Przewróciłem oczami i podałem jej swój płasz.
-Awww, dzięki.-Opatuliła się kurtką. Sora niewyczuwalnie zbliżyła się do mnie.
-Jak chcesz, mogę Ci ją oddać.
-Nie, weź. Nie jest mi zimno-Skłamałem. Nagle usłyszałem ciężkie kroki. Odwróciłem się. Za mną stał jakiś koleś. Trzymał pistolet, centralnie skierowany w mój łeb. Nic nie zrobiłem.
-Oddal się od dziewczyny-Rozkazał. Zmarszczyłem brwi. Ukradkiem chwyciłem lewą ręką nóż, który szybko wyciągnąłem. Walnąłem typa w brzuch łokciem, a potem wytrąciłem mu pistolet z ręki. Skierowałem nóż na jego szyję. Sora nic nie mówiła. Po prostu siedziała, nieco zaskoczona i patrzyła na moje poczynania.
-Spierdalaj-Wymamrotałem, zrobiłem mu małą ranę na klatce piersiowej, schowałem jego pistolet do kieszeni na tyle, na ile się dało i przyczepiłem za pomocą linki nóż do pasa. Kopnąłem kolesia w mordę, a ten uciekł.
-Wszystko okay?-Zapytała Sora.
-Co? Ano, jest ogay.-Wymamrotałem i usiadłem obok niej.
<Sora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!