Przyznałem jej rację, kiwając głową twierdząco. Co racja, to racja- trzeba było choć trochę skorzystać z nocy oraz możliwości snu. Dźwignąłem się na równe nogi, czemu ponownie towarzyszył dźwięk uderzająco podobny do łamania kości. Jeden z ptaków zapewne spłoszył się, poruszył nerwowo jedynym wolnym skrzydłem. Czułem ruchy jego maleńkich kosteczek i mięśni, a także jego zdenerwowanie. Skrzywiłem się przez to tak, jakbym poczuł gryzący zapach kwasku cytrynowego.
- Coś się stało?- usłyszałem delikatny głos Idy
- Noś na plecach małą zgraję ptaków i nie krzyw się, jak szaleją.- odpowiedziałem z cichym śmiechem
Skąd u mnie ta nagła radość? Może po prostu nie chciałem, by owa dama niepokoiła się o osobę mojego pokroju. Nie warto, naprawdę nie warto szargać sobie nerwów, rwać włosów z głowy, bo coś tam się mi dzieje, czy też stało. Samego mnie trudno było urazić, a nawet obrzydzić. W swoim krótkim życiu widziałem już wiele "nieprzyjemnych" zjawisk. Jednak coś takiego jak mutacje, dodatkowe kończyny, czy nawet grupy ludzi stopione w jedno ciało- to niegdyś była dla mnie codzienność. Po prostu ten nowy świat, ta wataha... Tu prawie nic mnie nie zaskakiwało. Ach, znów odbiegłem myślami gdzieś daleko.
- Idalio, odprowadzić cię, czy pójdziemy do mnie?- zaproponowałem- Mam wolny pokój, w sumie... To sypialnia jest wolna i tak rzadko kiedy tam śpię.
<Idalio? Wybacz, że tyle czekania ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!