnęłam.
- Tak? - zapytał szybko, odwracając się w moją stronę.
- Dziękuję...
Ten tylko obdarzył mnie uśmiechem. Poczułam jak senność zaczyna opanowywać moje wnętrze. Westchnęłam cicho, przenosząc wzrok na sufit. Właśnie wtedy przypomniało mi się jak Nenyto złapał mnie za rękę. To było bardzo przyjemne, a w jednej sekundzie po moim ciele, rozeszła się fala przyjemnego gorąca. Delikatny dotyk, a jednak miejący wiele na myśli, porozumiewanie się bez słów. Kolejne dni, spędzone w szpitapnym łózku, mijały mi w miłej atmosferze. Każdego dnia, odwiedzał mnie ten sam basior. Raz by porozmawiać, raz by po prostu pomilczeć w towarzystwie. Nadszedł jednak dzień, w którym miałam wyjść na słońce. Nie powiem bałam się, że nie będę w pełni sprawna, lecz Neny starał się mnie jakoś zmotywować:
- No wstawaj już! Ile można leżeć?!
- No weź, jeszcze jeden dzień... - jęknęłam.
- Nie nie, wczoraj mówiłaś to samo! Więc mówię stanowcze nie!
Przewróciłam oczami i odepchnęłam się rękoma, od leża. Bez problemu zrobiłam dwa pierwsze kroki, czując na sobie, lustrujące spojrzenie basiora. Udałam, że się potykam, przez co chłopak starał się mnie złapać. Wyprostowałam się jednak w ułamku sekundy, po czym uśmiechnęłam szeroko.
- Dis!
- No co?! - zaśmiałam się - no chodź - dodałam, ciągnąc go za rękę, w stronę wyjścia.
<Neny?>
Od Tomaki'ego - Cd. Bandery
Czy wadera zaczeła się dusić? Pomyślałem w głębi duszy. Zaczołem powoli klepać ją po plecach, a wadera jedynie zaczeła kaszleć wodą, po chwili przestała.
-Żyjesz!?
- Nie widać?- zapytała
- Widać- mruknąłem
Wsdera usiadła na trawie, a ja się do niej dosiadłem.
- Nie zostawisz mnie? -.zapytała
- Nie sądzę
Dziewczyna zaczeła znów patrzeć w górę, a ja jej to przerwałem.
- Bóg ci nic nie pomoże- wymamrorałem
- A może pomoże?
- Może? - powiedziałem-Nie
- Czemu ty akurat spadłeś mi z nieba?- zapytała
- Po pierwsze nie spadłem, bo z czego? być może z dachu (XD), ale chociaż jestem wzorem!
Dziewczyna zbladła i zmrużyła lekko oczy, mówiąc.
- Wzorem? Chyba pomyliłeś się, z kimś innym nie sądzisz?- zapytała
- Nie
- Pff... wzorem bym cię nie nazwała
- A czemu nie?- zapytałem dumny
< Banderuś? Powodzenia >
Od Jeff'a - Cd. Miu
- Za mną poddana! - odrzekłem,zmieniając przy tym ton glosu,na bardziej mężny.
Miu pokręciła głową
- Jesteś idiotą. - mruknęła przyglądając się moim poczynaniom.
- Tak,tak..wiem że mnie lubisz. - odparlem,wzruszając ramionami.
- Jebło Cię coś? - powiedziała pół głosem.Uśmiechnąłem się szeroko.Uwielbiam ją irytować,nie wiem jakoś tak sprawia mi to przyjemność.
- A co panienka Miu,nie lubi Jeff'usia? - powiedzialem słodkim i zarazem irytującym głosem,pieciolatka.
<Miu? >
Od Reik'a Cd Say
<Say?>
Od Red'a - Cd. Omegi
-Podoba Ci się? - powiedziałem zalotnie,przejechałem łapą po jej podbródku.Nie stawiała najmniejszego oporu.
<Omega?>
Od Bandery - Cd. Amor
- Dzień dobry – powiedziała nieco zaspanym głosem.
- Dobry – odparłam radośnie. – Ładny mamy poranek, co? Częstuj się.
Obie zasiadłyśmy do śniadania, na które składały się jeszcze ciepłe pieczone ryby, zebrane przez mnie winogrona, reszta dziczyzny z wczorajszego wieczora i oczywiście świeża, chłodna woda z pobliskiego strumyka. Kiedy napełniłyśmy brzuchy położyłyśmy się na grzbiecie na trawie i obserwowałyśmy chmury, komentując przy okazji ich kształt. Co Amortencji przypominało słonia, dla mnie wyglądało jak koń, albo to, co moja złotowłosa towarzyszka nazwałaby królikiem, u mnie ochczone zostałoby nazwą kangura. Miałyśmy przy tym świetną zabawę i nim się obejrzałyśmy, zleciało dobre półtorej godziny.
- Słuchaj, a może się gdzieś wybierzemy? – zaproponowałam. – Jestem pewna, że znasz jakieś ciekawe miejsca.
<Amortencja?>
Od Bandery - Cd. Tomaki'ego
- Dziękuję – odpowiedziałam. Tym razem w moim głosie można było wyczuć nutkę szczęścia? Radości? Czegoś innego niż obojętność? Słowo mi uciekło… Chwila! Przecież on się już oto pytał! Ma tak słabą pamięć czy jak? I w dodatku mu odpowiadałam…
- Gadaj, dlaczego znów o to zapytałeś? – warknęłam.
- O co ci chodzi? – zapytał basior. Cóż, aktorem jest niezłym.
- Powinieneś wiedzieć. Pamiętaj, że dryfujesz po oceanie mojej cierpliwości, a on ma swoje granice. Więc lepiej mów po dobroci.
- No dobrze, ale o czym?
Jęknęłam, wznosząc oczy ku niebu. Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego? Tomaki nagle wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Z czego się śmiejesz? – zapytałam i przez chwilę czekałam, aż basior zdoła wydusić z siebie odpowiedź. Udało mu się dopiero po kilkunastu sekundach.
- Szkoda, że się nie widziałaś! – wykrzyknął, zwijając się ze śmiechu na ziemi. Potem zaprezentował moją minę tak dobrze, że mimo najszczerszej niechęci i ja zaczęłam się śmiać. Wpierw nie mogłam przestać, a potem jeszcze dostałam czkawki, której nie mogłam się w żaden sposób pozbyć. Wypiłam sporo wody z pobliskiego potoczka, wstrzymywałam oddech, a Tomaki usiłował mnie wystraszyć, ale wszystko na próżno.
- Ja *cikut* nie mo… *cikut* …gę! – wydusiłam z siebie. – Ratu…*cikut*…j!
<Tomaki?>
Od Venus - Do Ren'a
- Przepraszam! - powiedziałam przerażona.
< Ren? >
Od Miu - Cd. Jeff'a
- Toż to mięśnie!
- Taa, ukryte pod tłuszczem.
- Phi. - fuknął, udając oburzenie. - To jest erotyczna powierzchnia użytkowa.
- Dla kogo? Manekina czy dmuchanej lalki? - zapytałam z kpiną. Jeff znacząco poruszył brwiami i szeroko się uśmiechnął. - I ty twierdzisz, że to ja mam spaczone myśli..
- Zapomnij o tym. - odezwał się po chwili. - Ale ty na serio o tych treningach?
- Mhm. Parę kilometrów wokół watahy co dwa dni dobrze ci zrobi.
- Spoko. To o czwartej rano?
- Żartujesz sobie?
- Ty zaczęłaś. - stwierdził. Z cichym westchnieniem odczekałam jeszcze chwilę, aby Jeff mógł złapać oddech. - Idziemy?
- Prowadź, panie samcu alfa. - odparłam ironicznie, skrywając uśmiech.
< Jeeeeff? >
Od Omegi - Cd. Red'a
-Hej, Red...nie przesadzasz?-spytałam zabierając palca Red'a
Red tylko parsknął i powiedział
-Omega, noc już młoda, chodźmy się przejść i wracamy do tej watahy-powiedział i czknął
Poszliśmy na spacer do parku. Przeszliśmy przez długi park, Red od czasu do czasu pił wino, przez co bardziej stał się pijany
Wróciliśmy do watahy w wilczych formach, nad wodą Red dorwał się do mojej szyi
-Apetycznie smakujesz-ugryzł mnie lekko
Uderzyła mnie fala przyjemności,wykręciłam się i pocałowałam go, łapą gładziłam go po uszach, a później głaskałam go po policzku
<Red <3 ?>
Od Jeff'a - Cd. Miu
- Cicho siedź. - powiedziałem,próbując stłumić uśmiech..
Szliśmy tak,ja na przodzie,ona z tyłu..co mi bardzo odpowiadało.
Lubię taki układ.W pewnym momencie dziewczyna,mnie wyprzedziła i zaczęła biec,wtedy ja również ruszyłem do przodu..Okazało się,że ta co to mi próbuje zagarnąć stanowisko 'alfy',w tej chwili biegała nawet szybko.
W końcu jednak ją dogoniłem,dysząc. - Coś się tak zdyszał? - mruknęła.
- Ja? Nie. - powiedziałem zakłopotany.Ech,słaba kondycja.
<Miu? Brakowena >
Od Red'a - Cd. Omegi
Dawno nie czułem w ustach,alkoholu..Wypiłem bez opamiętania szklankę,a potem zamówiłem butelkę wina,które bardzo lubiłem.Po jednej szklance,nie widać było zbytniej różnicy w moim zachowaniu,jednak po paru kieliszkach czułem się dość dziwnie.Zacząłem pleść różne bzdety..Zwłaszcza w stosunku do Omegi byłem dość 'nachalny'.
<Omega? Upity ?
Od Miu - Cd. Jeff'a
- Bo zbyt dobrze wiesz gdzie masz iść?
- Hm.. Jakieś przeczucie.. - odparłam zaskoczona. Jeff miał całkowitą rację. Nie śledziłam go, jednak wiedziałam gdzie mieszka.
- Tak sobie wmawiaj. - burknął, pstrykając mnie palcem w czoło. - Cichociemna ninjo.
- Tego słowa się nie odmienia.
- Nie pyskuj!
- Stwierdzam fakty. - odparłam, pokazując mu język. Blondyn głośno westchnął, wyrażając swoją irytację.
- Ale ja w tej grupie jestem samcem alfa i to ja mam cię prowadzić do siebie, a nie ty mnie. - odezwał się po chwili.
- Okay, okay. Jak wolisz. - odparłam, unosząc dłonie w górę. Posłusznie podążyłam za Jeff'em, wpatrując się w jego plecy.
< Jeff? xD >
Od Daniela - Cd. Moon
Dopiero potem,zwolniłem tempa,aby Moon mogła swobodnie przechadzać się obok mnie..jakoś nie umiałem zacząć rozmowy,choć w większości sytuacjach w ogóle nie musiałem..temat sam się nasuwał.Spojrzałem na moje ubranie..powinienem jak najszybciej wybrać się do jakiegoś sklepu,odzieżowego.Stare potargane,czarne dżinsy i podobnie jak spodnie,czarna bluza tkwiły na mnie dosłownie od wieków.Choć..nie miałem najmniejszego zamiaru ich wyrzucać,były jakby częścią mnie.Sam powinienem bardziej wziąć się za siebie,choć trzymam się dość dobrze.
Dziewczyna kroczyła,stawiając długie kroki..na asfalcie.
- Moon..a co z Jeff'em? - zapytałem,słysząc o plotkach mówiących,że Moon i Jeff The Killer,znany jako JtK,byli razem.
<Muun? >
Od Jeff'a - Cd. Miu
Dziwne,bo dziewczyna wiedziała dokładnie którędy iść. - Miu,co ty mnie śledzisz?
<Miuuu? >
Od Zen'a - Cd. Rose
- Nierealne marzenie.. - mruknąłem cicho, do siebie.
- Co?
- A nic, gadam sam do siebie.
- Jesteś chory na głowę?
- Nie wiem. Być może. - odparłem, wzruszając ramionami. Westchnąłem cicho, podziwiając okoliczne widoki. Mgła zniknęła prawie całkowicie odkąd spotkałem Rose. Słońce przyświecało w krople rosy, które mieniły się milionami kolorów.
- Rose.. - powiedziałem cicho.
- Tak?
- A nic.. Masz ładne imię. - odparłem, uśmiechając się przelotnie.
- Em.. Dzięki..?
- Tak swoją drogą, wiesz, że jestem magiem. Kim jesteś ty?
- A co to? jakieś przesłuchanie? - warknęła.
- Okay, okay. Nie wymuszam. - mruknąłem.
< Rose? Robię postępy w długości xD >
Od Omegi - Cd. Red'a
-Ale...miałem na myśli tak do ludzkiego świata
-Hmm... no niech ci będzie, w końcu ty tu jesteś basiorem-powiedziałam ulegle, obaj przeistoczyliśmy się w ludzi i poszliśmy do zatłoczonego miasta
poszliśmy do jakiegoś spokojnego pubu.
-Co zamawiasz?-spytał Red
-Em...colę-mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego w połowie
Dotknęłam na szyi ślad po ugryzieniu przez Reda, wcale szyja mnie nie bolała tylko dziwnie łaskotała i dawała przyjemne uczucie
Przyniósł mi colę a sobie piwo
-Red, mogę ci zadać jedno pytanie?-spytałam
-hem, no dawaj
-Czemu jak mnie gryziesz po szyi to zamiast bólu, czuję jakby mi tak okładał przyjemny zimny okład, czuję taką nieopisaną przyjemność, czemu...co ty w sobie masz, jakiś narkotyk?
<Red?>
Od Nenyto cd Disapre
-Jak się czujesz? - Dodałem odwracając głowę ku niej.
-Prócz tego, że wszystko boli? Jest w porządku.
-Nie wiem po co skoczyłaś. To było bezsensowne. Jednakże dziękuję. - Mruknąłem spod nosa. W końcu uratowała mnie. Byłem jej coś winny, ale to przyjdzie z czasem.
-Czasem warto się do czegoś przydać...
-Ejej, sugerujesz coś? Przecież jesteś ważna. Dla każdego z nas.
-Nie ważne, to strasznie boli. Podobno byłam w ciężkim stanie. Jak mnie przeniosłeś? Dałeś radę?
-Wpadłem na pewien pomysł, martwią mnie jednak ludzie robiący zdjęcia. Zapomniałem usunąć je... - Oparłem się i złożyłem ręce na brzuchu. Spoglądałem na swoje buty wypowiadając bardzo ważne informacje. - Przeze mnie mogą się o nas dowiedzieć. Już nie tylko Łowcy z naszego świata, a normalni cywile. I przepraszam, że zaciągnąłem Cię do tego klubu. To było głupie. - Pokręciłem głową.
-Nic się nie stało. A zdjęciami zajmiemy się później. - Ułożyła dłoń na mój nadgarstek. Miała chłodne ręce, może powinienem dać jej odpocząć? Sam swoją dłoń odwróciłem i chwyciłem jej palce i przytrzymałem w pięści.
-Odpoczywaj. Niech ból szybko mija. - Za pomocą mocy, zmroziłem jej ciało. Jednak nie, to był nieodczuwalny chłód. A nawet rozgrzewający. Po prostu tylko wewnątrz ciała zaszła reakcja nie gojenia i leczenia, lecz znieczulenia. Owa dawka powinna jej pomóc na tą noc, może trochę dłużej. Powiedzmy, że to "zatrzaśnięcie" jej palców w mojej dłoni okazało się być magicznym dotykiem.
Gdy puściłem jej rękę spojrzała się na mnie z pytaniem w oczach. Ja zaś ze smutkiem w oczach obdarzyłem ją szerokim uśmiechem. Niestety poczułem się niezręcznie. Dlatego też skierowałem głowę ku ozdobionym ścianom.
______________
Disapre? :333
Od Red'a - Cd. Omegi
Uśmiechnąłem się lekko widząc nad brzegiem jeziora waderę,tą samą z którą z przed parę miesięcy 'kręciłem'.Przywitała mnie dość dziwnie,mianowicie wieszając mi się na szyi,trochę się obawiałem że po prostu spadnie,na twardy grunt,jednak na jej szczęście nic się nie stało.Starałem się opanować moje nawyki; wbijanie kłów.Tyle że gdy tylko spojrzałem na soczystą szyję Omegi..nie mogłem się jakby powstrzymać,był to pewnego rodzaju impuls.Oblizałem wargę,na której widniała czerwona kropla,słodkiej krwi.Omega przestała jęczeć z bólu,także wnioskuje że nie poczuła bólu,a jednak inne uczucie.Przybliżyła się lekko do mnie,wtulając w ciepłe futro.Następnie wisząc na mojej szyi..zaczęła delikatnie gładzić mnie po uszach.Takiego zachowania,generalnie mógłbym się po niej spodziewać. - Może gdzieś pójdziemy hmm? - szepnąłem,przerywając niezręczną ciszę. - Polecam klub. - wtrąciłem,mimo że dużo jest tam alkoholików,lubię to miejsce.
<Omega? :3 >
Od Say cd Reik
- O co? - spytał.
- Czy... - przerwał mi grzmot piorunów. Wystraszona zmieniłam się w wilka i schowałam za nim. Zaczęło padać tak mocno, że kropelki zadawały lekki ból. Ten widząc moją reakcję też się zmienił w wilka i mnie przykrył skrzydłem.
- Choć - powiedział i zaczęliśmy iść w stronę mojej jaskini. Może i jestem z wody, ale boje się piornów...
- Ale zaczęło padać... - pomyślałam. Gdy dotarliśmy do mojego "domu" wysuszyłam nas. Deszcz był tak mocny, że nic nie było widać. Zobaczyłam, że powoli zanosi się na burzę i to porządną.
- No. To do jutra - zaczął iść w stronę wyścia.
- Czekaj - zatrzymał się na moje słowo - mocno pada. Nie wolisz zostać? - spytałam - w końcu... kiedy była śnieżyca to ty mnie zagospodarowałeś więc...
- Czemu nie - uśmiechnął się. Znowu zagrzmiało i jak oparzona schowałam się pod jakimś małym łukiem kamiennym.
- To tylko burza... - powiedział.
- Która może spalić cały las w okolicy... - posmutniałam.
- To się zdarza raz na wieki - podszedł do mnie. Wyszłam spod łuku kamiennego i popatrzyłam na niego - a tutaj na pewno nic ci nie będzie.
- Byłam przy takim wypadku... - wymamrotałam i opusciłam głowę.
- Współczuję... - powiedział ciepło. Znowu zaczęło grzmieć. W tym momencie zostałam sparaliżowana ze strachu. Reik objął mnie swoim potężnym skrzydłem.
- Spokojnie... - powoli zaczął się kłaść i równocześnie kładł mnie. To mnie uspokoiło...
Nie wiedząc kiedy zasnęłam wtulając się w jego futro.
(Reik?)
Od Omegi - Do Red'a
Na reszcie wiosna, więc wzięłam głęboki wdech i poszłam nad rzekę aby się napić, tam spotkałam Red'a którego na jego widok ucieszyłam się, pomimo jego wrednego charakteru bardzo go lubię, i co lepsze...pokochałam go
owinęłam się wokół jego szyi
-Witaj, dawno cię nie widziałam-powiedziałam i wtuliłam się w niego,Basior był tak silny że, prawię zwisałam z jego szyi, miał takie miłe futro
-Witaj, księżniczko-rzekł żartobliwie i lekko ugryzł mnie w szyję, przyzwyczaiłam się do jego kąsania, nawet już mnie to przestało boleć
<Red <3 ?>
Od Rose - Cd. Zen'a
Westchnęłam cicho.
- Eh... kiedyś już należałam do tej watahy. Miałam przyjaciół, a nawet partnera. Ale odeszłam. Nie wiem ile minęło od tamtego czasu. Rok, dwa... a może więcej? W każdym bądź razie udało mi się tu wrócić - wytłumaczyłam, błądząc wzrokiem po wszystkim, co nie było Zen'em. - Zadowolony? - mruknęłam.
Ten tylko przytaknął, po czym pogrążył się w jakiś rozmyślaniach.
- Jesteś magiem, prawda? - zapytałam.
- Tak, ale mógłbym być każdym! Wojownikiem, obrońcą, łowcą, strażnikiem, medykiem, nauczycielem, zwiadowcą, mógłbym nawet... nawet... o, pomagać w miłości! Tak, byłbym idealnym doradcą, albo... znajdywałbym innym ich drugie połówki! - oczywiście przez następne pół godziny chwalił się, jaki to on by nie był w czymśtam dobry.
Raczej wątpię - mruknęłam w myślach, słuchając jego przemówienia, o tysiącach wilków, które dzięki niemu odnalazłyby swą miłość. Oczywiście, żeby nie być niegrzeczna, spokojnie słuchałam i potakiwałam głową, na każde jego zdanie.
< Zen? Ty i znajdowanie innym miłości? No ciekawe by to było XD >
27 kwi 2016
Od Disapre cd Nenyto
- Nie ruszaj się - powiedziała szybko - pamiętasz jak się nazywasz?
- Umei jeszcze asfalt mi klepki nie odebrał, Dispre będę zawsze - zaśmiałam się cicho.
- No dobra, widzę, że tutaj wszystko w normie - odpowiedziała, pokazując na głowę.
Podniosłam własną, chcąc zobaczyć co dzieję się z moim ciałem. Poczułam przeszywający ból kręgosłupa, brzucha i nóg, gdy wszystkie mięśnie pracowały. Syknęłam głośno, by już po chwili upaść na poduszki.
- Wszystko pozszywane, to co dało radę uleczyłam eliksirami. Miałaś połamane nogi, dużo zadrapań i do tego zmasakrowany brzuch.
- I poobijana - odparłam krzywiąc się przy tym.
- Nawet o tym nie mówię. Nogi są już zregenerowane, tylko ten brzuch - westchnęła.
- Jest aż tak źle? - zapytałam.
Ta tylko odwróciła się tyłem i przyniosła kolejne opatrunki. Wtedy przypomniało mi się o Nenym, który ostatnio bardzo często gościł w moich myślach.
- Z Nenym wszystko dobrze?
- Sama nie wiem przyniósł cię i powoli wyszedł...
W tamtym momencie usłyszałam kroki. Ktoś ewidentnie wszedł do jaskini. Lekarka odwróciła się, by już po chwili wyjść na spotkanie przybyszowi. Westchnęłam cicho i przeniosłam wzrok na sufit.
- Masz gościa - szepnęła Umei.
Zwróciłam głowę w stronę głosu, a moim oczom ukazał się znajomy chłopak. Uśmiechnęłam się do niego,wskazując na krzesło tuż obok. Gdy Nen usiadł,odwróciłam się delikatnie w jego stronę, kryjąc ból.
- Hej - szepnęłam, bardziej nakrywając się kołdrą.
<Nen?>
Od Reik'a Cd Say
-Nie, nic, spokojnie. To ja powinienem się o to spytać.-Powiedziałem uśmiechając się.
-Znaczy... no nic mi nie jest-Say poprawiła włosy, które spadały jej na twarz.
Popatrzyłem się na niebo. Zapadła noc.
-Czas wracać...-Dodała Say.
Zaczęliśmy iść w stronę watahy. Nagle Say przyzwała ducha który wtulił się w jej futerko.
-Lubisz te duchy co?-Zapytałem.
-Tak... w sensie. Jako jedyne były przy mnie zanim tu dołączyłam.
Say przyzwała więcej duchów, a te znowu zaczęły grać jak wcześniej. Stałem z Say w kole, a duszki zaczęły wokół nas latać. Nagle pojawiła się na mnie czarna skórzana kurtka a na Say niebieska suknia. Wyciągnąłem w stronę Say rękę.
-Zatańczymy?-Zapytałem.
-N-no... nie wiem...
Duchy popchnęły Say tak mocno że wpadła prosto w moje ramiona. Say i ja zarumieniliśmy się. Od razu zaczęliśmy tańczyć. Tańcząc chodziliśmy po terenach, aż byliśmy przy morzu, a na wodę świecił księżyc w pełni. Weszliśmy na wodę i zaczęliśmy na niej tańczyć jakby to było podłoże. Owinąłem Say skrzydłami z uśmiechem.
-Cóż... moje duchy, chyba dostały bzika...-zaśmiała się lekko. Jednym ruchem nadgarstka odgarnąłem włosy z twarzy Say.
-Da się im zrobić tą przyjemność.
Say popatrzyła na mnie, ale nagle duchy zniknęły, nasze ubrania były normalne i wpadliśmy do wody.Wynurzyliśmy się i zaczęliśmy się śmiać. Wyszliśmy z wody.
-Odprowadzić cię?-Zapytałem.
-Tak.
Po kilku minutach staliśmy przed jaskinią Say.
-Reik... Mogę cię o coś zapytać?-Powiedziała Say.
-O co?
<Say?>
Od Nenyto cd Disapre
Czym prędzej do niej podbiegłem. Nie zważałem na to czy zobaczą mą przemianę czy nie. Było to nierozsądne, ponieważ byli tam świadkowie. Pomimo wydarzeń bardzo "magicznych" jeden z nich zadzwonił po karetkę. Nie obyło się bez mdleń i chęci robienia zdjęć. Nie miałem jednak na nich czasu, nie w tym momencie.
Gdy Disapre odpływała, ja na szybkiego sprawdziłem poszkodowanych w aucie. Nic im nie było. Może mieli kilka zadrapań i ran. Nic więcej. Karetka powinna nimi się zająć. Była to jakaś para nastolatków ze starszą osobą.
Jednak ja i ona nie mogliśmy tak zostać. Wyciągnąłem rękę przed siebie. Pojawił się niebieski pył, który zamroził na moment ludzi. Nieodczuwalne zimno miało także sprawić aby zapomnieli o wydarzeniach sprzed chwili.
Nie miałem jak uciec z Dis. Dla komfortu dziewczyny przywołałem Dante'go. Zjawił się tuż pod moimi nogami. Wziął ją na swoje plecy. Sam też na niego wsiadłem, moje samopoczucie także spadło.
Przytrzymałem Disapre i ruszyliśmy w górę. Dante szybko poruszał się w powietrzu, więc bez problemu dotarliśmy do medyczki Umei.
Kazała odstawić dziewczynę w kąt, na łóżko. Tak też zrobiłem. Opuściłem je na moment by nie spoglądać na badania czy też diagnozę.
-A jak to moja wina? Nie powinniśmy iść do tego miasta. W dodatku klub? Cóż ja narobiłem. - Skarciłem się przy Dante. Ten tylko spoglądał na mnie jakby wszystko rozumiał. Niestety był on tylko cząstką mnie, oferowałem mu jednodniowe życie. Ehh... musiałem odgonić się od myśli. Było ich za wiele. Takie papranie do siebie. Wszystko pomieszałem, wszystko co zrobiłem wydawało się winą. Ale nie mogę ulec uczuciom. Z drugiej strony...
-NIE! Gadam bzdury, o czym w ogóle mówię? Neny weź się w garść, weeeź... - Poprowadziłem monolog sam ze sobą. Miałem tego dość. Owe myśli postanowiłem zająć nauką kolorystyki lodu i śniegu. Brakowało mi tego od kilku miesięcy...
Niestety gdzieś w myślach pojawiała się Disapre.
__________________
Disapre?
Wiem, że poplątane... nie wiedziałem co napisać ._. (nie polecam)
Od Zen'a - Cd. Savey
- Prowadź, M'lady. - przytaknąłem. Sav lekko się uśmiechnęła i szybko mnie ominęła.
- Tak swoją drogą.. Kim ty jesteś w watasze?
- Magiem.
- Co? Kim? - dopytywała, odwracając się z zaskoczeniem w oczach.
- Magiem. - powtórzyłem. - Połączeniem alchemika, zielarza, szamana, lekarza i zabójcy.
- Nieomylne stworzenie? - zaśmiała się.
- Noo.. Nie do końca.. Ostatnio prawie zabiłem Elandiel, bo dodałem zbyt dużo naparu z serca hydry i o mały włos nie wysadziłem jej jaskini.. - wyznałem, z trudem powstrzymując się od uśmiechu.
< Sav? >
Od Zen'a - Cd. Rose
- Improwizowałem. - powiedziałem, przelotnie uśmiechając się do Rose.
- Umiesz coś jeszcze? Tylko nie demonstruj!
- Umiem. Tylko byłoby to zbyt niebezpieczne.
- Huh? Jak to?
- Tak to. - odparłem, wzruszając ramionami. - Nie chciałabyś chyba, aby przez twoje ciało przeszło 3000 voltów, co?
- Masz rację. - przyznała.
- Od jak dawna tu jesteś? - zapytałem nagle.
- Skąd cię naszło takie pytanie?
- Wydaje mi się, że skądś cię znam, ale nie wiem skąd. - odpowiedziałem. - Więc się dopytuję. A ja jestem tak upierdliwą pierdołą, że nie dam ci spokoju.
< Rose? >
Ren
- Telepatia,
- Czytanie w myślach,
- Hipnoza; Może zahipnotyzować dowolne stworzenie,
- Zabijanie duszy; Potrafi zabić kogoś od środka,
- Zmiana w człowieka,
- Paraliż; Może unieruchomić w ten sposób przeciwnika,
- Wezwanie; Może wezwać duchy Demony,
- Przekaz życiodajnej energii; Po prostu może "zabrać" komuś energię, przez co sam się regeneruje. Działa to także w drugą stronę,
- Niewidzialność; Staje się zupełnie niewidoczny dla każdego stworzenia. Ponadto, nikt go także nie słyszy,
- Ogniste Kule; Może tworzyć kule stworzone z ognia,
- Potrafi przywołać swoje bronie,
- Furia; Staje się wtedy dużo silniejszy, niemalże nie do pokonania,
Żywioły; Tak, częściowo włada nad żywiołami,Wykreślona z powodu braku sprecyzowania.
- Wspaniale walczy,
- Jest dobrym tancerzem, ale nie za bardzo lubi tańczyć,
- Biegle posługuje się językiem francuskim i hiszpańskim.
- Walki,
- Krew,
- Burzę,
- Jeszcze dużo by tego wymieniać...
- Tchórzliwych panienek,
- Braku akcji,
- Nudy,
- Upału,
- Tu także mogłabym jeszcze dłuuugo wymieniać.
Od Savey - Cd. Zen'a
Uśmiechnęłam się delikatnie do basiora. Nagle zorientowałam się, że przez jego pogawędkę, nie słyszałam nic. To było takie dziwne uczucie, nie zwracać uwagi na to, co przez całe życie tak bardzo cię dobijało. Chwyciłam kamień, na którym Zen położył łapę, przez co ten stracił równowagę.
- Przepraszam -powiedziałam.
- Już zabójstwo? - zapytał roześmiany.
- Nie jestem zabójca - odparłam ze śmiechem.
- Obrońca?
- Nie?
- Nie wiem no dobra, hmm to może szpieg? - dopytywał.
- Nie też, może podpowiedzieć?
- Nie ja myślę! - odparł, kładąc łapy na skronie - Ammmm.
Zaśmiałam się głośno. Zen na prawdę umiał mnie rozśmieszyć. Ta cała sytuacja na pewno wyglądała dziwnie ale co tam.
- Strażnik!
- Bingo! - zaśmiałam się.
Basior uśmiesznął się serdecznie, po czym wyjrzał na zewnątrz.
- Chyba już wszystko minęło.
Podeszłam do niego powolnym krokiem, uważnie obserwując to co się działo w lesie. Przestało grzmieć, a deszcz tylko kropił.
- Idziemy gdzieś? - zapytałam, wychodząc na zewnątrz.
<Zen? Takie pokrecone>
Nieobecność: Cuttle
Od Amor cd Nenyto
Podeszłam bliżej. Nagle zza krzaków wyskoczył ogromny smok. Nenyto stał w osłupieniu, lecz ja przyjrzałam się "bestii".
- Bahamut! - zawołałam.
- No Nenyto pojechałeś. Za ciekawe miejsce obrałeś sobie "legowisko" Bahamuta. - powiedziałam.
- Co?.. - zapytał Nenyto.
- Ech.. potem ci wytłumaczę. - rzekłam.
Usiadłam pod drzewem i czytałam dalej.
- Na serio musisz ciągle czytać?! - zapytał podenerwowany basior.
- Tak. - odparłam i wróciłam do jaskini.
Spoglądałam na książki. Wzięłam opasłą fioletową i nową księgę. W sumie nie była nowa.. Kan- D podarowała mi ją zanim odeszła. Historia watahy, święta , osoby należące do watahy , drzewa genealogiczne...
<Nenyto?>
Od Tomaki'ego - Cd. Bandery
- Ja nic szzególnego- zaśmiałem się pod nosem
- To zmywaj się, z tąd- powiedziała
- Miła to ty nie jesteś
Wadera wstychneła i poszła dalej.
- Ej, gdzie ty tak lecisz?- zapytałem
- Daleko od ciebie
- Pff... Aż tak zły jestem?- zapytałem
Wadera gwałtownie zatrzymała się, mówiąc
- Nie, po prostu mnie irytujesz
- Naprawdę?- zapytałem - Pff... nudna jesteś
- Że co?!- warkneła - Ty jesteś nudny...
Wadera miała zamiar iść, gdy zapytałem.
- Jak cię zwą?
- Bandera- powiedziała - A co?
- Nic... Nic - powiedziałem - ładne imię- uśmiechnąłem się do niej
< Bandera? Brak weny xd >
Od Rose - Cd. Zen'a
Doszliśmy nad jezioro. Postanowiłam podjąć się wyzwania przerwania ciszy, która panowała już od dobrych kilku minut.
- Czym się interesujesz? - zapytałam.
- Em... Głównie wnerwianiem innych - wyszczerzył się. - Zademonstruję - dodał i wepchnął mnie do lodowatej wody.
Natychmiast wyskoczyłam z niej jak poparzona, chociaż towarzyszyło mi zupełne przeciwieństwo tego uczucia. Drżałam z zimna. Zen w tym czasie jakoś magicznym sposobem przywołał silny powiew wiatru, który w zupełności wysuszył moją sierść.
- Rozumiesz już na czym polega moja specjalność?
- Ta, chyba mi wszystko dokładnie wytłumaczyłeś, a nawet pokazałeś - mruknęłam z udawanym oburzeniem.
<Zen?>
26 kwi 2016
Aktualizacja strony: Towarzysze
- Od dziś każdy towarzysz jest umieszczony w specjalnej kategorii właściciela.
- Zmienione zostały nieco wyjaśnienia dotyczące formularza.
- W formularzu zostały poprawione spacje przed dwukropkiem, aktualnie już ich nie ma.
- Karta towarzysza, mam nadzieję, jest teraz czytelniejsza, dzięki pogrubieniu nazw punktów oraz liście mocy, w takiej samej formie dla wszystkich.
- Amortencja
- Miu
- Uraza
- Cuttle
- Zdjęcie towarzysza: rozmiar średni | wyrównanie (na środku).
- Formularz: justowanie (wyrównanie do prawej i lewej).
- Nazwy punktów: pogrubienie.
- Nazwy mocy: kursywa.
Od Rose - Cd. Zoy'a
<Zoy?>
Od Disapre Cd Nenyto
- Dis! - to było ostatnie co usłyszałam, oprócz krzyków ludzi i pisku opon.
Czy tak będzie wyglądał koniec? A może to po prostu lepszy początek? Okropny ból głowy, smak krwi oraz tracenie czucia w całym ciele, opanowywały mnie w sekundę. Opadłam na zimny asfalt, by już po chwili zemdleć.
<Nen?>
Od Nenyto cd Amor
Moje przemyślenia dotyczące tej rozmowy i znajomości przerwała Amor.
-A Ty gdzie się wybierałeś?
-Chciałem wyjść na spacer, rutyna mnie nudzi. - Odpowiedziałem z sztucznym uśmieszkiem na ryjku. Nie chciało mi się oczekiwać na odpowiedź wadery. - Miłego dnia.
Odszedłem od niej czym prędzej. Gdy byłem po drugiej stronie kanionu odetchnąłem. Popodziwiałem piękne krajobrazy. Tam w oddali było widoczne szare, ciemne miejsce. Zaciekawiło mnie ono.
Urywając wątek podziwiania wróciłem po Amor.
-A Ty nadal w tej książce? Chodź tam. Fajne miejscem się wydaje.- Zarzuciłem i kiwnąłem pyskiem w stronę interesującego miejsca.
_________
Amor?
Od Nenyto cd Disapre
Gdy dorzuciła słowo o pozostawianiu jej, coś mi zaświtało w główce. Tak po prostu poczułem niechęć do czegokolwiek. Delikatnie ją odsunąłem od siebie i cofnąłem o krok.
-Może, źle się zrozumieliśmy. Ale jak jestem miły, to nie musi znaczyć coś więcej, kej? A ta sytuacja mnie trochę przerosła. - Walnąłem bez wyrzutu sumienia. Poczułem się nieco lepiej, ale Disapre spoglądała na mnie pytająco.
-Dobra, wracajmy. - Dodałem przerywając ową ciszę. Dziewczyna przytaknęła z uniesionymi kącikami ust.
Podczas drogi powrotnej było ciemno, rozpadał się deszcz. W dodatku wiało, przez co tym bardziej ciemna noc stała się niebezpieczna.
Oboje szliśmy pod postacią wilczą. W końcu ciepłe futro zapewniało nam izolację przed zimnem. Szliśmy brzegiem ulicy, pewnie dla przejeżdżających był to dziwny widok. Dwa wilki maszerujące nocą, nie obawiające się śmierci pod kołami. To znaczy... ja tak sądziłem, nie wiem jak było z Disapre. Wyglądała na przemoczoną i zmarznięta. Nie miała "siły" nawet się odezwać, a może była obrażona?
W każdym bądź razie idąc przed siebie miałem opuszczony pysk. Tak, aby nie zawiewało mi w ryjec. Zdarzało mi się przymykać oczy, gdy powiew był silniejszy. W efekcie zszedłem bardziej ku środkowi asfaltu.
Usłyszałem dźwięk chodzącego silnika jak i tarcie kół na szosie. Podniosłem pysk, a tuż przede mną zjawiły się bardzo blisko, białe światła. Szybko zwróciłem głowę w lewą stronę, gdyż mnie to oślepiło. Był także inny powód. Samochód był niemalże przede mną. Tuż tuż, by mnie przejechał.
_____________
Disapre?
Zmiany, znowu..
Od Amor cd Bandery
- No wiesz ja też tak potrafię. - stwierdziła Bandera.
Zaśmiałam się donośnie, aż z drzew spadło kilka patyków. Noc była coraz bliżej.
- No to czas na ognicho! - zawołałam uradowana.
Pozbierałam gałęzie i kamyki ze strumienia i ułożyłam z niech krąg. Wadera zaczęła rozstawiać szałas, a ja upolowałam zwierzynę i ryby. Po drodze znalazłam ziemniaki więc uczta była bogata.
- No wiesz tak to można żyć. - rzekłam.
- Owszem, można. - odrzekła wilczyca.
Blask księżyca padał na nas. Śpiewając piosenki i opowiadając spędziliśmy kilka godzin. Kiedy wybiła północ położyłyśmy się spać. Następnego ranka wstałam ostatnia. Kiedy się obudziłam Bandera już czekała na mnie ze śniadaniem.
- Dzień dobry. - powiedziałam zaspana.
- Dobry. - odpowiedziała wilczyca.
<Bandera?>
Od Miry
<Ktoś? ^^ >
Od Bandery cd Amor
- Przecież niedawno polowałyśmy. – Amortnecja była nieco zaskoczona.
- Niedawno? Śpisz od dobrych dwóch godzin. Wydawało mi się, że zanudzę się na śmierć.
Wskazałam łapą stertę węzłów robionych na źdźbłach trawy. Złota wadera wyszczerzyła zęby w uśmiechu i wstała z ziemi.
- Poza tym nic wtedy nie zjadłam, nie pamiętasz? A, i jeśli idziesz ze mną, to jakby co robimy po mojemu.
- Czyli?
- Zobaczysz – szepnęłam tajemniczo i ruszyłam w stronę plaży, przenosząc Polikarpa i zrobione węzły w dwóch wodnych kulach. Droga przebiegała w milczeniu. Cały czas, wybierając kręte, rzadziej uczęszczane ścieżki, zmierzałam ku morzu. Można rzec, że szłam trochę naokoło, przez co podróż zajęła nam więcej czasu. Ale mogłam rozkoszować się wiejącym delikatnie wiatrem, zapachem kwitnących kwiatów i śpiewem ptaków. Przymknęłam oczy z rozkoszy i zaczęłam cicho nucić piosenkę z pewnej starej, odległej krainy. Przypominała mi podróże, nie tylko morskie ale i w czasie. To były zawsze niezwykłe chwile. Bardzo chciałam, aby droga jeszcze się ciągnęła, ale nie potrafiłam jej bardziej przedłużyć i w końcu dotarłyśmy na moją ulubioną część terenów watahy.
- Będziemy łapach kraby? – zapytała Amortencja, rozglądając się z zaciekawieniem i powątpiewaniem. Uśmiechnęłam się, kręcąc głową.
- Nie, na ryby. Dość łatwo je znaleźć.
Złota wadera kiwnęła lekko głową w namyśle, a potem na jej pyszczku zagościł uśmiech.
- Jeśli to oznacza pływanie, jestem za.
Weszłyśmy do wody i odpłynęłyśmy kilkanaście metrów od brzegu, tak, że nie potrafiłyśmy wyczuć dla pod łapami. Zanurkowałam i rozejrzałam się wokoło. Gdzieś z mojej lewej strony mignęło kilka ciemniejszych kształtów, więc skierowałam się natychmiast w ich stronę. Po dłuższym czasie udało mi się złapać dorodnego śledzia. Ze zdobyczą trzymaną w pysku podpłynęłam do Amortencji, która zanurzała się co chwila pod wodę.
- I jak tam? – zapytałam, przekładając rybę na chwilę do łap.
- Nic oprócz tego. – Wadera pokazała mi zabłąkaną sardynkę długości dziesięciu centymetrów.
- No, tym się raczej nie najesz, ale świetnie ci poszło. Proszę. – Podałam jej śledzia. – Ja złapię kolejnego.
Po piętnastu minutach wyszłam na brzeg, trzymając w pysku nieco mniejszy okaz. Amor pochłonęła już większość swojej ryby. Uśmiechnęłam się na ten widok i zabrałam się do jedzenia
<Amortencjo?>
25 kwi 2016
Od Zoy'a CD Rose
-Nie ma za co
Wyszliśmy z jaskini mojej cioci
-Mamo, czemu mi nie powiedzieliście, że mam ciocię?-spytałem i przytuliłem się do mamy
-Oj... nie zachodź w głowę, idziemy do domu bo obiad wystygnie, ojciec chodzi zadręczony myślą, że coś ci sie stało, no i miał przeczucie
-Mamo-westchnąłem i przytuliłem się
Wieczorem odwiedziła nas ciocia Rose, moje rodzeństwo przywitało się z nią, ja też
-Cześć wam, jak się wam powodzi?
-No z tego że, Zoy złamał łapę, jakoś dajemy sobie radę-odparł tata i łapą poczochrał mnie po głowie
-Oj tato...-burknąłem
<ciociu Rose?>
Od Rose - Cd. Zoy'a
- Tak Zoy, jestem twoją ciocią - odparłam.
Na pyszczku szczeniaka pojawił się promienny uśmiech.
- Ja nawet nie wiedziałem, że mam ciocię! - wykrzyknął radośnie.
- To dlatego, że kilkanaście miesięcy temu odeszłam stąd i wróciłam dopiero niedawno. Widziałam się już z Mori, ale ty widziałeś mnie ostatnio wkrótce po narodzinach - odpowiedziałam.
Zrobiłam szczeniakowi kakao, po czym wybiegłam z jaskini. Po kilku minutach wróciłam z jego mamą.
- Ma złamaną łapę, ale dobrze, że tylko to, bo taki upadek najczęściej kończy się urazem kręgosłupa, a nawet śmiercią - westchnęłam.
<Zoy?>
Od Moon - Cd. Daniela
Od Zen'a - Cd. Morgiany
- Ty o tym też masz nikomu nie mówić, jasne?
- O czym?
- Ok. - mruknąłem.
- Ten entuzjazm..
- Aj, nawet mnie nie denerwuj. Jebie tu na pół kilometra..
- Kiedy ostatni raz się kąpałeś?
- Morgiano, opanuj hormony.
- Nie w tym sensie, baka! - zawołała. Po chwili poczułem jej pięść na swojej piersi. No cóż.. Któż by się domyślił?
- Znajdźmy te kartki i stąd chodźmy.. W ogóle, po co jej jakieś, kurwa, kartki do zwierzęcia?
- Kto go tam wie...
Z cichym westchnieniem rozejrzałem się po wnętrzu stodoły. Wzrok powoli przyzwyczajał się do panującej tu ciemności, dzięki czemu mogłem dojrzeć belkę tuż nad moją głową. I roztrzęsioną Morgianę, którą nadal obejmowałem. Wystarczy, że to znajdziemy.. - pomyślałem.
- Gdzie one są? - zapytałem po chwili.
- W jakimś pudle. - odparła. W sumie, nie było to aż tak trudne do znalezienia. Wokół było samo siano, więc skrzynia była widoczna.
- Poczekaj tu chwilę.
- Sama?! - zawołała.
- Co ja z tobą mam.. - burknąłem, wzdychając. Przyklęknąłem na jedno kolano, tyłem do dziewczyny i pociągnąłem jej dłonie w przód. Ta, tracąc równowagę upadła mi na plecy.
- I co? Ulżyło ci?
- Tak, mój mały, słodki, worku pyr~♥
< Mor? xD >
Od Daniela Cd. Moon
- Masz rację..musiało to dość śmiesznie wyglądać.- Uśmiechnąłem się. - I nie przesadzaj nie jesteś żadnym potworo czymś.- mruknąłem,a w sprawie wcześniejszego pytania ; - Możemy iść do mnie,nie przepadam za tłumami w lokalach. - stwierdziłem,wchodząc do reastauracji.
Wszystkie miejsca były zapełnione,a dzieci biegały wokół stołów i wreszczały.Westchnąłem,gdy nagle zza rogu wyskoczył dzieciak,który rzekomo na mnie wpadł..co tu dużo mówić wywalił się i patrzył na mnie krzywo.
- Wybacz,mały.- mruknąłem.Ten się rozpłakał i pobiegł do swoich,jak sądzę rodziców. - Aż taki straszny jestem? - mruknąłem do Moon.
Nie zdziwię się,jeżeli zaraz wpadnie tu ochrona i wyprowadzi mnie,przez tego smarkacza,który zaczął mnie opisywać jakiejś kobiecie,a sam jej wyraz twarzy nie zwiastował nic dobrego.
Powinniśmy szybko zamówić jedzenie i zrywać się stąd,jak najprędzej.
<Moon?>
Od Morgiany CD Zen'a
-S-sugoi-wyjąkałam. W moim mniemaniu moja mina była poważna, jak zwykle. Jednak uśmiech Zen'a sprawił, że zorientowałam się, że moja facjata wyglądała bardziej tak →
-Yyy... Mor, krew Ci leci z nosa-zauważył. Zawstydzona wytarłam krew nadgarstkiem.
-Spoko, nic mi nie jest-odparłam. Krew wciąż leciała, ale nie tak intensywnie. Wytarłam jeszcze raz krew.
-Eee... Może dam Ci chusteczkę, co?-Zaproponował Zen.
-Obejdzie się, ale dzięki-odparłam.
-Co ty, masz jakiś niedobór witamin, że tak nagle...-Pomyślał na głos Zen. Wzruszyłam ramionami z miną "wiem, ale będę udawać, że nie wiem, czemu". Omijając temat, zaproponowałam:
-Hey, może się przejdziemy?
-W sumie nie mam nic do roboty...-Uśmiechnął się, wziął klucze, otworzył drzwi i wyszedł, a ja za nim. Zamknął mieszkanie, a już po chwili snuliśmy się po ulicach Adefilion. Nagle zaczepiła mnie Cutt.
-O, hej-powiedziałam. Cutt gwałtownie złożyła ręce i zaciskając powieki odezwała się:
-Mogę prosić o pomoc? Miałam pomóc Urazie z Bahamutem, a do tego potrzebne są takie karteczki ze stodoły, stoi dwie przecznice stąd. Przynieślibyście mi je? Powinny leżeć w takiej szafce na wejściu. Idźcie tak, jak idziecie, a się natkniecie na taki budyneczek z napisem "jebać policję". To pomożecie?-Zapytała.
-No jaha-powiedziałam.
-Danke-powiedziała Cutt i odbiegła niczym Naruto, czyli z rękami do tyłu. Ruszyłam do przodu. Dość szybko ukazała się przed nami stodoła.
-Napis się zgadza-powiedziałam i wskazałam na grafitti.
-Nom-powiedział Zen i próbował otworzyć drzwi stodoły. Po chwili zauważyłam kluczyki pod krzakiem.
-Fajnie, że Cutt nas przestrzegła-powiedziałam i sięgnęłam po nie. Rzuciłam je do Zen'a, a ten otworzył drzwi. Włożył klucze do kieszeni. Przeciąg od razu zamknął drzwi, kiedy weszliśmy. Dopiero wtedy zauważyłam, że w stodole było cholernie ciemno. Boję się ciemności. Zadrżałam. Nagle Zen zwrócił uwagę na rozwiązaną sznurówkę. Wykorzystałam okazję i złapałam się za jego koszulkę od tyłu, prowizorycznie go tuląc. Zen spalił buraka i wyjąkał:
-Eee.. Mor, co ty...
-Nie wolno Ci nikomu o tym mówić-rozkazałam.
-Ty... Boisz się ciemności?-Zapytał nagle. Pokiwałam głową, mocno zawstydzona.
-Tak. Kiedy miałam kilka lat, byłam zamknięta w pralce na pięć godzin. Od tamtego momentu boję się ciemności-wyznałam.
<Zenie? XD>
Od Moon - Cd. Daniela
Od Zoy'a CD Rose
-Mmmm...przybraną siostrą twojej mamy-usiadła
Wstałem ale będąc myśli że, Rose to chyba moja...ciocia niestety stanąłem na tą łapę która jest złamana, pisnąłem cicho i upadłem
-Hej, ostrożnie...
Usiadłem i rozejrzałem się myśląc jak zadać to pytanie, cz zadać je spokojnie, czy tak z mostu
-Mam do pani jedno pytanie
-O co chodzi?-spytała
-Czyli, że oznacza...pani jest moją ciocią?-spytałem niepewnie
<Rose?>
Od Rose CD Cutt
- Czemu nie - odparłam, zdobywając się na lekki uśmiech.
- No to może... nad Rwący Potok? - zaproponowała.
- Dobrze...
Wyszłyśmy z jaskini, ale całą drogę przebyłyśmy w milczeniu. Cały czas rozglądałam się dookoła, zahaczając wzrokiem o każdy szczegół otaczającego mnie świata.
< Cuttle? >
Od Daniela Cd. Moon
Sam już nie wiem,z Moon jest trochę inaczej..Poprawiłem swoją czarną,jak smoła czuprynę,wykonując gest lewą ręką.
<Munciaa? :') >
Od Savey Do Roy'a
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
Ten tylko zaśmiał się szyderczo, by już po chwili odejść do innej krainy. Odsunęłam się dwa metry i podniosłam łapę do góry, uważnie się jej przyglądając.
- Cwaniaczek miał zatrute pazury - zaśmiała się Moon, spoglądając na mnie.
Schowałam łapę za siebie i unikałam jej obecności, podczas powrotu do jaskini. Waderze udało się jednak wywęszyć obecność krwi. Szybkim ruchem, złapała mnie za przednią goleń i zaczęła jej się przyglądać.
- Drapnął cię!
- Nawet jeśli, nic mi nie będzie - powiedziałam spokojnie, z dość dużą delikatnością, próbując wyrwać łapę z jej żelaznego uścisku.
- Idziemy do Roya ale już!
Słysząc imię medyka, prawie krew mi odeszła. Nie to, że go nie lubiłam, gdyż potrafił każdego rozśmieszyć i wprowadzić w watasze wesoły nastrój. Bałam się jednak zabiegów. Nie, nie bolały, no może trochę ale bałam się, tego, że zawsze może pójść nie tak. Przewróciłam oczami i ruszyłam powolnym krokiem za waderą. Dochodząc do jaskini, Moon kazała mi usiąść w jednym rogu jaskini, sama jednak udała się głębiej. Z tamtej okolicy dochodziły do mnie tylko niektóre odpowiedzi:
- Tak zaraz do niej przyjdę - odparł najpewniej Białej, basior.
Towarzyszka, wyszła z jaskini uśmiechając się do mnie serdecznie, zostawiając mnie chwilę w samotności. Podniosłam łapkę i gdy już miałam polizać ranę, do moich uszu dotarł spokojny głos wilka:
- Nie liż.
Postawiłam łapę na ziemi i starałam się znaleźć Roya wśród ciemnych skał, co było nie lada wyczynem, lecz gdy ten podszedł bliżej, uśmiechnęłam się do niego:
- Hej, długo mnie tutaj nie było co? - zaśmiałam się.
<Royal?>