W tej sytuacji sama nie wiedziałam co mam myśleć, gdyż w jednej chwili wszystko znowu rozpadło się na drobne kawałeczki. Byłam przerażona, zrozpaczona i wściekła, czując, że coś jest po prostu nie tak! Dlaczego?! Dlaczego mnie to wszystko, zawsze się zdarza?! Wstałam bez namysłu, po czym ruszyłam biegiem do drzwi. Przekręciłam desperacko klucz, otwierając je z impetem. Wybiegłam na korytarz, by już po chwili otworzyć wyjście. Wypadłam na ulicę, tracąc przy tym orientację. Panował zupełny chaos. Wiatr połączony z deszczem odcinał mi całkowitą widoczność, nie licząc tego, że w całym mieście odcięto dopływ prądu. Upadłam na ziemię, nie mając siły na to wszystko, co się w tej chwili działo. Krzyknęłam głośno, chcąc opanować myśli co mi naprawdę pomogło. Wszystkie te wspomnienia o gojących się ranach, pojawiających się nowych. Aż tak bardzo polubiłam mojego oprawcę?
- Skup się! – wrzasnęłam.
On nie wiedział, on tego nie chciał, dobrze to wiem. Nie uratowałby mnie wtedy, zostawił na pastwę losu, porzucił, zbił i odszedł! On się zmienił… Wstałam, szybko zbiegając z ulicy na chodnik. Odnalazłam ręką klamkę do wielkich drzwi i weszłam do wieżowca. Tam też panował mrok. Idąc na przód wpadłam na kogoś. Na pewno był to mężczyzna, gdyż wskazywała na to wysokość. Znałam to ciepło… Objęłam chłopaka rękoma, znowu się w niego wtulając. Zależało mi na nim, gdyż szczerze darzyłam go przyjaźnią i zaufaniem.
- Przepraszam – szepnął.
- Przestań… To była przeszłość, zapomnijmy… Teraz jest inaczej… - jęknęłam.
- Ja powinienem…
- Przestań! Obiecaj mi… - powiedziałam, desperacko uderzając go ręką w tors.
- Obiecaj?
- Nie powrócisz do tego… Oboje nie powrócimy… Obiecaj…
<Shad?>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!