Dzień był piękny, przynajmniej dla mnie. Niby świeciło słońce, jednak nadal panowało przeszywające zimno. W jaskini było jeszcze gorzej, głównie przez skalne ściany oraz bliską odległość od wartkiego podziemnego strumienia. Wzięcie "wolnego" nie wchodziło w grę, bo zawsze medyk był potrzebny. Toteż wymigałam się od pracy potrzebą "znalezienia rzadkiego ziela". Może nie powinnam była kłamać, ale innej opcji raczej nie było. Kilka razy machnęłam skrzydłami, by utrzymać stałą prędkość. Lodowate powietrze przyjemnie muskało moje futro, a także pióra. Pierwszy raz miałam okazję oglądać tereny z lotu ptaka. Biały puch otulający okolicę, wiecznie zielone, górskie lasy, tu i ówdzie niezamarznięte zbiorniki wodne... Zima w całej swej okazałości. Zapuściwszy się głębiej, w obszary mi nieznane, zatrzymałam się przy czyimś cielsku. Nie spodziewałam się tu zastać Kahir'a, a jednak. Wyglądał jak trup, czy inne wsio. Niby oddychał, ale dla pewności tyknęłam go lekko łapą. Zareagował szybko- złożył skrzydła i wstał. Napotkałam jego obojętne spojrzenie. To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że basior tak naprawdę patrzy jedynie na samego siebie, nie na innych. Prychnęłam z niemą pogardą, jednocześnie odwracając się od samca. Bez ani jednego słowa, wszelkie wyrazy mówione były zbędne. Mogły tylko jeszcze bardziej namieszać w naszych relacjach. Zaczęłam iść przed siebie. Krok po kroku, zdecydowanie- jak zawsze. Jedyne co było odstępstwem od normy to duma postawy, taka jak za dawnych lat. Wyraziłam ją nieświadomie, zdecydowanie nie miałam zamiaru pokazywać fantomowej wyższości. Odruchowo zastrzygłam uszami, słysząc głos Haki'ego.
<Kahiir?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!