Siedziałem w jaskini. Na zewnątrz szalała burza śnieżna. Ogień palil się w ognisku. Nagle poczułem, że ktoś się zbliża. Szybko zgasiłem ogień i ukryłem się za kamieniami, gotowy do ataku. Do mojej kryjówki weszła jakaś wadera. Usiadła przy wejściu do jaskini i wpatrywała się w dal. Chyba nie będę musiał atakować, bo po znajomym zapachu rozpoznałem, że jest ona z watahy.
- Kim jesteś? - zapytałem wychodząc z cienia.
Wadera natychmiastowo odwróciła głowę.
- Nie powinnaś chodzić sama w taką śnieżycę. To niebezpieczne - powiedziałem, ponownie rozpalając ognisko.
- Mam swoje powody, dla których muszę to zrobić. A ty? Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Również mam swoje powody - odparłem wzruszając ramionami.
- No poooowieeedz... - poprosiła.
- Jeżeli ty powiesz pierwsza.
- Niech ci będzie. Muszę, jako szamanka, zaopatrzyć watahę w Magiczną Wodę. Nie zrozumiesz.
Prawdopodobnie myślała, że nie mam pojęcia o czym ona mówi. Ale nie miała racji.
- W takim razie idziemy razem - mruknąłem obojętnym głosem, choć w rzeczywistości cieszyłem się, że nie będę musiał podróżować sam.
- Co? Przecież tylko szamani wiedzą co to jest Magiczna Woda, kiedy i gdzie jej szukać...
- Tak się składa, że jestem szamanem - przerwałem jej. - I także jestem w trakcie wyprawy po Magiczną Wodę.
<Mer?>
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!