- Co się stało? – zapytała, przyglądając mi się uważnie.
- A… Nic takiego specjalnie ważnego. Po prostu zapomniałam o kimś i tyle. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, ucieknę na chwilę nadrobić zaległości, a potem wrócę z malinami i poziomkami.
- W porządku. Tylko wróć! – zawołała wilczyca, gdy opuszczałam jaskinię. Kiwnęłam głową i popędziłam w stronę morza. Po jakimś czasie, przebywszy wąski pas plaży, wskoczyłam do wody i zanurkowałam. W myślach wysłałam wiadomość do Polikarpa i czekałam w tamtym miejscu przez kilka minut. Moja pirania podpłynęła do mnie nieco obrażona, ale przekupiona przysmakami zgodziła się wrócić ze mną do Amortencji. Wyszłam na plażę, zamykając Karpusia we wodnej kuli. Drogę powrotną do jaskini złotofutrej wadery pokonałam szybkim, równym truchtem. Wbiegłam do groty i zawołałam:
- Już jestem!
Odpowiedziała mi cisza. Zaniepokojona zaczęłam krążyć po mieszkaniu przyjaciółki, zaglądając w każdy kąt i każdy ciemny zakamarek.
- Wyłaź, to nie jest śmieszne!
Cisza.
- Amortencjo? Amortencjo! Amor! – krzyczałam, wybiegając z jaskini.
<Amortencjo? Gdzieżeś się podziała?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!