Odgarnąłem pierzynę. Co prawda jeszcze na w poły spałem, jednak jako tako wiedziałem co się dzieje. Podpełzłem na czworakach do siedzącej Idalii i objąłem ją od tyłu.
- Nie płacz, proszę.- wyszeptałem
Wyostrzony słuch co i rusz wyłapywał ciche bicie mocnego serca dziewczyny. Mimo, że silne, to jednak kruche.- pomyślałem. Potarłem dłońmi ręce szlochającej. Może jednak lepiej, by się wypłakała. W końcu potoki łez czasami były najlepszym z dostępnych lekarstw.
- Potrzebujesz czegoś?- zapytałem- Cokolwiek. Przyniosę, zrobię...
<Idalio? Eh... Długość powala, wybacz.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!