- Ten szatyn ciebie przypomina. - zaśmiałam się, po czym dostałam kuksa w łeb.
- Masz za swoje. A ta ruda Ciebie. Znaczy no...! - zarumienił się
strasznie, a ja o mało co nie udławiłam się ze śmiechu. Oczywiście,
jakiś grubas musiał mnie uspokoić.
- Haha! Dowaliłeś. - szepnęłam do niego. Potem siedzieliśmy w ciszy
kolejną godzinę. Kiedy film skończył się, poczekaliśmy aż wszyscy wyjdą,
byśmy jako ostatni opuścili salę.
- Było nawet fajne. - powiedziałam, bawiąc się kosmykiem włosów. Minho
chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu, zatykając usta palcem.
- Ani mru mru. Zepsułeś kino, okej. Ale teraz ja wyznaczam zasady.
Idziemy do klubu! - oznajmiłam, w podskokach idąc w kierunku drzwi
wyjściowych. Chłopak z mozołem poszedł za mną. Kilka minut później
znaleźliśmy się przed wielkim budynkiem. Wyszeptałam coś gorylowi
stojącemu przed nim. Następnie odsunął się, a żeby mogliśmy wejść do
środka. Złapałam Minho za fraki i wparowaliśmy do budynku.
< Minho? Możesz sobie wymyślić, jaki to klub... B) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!