Usiadłam na ziemi tak jak stałam i uniosłam wzrok do nieba. Dlaczego
mnie to spotkało? Chwilę później jednak opamiętałam się i wstałam.
- Idziemy do szamana – powiedziałam. – Chodź ty najlepiej leć.
Prawdę powiedziawszy nie znałam dobrze wilków z watahy, ale Uraza
wspominała mi coś o Mori, czy jakoś tak. Biegłam przodem, a Scarlett
leciała prawie nade mną, zostawiając na ziemi krwistą smugę. Miałam
jedynie nadzieję, że nie wykrwawi się zanim ktoś nam w końcu skutecznie
pomoże. Popytałam kilka wilków o drogę i w ten sposób udało nam się
trafić do szamanki. Wyjaśniłam kolejnej osobie, o co chodzi, a ona
stwierdziła, że jest w stanie rozwiązać ten problem. Podała Scarlett
jakąś miksturę o nieokreślonej barwie.
- Przez kilka godzin możesz mieć ból głowy lub zaburzenia równowagi, ale
to minie. I co najważniejsze, twoja łapa nie powinna krwawić. Przyjdź
jutro po kolejną dawkę – powiedziała. Kolejny raz tego dnia
podziękowałyśmy. Kilka minut później szłyśmy już jakąś leśną ścieżką.
- Jakie objęłaś stanowisko? – zapytałam.
- Łowcy. A ty?
- Nauczyciela szczeniąt. Tylko… nie mogę uczyć ich jednej bardzo ważnej
rzeczy – polowania. Całe życie spędziłam na statku i nie miałam
możliwości. Wzięłam już co prawda kilka lekcji u Omegi, ale gdybyś mogła
mi jeszcze coś niecoś pomóc… Chyba że nie chcesz, zrozumiem.
<Scarlett?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!